Centralwings na rozdrożu
Choć nie ma oficjalnej strategii, LOT zaczyna realizować koncepcję zmian w tanim przewoźniku.
Nowe rządy w PLL LOT przynoszą pierwsze konkretne decyzje. Porządkując sytuację w borykających się z rentownością spółkach zależnych narodowego przewoźnika Piotr Siennicki, nowy prezes LOT, przeprowadził zmiany w zarządzie Centralwings.
- O przetasowaniach mówiło się od wielu tygodni - twierdzi jeden z pracowników PLL LOT.
Wóz albo przewóz
Pretekstem do zmian była rezygnacja Adama Glapińskiego, przewodniczącego rady nadzorczej Centralwings, który objął taką samą funkcję w KGHM i typowany jest na prezesa Polkomtela. Jego miejsce w LOT zajął sam szef narodowego przewoźnika, który szybko doprowadził do odwołania Macieja Kwiatkowskiego, prezesa Centralwings. Ten ostatni utracił także stanowisko przewodniczącego rady nadzorczej w LOT Autoserwis. Część branży utożsamia odwołanie Kwiatkowskiego, zwolennika prywatyzacji taniego przewoźnika, ze zmianą koncepcji i początkiem realizacji czarnego scenariusza wchłaniania spółki zależnej przez spółkę matkę.
- Przejęcie przez LOT operacji lotniczych spółki córki zamiast oczekiwanych korzyści przyniosłoby jeszcze większe straty - mówi osoba związana ze spółką.
Tymczasem w ciągu czterech miesięcy 2007 r. tani przewoźnik obniżył planowane na ten rok straty z 30 do 18 mln zł.
Zmowa milczenia
Prezes Centralwings był także zbyt mocno kojarzony z osobą Tomasza Dembskiego, byłego p.o. prezesa LOT, który popadł w konflikt ze związkami zawodowymi. Tymczasem do zarządu Centralwings powołano ludzi mało znanych.
Przypomnijmy, że według koncepcji Tomasza Dembskiego tani przewoźnik miał być prywatyzowany. W pierwszym etapie mowa była o zbyciu do 23 proc. udziałów. Choć nie rozpoczęto oficjalnych rozmów z potencjalnymi inwestorami, to spółka otrzymała co najmniej trzy propozycje. Kontynuację koncepcji ścieżki prywatyzacyjnej niedawno zapowiadał także na łamach ?PB? Ireneusz Dąbrowski, wiceminister skarbu. Decyzje w tej kwestii miały zapadać szybko, bo wkrótce LOT będzie potrzebował kapitału na zakup nowych samolotów typu Dreamliner. Dwa lata temu wartość spółki szacowano na 300 mln zł, obecnie może być ona warta nawet 500-600 mln zł.
Tymczasem wszyscy decydenci nabrali wody w usta, chcąc ochronić kompromis ze związkami zawodowymi.
Wiele wskazuje na to, że główni zainteresowani wyszli z założenia, że lepszy słomiany pokój niż święta wojna.
Mira Wszelaka