Chińczycy podbijają Europę

Od Nowego Roku polski rynek stanie otworem dla chińskich producentów. Unia Europejska, wypełniając zobowiązania sprzed 10 lat, znosi limity importowe. Dla polskich producentów oznacza to spore kłopoty.

Producenci boją się, że nie przebiją ceną chińskich wyrobów, które wkrótce zaleją Europę. Oto przykład producenta spod Łodzi, który miał niewielką szwalnię - dziś to raczej zakład chałupniczy:

Już teraz 50% sprzedawanych na świecie butów powstaje w Chinach. Nie jest to jednak "chińska myśl obuwnicza", ale jak najbardziej zachodnia, bowiem z powodu niskich kosztów pracy wielkie koncerny właśnie do Państwa Środka przeniosły część swojej produkcji.

Tak więc "walka o przetrwanie" trwa od dawna - mówią przedstawiciele polskich firm obuwniczych. Jednego z nich w Kalwarii pod Krakowem odwiedził nasz reporter Witold Odrobina:

Reklama

Ale są i tacy, którzy produkcję z Polski przenoszą do... Chin. W przypadku firmy LPP jest to kilkadziesiąt fabryk w okolicy Szanghaju - przyznaje szef marketingu Krzysztof Śliwiński w rozmowie z reporterem RMF Wojciechem Jankowskim.

Koszty pracy w Chinach są trzy razy niższe niż w Polsce. Ale strach przed chińskim smokiem zapanował nie tylko w Polsce. Także nad Tybrem obawiają się chińskiej ekspansji. Posłuchaj relacji rzymskiej korespondentki RMF, Aleksandry Bajki:

Chiński syndrom odczuwają także polskie stocznie. Chińczycy wykupują niemal każdą ilość stali. A ceny tego głównego budulca statków tylko w ostatnim czasie zdrożały o 30 proc. Posłuchaj relacji Wojciecha Jankowskiego:

RMF FM
Dowiedz się więcej na temat: Chiny | Chińczycy | polski rynek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »