Chiny i USA podbijają ceny ropy naftowej. Duży bank inwestycyjny zmienia prognozy
Wiara inwestorów w dobre trendy gospodarcze w Chinach i Stanach Zjednoczonych sprzyja notowaniom ropy naftowej. Rynkowe nastroje są dobre także po środowej decyzji Fed o podniesieniu stóp procentowych, gdyż mało kto spodziewa się jeszcze jednej podwyżki w tym roku. Goldman Sachs prognozuje, że baryłka ropy brent pod koniec 2023 roku będzie kosztowała 86 dolarów.
- Analitycy banku inwestycyjnego Goldman Sachs twierdzą, że rynek ropy naftowej wkrótce stanie w obliczu rekordowego wzrostu popytu
- Chiny wychodzą ze spowolnienia pocovidowego, a Stany Zjednoczone mają szansę uniknąć recesji. Oba kraje będą więc potrzebować dużo paliw
- Najnowsze dane Baker Hughes i Haver, cytowane w raporcie Goldman Sachs, pokazują, że liczba platform wiertniczych w USA jest najmniejsza od 16 miesięcy i spadła o 15 proc. w porównaniu ze szczytem z końca 2022 roku
W ostatnich dniach cena baryłki ropy brent osiągała poziom 83 dolarów, a surowca WTI - 79 dolarów. W obu wypadkach były to najwyższe notowania od połowy kwietnia. Ropa naftowa drożała między innymi dlatego, że rynki spekulują o rychłym obniżaniu stóp procentowych w USA. Wiadomo, że niższe stopy to tańszy kredyt, a ten z kolei może przełożyć się na większą aktywność gospodarczą i rosnące zapotrzebowanie na ropę.
Dla rynku surowców środowa decyzja Fed o podniesieniu stóp procentowych o 25 punktów bazowych (do 5,25-5,50 proc.) nie była niespodzianką. Takie posunięcie już dawno uwzględnione zostało w cenach giełdowych. Co szczególnie ważne, inwestorzy dobrze przyjęli ostrożny komentarz szefa Rezerwy Federalnej Jerome Powella, który unikał deklaracji o jeszcze jednej podwyżce stóp w tym roku. Zapewne wielu inwestorów uznało, że to zwiastun wycofywania się przez Fed z agresywnej polityki pieniężnej i kierowania gospodarki USA w stronę "miękkiego lądowania".
Analitycy banku inwestycyjnego Goldman Sachs twierdzą, że rynek ropy naftowej wkrótce stanie w obliczu rekordowego wzrostu popytu, który nieuchronnie doprowadzi do podwyższenia cen surowca. Spodziewają się nawet “najwyższego poziomu popytu w historii". Ich zdaniem, baryłka ropy brent pod koniec tego roku będzie kosztować około 86 dolarów. Nie będą to jednak zawrotne notowania, bo taką cenę surowiec osiągał już wiosną tego roku.
Daan Struyven, szef Goldman Sachs do spraw badań nad ropą naftową, prognozuje, że w drugiej połowie 2023 roku wystąpią znaczne deficyty surowca. Stanie się tak, mimo znacznego wzrostu produkcji ropy naftowej w USA w ciągu ostatniego roku. Amerykańskie wydobycie to w tej chwili 12,7 miliona baryłek dziennie. Struyven uważa, że w najbliższym czasie podaż surowca w Stanach Zjednoczonych będzie niewystarczająca.
Uzasadnieniem dla takiego stanowiska są najnowsze dane Baker Hughes i Haver pokazujące, że liczba platform wiertniczych w USA jest najmniejsza od 16 miesięcy i spadła o 15 proc. w porównaniu ze szczytem z końca 2022 roku. - Spodziewamy się deficytu w wysokości prawie 2 milionów baryłek dziennie w trzecim kwartale, ponieważ popyt osiągnie bezprecedensowy poziom - oświadczył Daan Struyven.
Eksperci - nie tylko z Goldman Sachs - wyliczają liczne powody przewidywanego zderzenia wysokiego popytu na ropę z jego ograniczoną podażą. Ceny ropy naftowej doświadczyły w lipcu mocnych wzrostów, ponieważ kluczowe kraje grupy OPEC+, czyli Arabia Saudyjska i Rosja, ogłosiły ograniczenia podaży. Rijad zapowiedział, że przynajmniej do sierpnia włącznie przedłuży cięcia produkcyjne o milion baryłek dziennie. Z kolei Moskwa oznajmiła, że zmniejszy eksport ropy w przyszłym miesiącu o pół miliona baryłek dziennie.
Wiele wskazuje na to, że z ograniczeniami wydobycia przez Organizację Krajów Eksportujących Ropę Naftową i jej sojuszników (OPEC+) spotka się silny popyt ze strony Chin i krajów rozwijających się. Analitycy dostrzegają bowiem przejawy wychodzenie Chin ze spowolnienia pocovidowego.
Członkowie Biura Politycznego Komunistycznej Partii Chin - najwyższego organu władzy kierowanego przez prezydenta Xi Jinpinga - zadeklarowali w tych dniach rozpoczęcie programów stymulacyjnych, mających wywołać wzrost wewnętrznego popytu na towary i usługi. Ogłosili także, że będą wspierać krajowy sektor nieruchomości i rozwiązywać problemy finansowe samorządów.
Takie deklaracje są na dłuższą metę korzystne dla cen ropy naftowej, gdyż im lepsza kondycja gospodarki, tym większy będzie popyt między innymi na paliwa. Trzeba tu przypomnieć, że Chiny są drugim na świecie konsumentem ropy, po Stanach Zjednoczonych.
Także w USA koniunktura gospodarcza może być lepsza niż jeszcze niedawno prognozowano. Goldman Sachs w ostatnich miesiącach systematycznie rewiduje przewidywania dotyczące potencjalnego kryzysu ekonomicznego w Stanach Zjednoczonych. W marcu tego roku analitycy Goldman Sachs przyjmowali wysokie prawdopodobieństwo recesji z powodu kryzysu bankowego. Szacowali je na 35 proc. w perspektywie 12 miesięcy.
"Wysoki poziom niepewności dotyczący bezpieczeństwa depozytów, finansowania przedsiębiorstw i udzielania pożyczek może przenieść się na firmy z innych sektorów, a także na prywatne gospodarstwa domowe, co prawdopodobnie znacznie pogorszy ogólny nastrój gospodarczy. Sytuację dodatkowo komplikuje spór o pułap zadłużenia kraju" - pisali wiosną eksperci banku.
Jednak ostatnio ekonomiści Goldman Sachs prawdopodobieństwo recesji w nadchodzącym roku zmniejszyli do 20 proc. "Zagrożenie recesją zmalało, ponieważ zniknęło ryzyko politycznego sporu o pułap zadłużenia, a stres w sektorze bankowym wydaje się być jedynie niewielkim hamulcem dla gospodarki" - czytamy w raporcie banku.
Zdaniem analityków Goldman Sachs, najnowsze dane ekonomiczne sugerują, że inflacja może zostać obniżona do wystarczającego poziomu nawet bez spowolnienia gospodarczego. Przewidzieli oni, że Rezerwa Federalna w lipcu podniesie główną stopę procentową o 25 punktów bazowych. Postawili też prognozę, że będzie to ostatnia w tym cyklu podwyżka stóp.
W środę Fed przeprowadził jedenastą podwyżkę od początku 2022 roku. W rezultacie stopy znalazły się na najwyższym poziomie od 22 lat. Jednak w sprawie dalszych posunięć amerykańskiego banku centralnego rynek zdecydowanie zgadza się z przewidywaniami Goldman Sachs. W tej chwili kontrakty terminowe na stopę funduszy federalnych wyceniają, że pozostanie ona bez zmian do końca grudnia tego roku. Z danych FedWatch Tool wynika, że w 2024 roku oczekiwane są już obniżki stóp w łącznej skali nawet 150 punktów bazowych.
Rynek pozostaje odporny na rutynowe wypowiedzi szefa Fed Jerome Powella, który znów w imieniu swojej instytucji zadeklarował, że "pozostajemy silnie zdeterminowani, by sprowadzić inflację do 2-procentowego celu i dbać o zakotwiczenie długoterminowych oczekiwań inflacyjnych".
Wypowiedział też słowa, które zapewne dobrze odebrali inwestorzy na rynku ropy naftowej i innych surowców". - Czerwcowy raport o inflacji był obiecujący. Mamy nadzieję, że inflacja podąży niższą ścieżką, ale tego nie wiemy i musimy zobaczyć więcej danych - podsumował Powell.
Jacek Brzeski