Chojna-Duch wie więcej o przyszłości Grecji

Wyjście Grecji ze strefy euro jest przesądzone; wydaje się, że tę decyzję zaakceptowały już rynki i przywódcy polityczni - oceniła członek RPP Elżbieta Chojna-Duch. Podkreśliła też, że nie można na razie przewidzieć wszystkich konsekwencji tej operacji.

- Wydaje się, że rynki to zaakceptowały, przywódcy polityczni również. Technicznie i logistycznie przygotowanie (wyjścia Grecji ze strefy euro) trwa - powiedziała we wtorek dziennikarzom Chojna-Duch, która uczestniczy w Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach.

- Oczywiście nikt nie jest w stanie przewidzieć wszystkich konsekwencji - zaznaczyła, podkreślając, że jest to pierwsza tego typu operacja.

Była wiceminister finansów wyraziła opinię, że innego wyjścia niż opuszczenie strefy euro przez Grecję nie ma. - Zresztą pisałam o tym dwa lata temu, była tylko kwestia, kiedy to nastąpi - przypomniała.

Reklama

Chojna-Duch nie obawia się efektu domina - że po Grecji strefę euro opuszczą inne kraje.

- Wydaje się, że nie, że ograniczy się to - na razie przynajmniej - do jednego kraju. Oczywiście Hiszpania ma problemy, ale te problemy są pod kontrolą nie tylko rządu hiszpańskiego, ale całej Europy. No to już byłby kataklizm i wszyscy sobie zdają z tego sprawę - oceniła.

Wyjście Grecji z eurolandu kosztowałoby Francję 50 mld euro

Minister finansów Francji Francois Baroin ocenił we wtorek w wywiadzie radiowym, że wyjście Grecji ze strefy euro kosztowałoby jego kraj 50 mld euro, jednak francuskie instytucje finansowe zniosłyby taki cios.

Baroin, minister w rządzie ustępującego premiera Francois Fillona, oświadczył w radiu Europe 1, że opuszczenie przez Grecję unii walutowej "kosztowałoby netto 50 mld" Francję, a do tego doszłyby koszty "papierów wartościowych, które są w posiadaniu banków i ubezpieczycieli".

Minister dodał, że ewentualne ryzyko związane z takim scenariuszem jest dla francuskich instytucji finansowych "do wytrzymania". Baroin niepokoi się jednak, że wyjście jednego z krajów członkowskich grupy euro spowoduje efekt "wyjątkowo niebezpiecznej zarazy" i utratę zaufania inwestorów.

Trudności z utworzeniem rządu koalicyjnego w Grecji i ewentualna perspektywa odrzucenia przez nowy gabinet zobowiązań zaciągniętych wobec UE i MFW w zamian za pomoc finansową niepokoją rynki, inwestorów i polityków; w poniedziałek wszystkie europejskie giełdy odnotowały spadki.

Wtorek jest dziewiątym dniem, jak dotąd bezowocnych negocjacji w Atenach, które mają doprowadzić do powołania koalicji. Prezydent Grecji Karolos Papulias postuluje stworzenie rządu ekspertów, który cieszyłby się poparciem parlamentarnej większości i uratował kraj przed bankructwem lub wykluczeniem z unii walutowej. Jeśli w najbliższych dniach nie dojdzie do powstania koalicji, konieczne będą nowe wybory; odbyłyby się one 10 lub 17 czerwca.

W poniedziałek przewodniczący eurogrupy Jean-Claude Juncker powiedział, że kraje unii walutowej wykazuję pełną determinację, by utrzymać Grecję w eurolandzie. Sondaże opublikowane w weekend pokazują, że aż 78,1 proc. Greków chce, aby kraj pozostał w strefie euro i oczekuje, że przyszły rząd zrobi wszystko, by Grecja nie opuściła unii walutowej.

Teraz wiadomości gospodarcze przeczytasz jeszcze szybciej. Dołącz do Biznes INTERIA.PL na Facebooku

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »