Ciemność widać?

O przeroście zatrudnienia w polskiej biurokracji słyszeli chyba wszyscy. A większość z nas zapewne odczuła funkcjonowanie tego zbytnio rozwiniętego personalnie organizmu. Ale nie tylko biurokratów mamy za wielu. Okazuje się, że w Polsce nadzatrudnienie występuje również w branży energetycznej.

Prywatyzacja wysoką falą przechodzi przez polskie sektory gospodarki. Aby polskie elektrownie mogły skutecznie konkurować z zagranicznymi koncernami, zatrudnienie w branży powinno się zmniejszyć o połowę - wynika z opracowań resortu gospodarki opisanego w "Gazecie Wyborczej". Często konsekwencją upublicznienia spółek jest redukcja personelu w przedsiębiorstwach. Polskie zakłady dystrybucyjne i elektrownie łącznie dysponują armią ok. 200 tys. pracowników. Porównywalne wielkościowo firmy zagraniczne mają zatrudnienie mniejsze o ok. 40-50 proc.

Reklama

Przerost formy nad treścią

Więcej pracowników to wyższe koszty działalności przedsiębiorstwa. A im więcej np. elektrownia musi płacić swoim ludziom, tym droższy będzie jej produkt - prąd. A konsekwencje tego są wiadome: zapłacą wszyscy korzystający z elektryczności tej firmy. Jeśli polskie firmy chcą konkurować z zagranicznymi elektrowniami, będą musiały wprowadzić programy redukcji zatrudnienia.

Z nadzatrudnieniem w branży poradzili sobie zachodni inwestorzy. Prawie wszystkie zagraniczne koncerny po przejęciu polskich spółek z branży od razu zredukowały zatrudnienie - przypomniała "GW". Najczęściej odbyło się to w postaci "promocji zwolnień", czyli oferowaniu wysokich odpraw dla pracowników w zamian za odejście z firmy. Polski Koncern Energetyczny SA dał odchodzącym pracownikom po 50 tys. zł. Elektrownia Rybnik, należąca do francuskiego koncernu EdF ustaliła wysokość odpraw na 80-120 tys. zł. Górnośląski Zakład Elektroenergetyczny posyłał na przysłowiową zieloną trawkę z 60 tys. zł w kieszeni. Zespół Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin przyznawał pracownikom od 58 do 110 tys. zł.

Załogę redukuje również koncern BOT. Firma jest gotowa wypłacić bardzo wysokie odprawy (100-150 tys. zł na osobę). Jeżeli odzew będzie duży, może to ją kosztować nawet 0,5 mld zł - wyliczyła "GW". Jednak firma twierdzi, że nawet taka wysoka kwota będzie lepsza, niż utrzymywanie wysokiego poziomu zatrudnienia.

Zarządzający polską energetyką oceniają, że do 2015 roku na emeryturze będzie już co czwarty pracownik tego sektora gospodarki.

Związkowcy będą walczyć?

Tego można być pewnym. Bój będzie tym bardziej zacięty, gdyż część pracowników w polskich zakładach energetycznych zabezpieczyła się przed zwolnieniami tzw. umowami społecznymi, które gwarantują im utrzymanie miejsc pracy oraz... możliwość dziedziczenia miejsca pracy - wszystko w obrębie rodziny pracownika - po jego śmierci. Szefowa ZZ działającego przy PEC w Toruniu zapewniała, że "pakiet gwarancji socjalnych pracowników Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Toruniu nie przewiduje dziedziczenia stanowisk, a jedynie pierwszeństwo przyjęcia do pracy członków rodzin pracowników, którzy zmarli w czasie zatrudnienia, o ile mają odpowiednie kwalifikacje".

W odróżnieniu od umowy społecznej w spółce Energa, która zakłada m.in. 10-letni okres gwarancji zatrudnienia, w tym zarządu, analogiczna umowa zawarta w 2000 roku pomiędzy zarządem Południowego Koncernu Energetycznego (PKE) a działającymi w nim związkami, zakłada brak zwolnień grupowych i wzrost płac zgodny co najmniej z corocznymi ustaleniami Komisji Trójstronnej. Umowa nie dotyczy zarządu.

"Zgodnie z zapisami, umowa społeczna wygasa z chwilą prywatyzacji firmy, planowanej zgodnie z zapowiedziami resortu Skarbu Państwa. Zapisy umowy nie dotyczą członków zarządu spółki, którzy np. w przypadku zwolnienia otrzymaliby standardowe trzymiesięczne odprawy" - wyjaśniał Paweł Gniadek, rzecznik prasowy z PKE.

Prezes PKE, Jan Kurp podkreślił, że w minionym roku spółka kontynuowała program obniżenia kosztów, w ramach którego m.in. usprawniono organizację pracy oraz zredukowano koszty pracy zmniejszając liczbę zatrudnionych z 6 tys. 410 osób do 5 tys. 928. W ciągu czterech lat istnienia PKE z firmy odeszło łącznie ponad tysiąc osób. Rentowność firmy netto (stosunek zysku netto do przychodów) wzrosła z 2,3 proc. w 2003 r. do 8,4 proc. w 2004 r.

Potrzeba zysku

Dojście do wyższego poziomu opłacalności nieodwołalnie będzie się wiązać z koniecznością redukcji zatrudnienia. Czy pomogą w tym umowy społeczne, zawierane przez związki zawodowe? Pracownicy sektora energetycznego powinni być raczej przygotowani na negocjacje z zarządami koncernów. By dojść do poziomu, na którym polska elektroenergetyka będzie mogła swobodnie konkurować z zachodnimi wytwórcami i dystrybutorami elektryczności, trzeba będzie zwolnić od 80 do 100 tys. pracowników branży elektroenergetycznej w Polsce.

Czy grozić nam będzie wielkie zaciemnienie, za pomocą którego pracownicy zakładów będą starali się utrzymać dotychczasowy poziom zatrudnienia? Zwycięży upór czy rozsądek?

A.J.Kozak

Na naszym Forum poruszamy ważne tematy:
Naciągnięci w hipermarkecie * Biznes - droga przez mękę * Uciec za granicę * Z ojca na syna * Złodziej zgodny z prawem? * Urzędnicy szkodzą? * PKP - terrorysta? * Emerytura pod palmami? * Odebrać paszporty? * Ukarać pracodawcę * Cleaner wyprze sprzątaczkę? * Leczcie się! * TVP - misja niemożliwa? * Odpracować zasiłek

INTERIA.PL/inf. własna
Dowiedz się więcej na temat: Biznes | ciemność | okazuje się | firmy | zatrudnienie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »