Cios w polskiego przewoźnika

Ryanair, słynący z kontrowersyjnych reklam, tym razem nie sięgnął po wizerunek polityków. Uderzył w największego polskiego przewoźnika.

Ryanair, słynący z kontrowersyjnych reklam, tym razem nie sięgnął po wizerunek polityków. Uderzył w największego polskiego przewoźnika.

Ponad jedną czwartą szpalty "Gazety Wyborczej" zajęła reklama tanich irlandzkich linii lotniczych Ryanair. Co przedstawia? Na czarnym tle dwa boeingi z uśmiechniętymi twarzami, otoczone mnóstwem serduszek - najwyraźniej się pokochały; jeden z nich ma logo LOT-u, drugi Lufthansy. Hasło reklamy jest jasne: "LOT uważa to za dobry związek. A z połączenia powstanie jeszcze droższa linia!". U dołu reklamy równie otwarty komunikat: "Ryanair. Najniższe ceny w Polsce gwarantowane!".

- Nie ma sensu komentować tej reklamy. Jej założeniem jest wywołanie dyskusji w mediach i zwrócenie uwagi na swoją ofertę - mówi w rozmowie z Brief.pl Wojciech Kądziołka, dyrektor biura prasowego LOT. Ryanair, tani i jeden z najaktywniejszych niskokosztowych przewoźników na naszym rynku, niepierwszy raz sięga po taki chwyt reklamowy. Wcześniej w reklamach swoich przelotów wykorzystywał wizerunki polityków: Lecha i Jarosława Kaczyńskich czy Donalda Tuska. W prasie francuskiej pojawiła się za to kreacja z wizerunkiem pary prezydenckiej: Nicolasa Sarkozy'ego i Carli Bruni. Wówczas, zagrożony wysokim odszkodowaniem, przewoźnik przeprosił głowę państwa.

Reklama

W przypadku polskich reklam skończyło się na zapowiedziach złożenia pozwów sądowych. - Ten przewoźnik nie zna umiaru, żadnych granic i etyki w biznesie - komentuje przedstawiciel jednej z konkurencyjnych tanich linii, pragnąc zachować anonimowość. Ryanair każdorazowo podkreśla, że chodzi tu o komunikację z klientem wykorzystującą żartobliwy ton. O etyce nie wspomina.

O przejęciu LOT-u przez silniejszego kapitałowo (ale już nie np. pod względem obecności na polskim rynku) mówiło się od dawna. Najczęściej wymieniana była rzeczywiście niemiecka Lufthansa. Dochodziły jednak głosy, że przeciwny jest takiemu posunięciu skarb państwa. Pewne jest to, że w strategii polskich linii istnieje zapis o prywatyzacji firmy. LOT ma wejść na giełdę, ale oferta nie będzie skierowana do konkurencji, lecz innych zainteresowanych akcjami przewoźnika firm. Dodajmy, że niedawno do dymisji podał się prezes firmy, a wraz z nim z kierowaniem spółką pożegnali się inni członkowie zarządu.

Fuzje linii lotniczych, jak pokazuje praktyka, to procedura skomplikowana i długotrwała. Przypomnijmy, że od dawna mówi się np. o przejęciu Alitalii przez inwestora branżowego, a więc innego przewoźnika. Wśród kandydatów pojawiała się również Lufthansa oraz francusko-holenderski Air France / KLM. Z rozmów w tej sprawie wcześniej wycofał się Aerofłot. Mijają tymczasem miesiące, a spodziewany upadek Alitalii nie nastąpił, podobnie zresztą jak fuzja. Włoski przewoźnik wciąż utrzymuje swoją markę tanich linii - podobnie jak LOT w przypadku Centralwings. Polską i włoską firmę różni jednak inny ważny element: LOT ma zawarty kontrakt z Boeingiem na dostawę najnowocześniejszych samolotów; Alitalii potrzebna jest nowa flota, ale brakuje jej środków na zakup bądź leasing maszyn. (KR)

Brief.pl
Dowiedz się więcej na temat: Ryanair | Polskie | polityków | PLL LOT | przewoźnik | cios | reklamy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »