Co dalej z konfliktem wokół Turowa? Niczego nie można być pewnym
Prawnicy nie są zgodni, czy zawarcie porozumienia między Polską a Czechami i wycofanie przez Czechy skargi z Trybunału oznaczać będzie konieczność zapłaty kary. Jedni mówią, że należność jest wymagalna i jedynie dobra wola Komisji Europejskiej mogłaby nas od kar uratować, inni że w takiej sytuacji może się okazać, że unikniemy kosztów. Choć wszyscy podkreślają, że charakter sprawy jest precedensowy, nie można więc być pewnym, jaki będzie finał postępowania.
- Kary zostały naliczone i są prawnie wymagalne. Czy zostaną potrącone po wycofaniu skargi przez Czechów? To będzie zależało od politycznej woli Komisji Europejskiej i pozostaje poza obszarem rozważań prawnych. Niemniej jednak Komisja dysponuje instrumentami, aby tego potrącenia dokonać nawet po wycofaniu skargi przez Czechów - powiedział Interii Hubert Smoliński, prawnik z fundacji Frank Bold.
Komisja przygotowuje się do potrącenia pierwszej transzy środków, 15 mln euro (wraz z odsetkami w wysokości 3,5 proc.) za niezastosowanie się do jej postanowienia w okresie od 20 września do 19 października 2021 r. Kwota zostanie potrącona z funduszy unijnych. Decyzja, z których konkretnie obszarów odpisze środki, ma zapaść jeszcze w styczniu. Po jej przesłaniu do Polski rząd będzie miał dziesięć dni na reakcję.
- Wobec powyższego wydaje się, że Polska przynajmniej częściowo zapłaci kary za niewstrzymanie wydobycia w Turowie. Trudno jednak określić, co wydarzy się z karami, które nie zostaną potrącone do czasu rozstrzygnięcia lub wycofania skargi. Choć są one należne, ich potrącenie zależy od determinacji Komisji Europejskiej, która może podjąć decyzję polityczną, a nie prawną - zastrzega Smoliński.
Inną opinię przedstawia Łukasz Batory, adwokat, szef działu energetyki w kancelarii Modrzejewski i Wspólnicy Sp. j.
- Zarówno same środki tymczasowe jak i kara za ich niezastosowanie mają na celu zabezpieczenie realizacji wykonania ostatecznego wyroku TSUE. W sytuacji, w której strona czeska wycofa skargę na Polskę, przestanie istnieć konieczność wydania ostatecznego wyroku, a tym samym upadnie samo postanowienie dot. środków tymczasowych. Konsekwencją powyższego będzie również upadek postanowienia dotyczącego kary finansowej. Takie stanowisko potwierdzał też sam Trybunał. Konsekwencją powyższego byłoby najprawdopodobniej brak konieczności zapłaty kary przez Polskę - powiedział Interii Batory.
Czeska minister: Projekt umowy z Polską gotowy
Zastrzegł jednak, że ze względu na precedensowy charakter sprawy nie jest to w stu procentach pewne. - Z uwagi na fakt, że kara nałożona na Polskę ma charakter precedensowy - jest to pierwsza kara nałożona przez TSUE na państwo członkowskie za niedostosowanie się do zarządzonych środków tymczasowych - ciężko mówić o linii orzeczniczej czy też praktyce TSUE w tym zakresie - zaznaczył.
Także wiceminister rozwoju i technologii Artur Soboń pytany w ubiegłym tygodniu w Polskim Radiu 24, czy jeśli Polska podpisze umowę z Czechami ws. Kopalni Węgla Brunatnego Turów, to KE zrezygnuje z egzekwowania kar, odpowiedział: "Ta sytuacja, w której środek zabezpieczający jest obarczony sankcją finansową, ma miejsce po raz pierwszy. To znaczy, Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej eksperymentuje takie rozwiązanie. Nie ma precedensu do którego moglibyśmy się odwołać, czy my jako państwo czy Trybunał wskazując na jakąś utrwalona linię w tym temacie".
Kary są efektem niezastosowania się do nałożonych przez TSUE środków tymczasowych. Trybunał zażądał na wniosek Czech wstrzymania działalności kopalni węgla brunatnego Turów zlokalizowanej przy granicy z Czechami. Zarzucali stronie polskiej nierzetelne przygotowanie opracowań środowiskowych i naruszenie interesów obywateli Czech. Argumentowali, że kopalnia ma negatywny wpływ na życie mieszkańców graniczących z Polską regionów - powoduje obniżanie się wód gruntowych, wpływa na poziom zapylenia i hałasu.
TSUE nałożył kary w wysokości 500 tys. euro dziennie. Obecnie zaległości Polski wynoszą już ok. 60 mln euro. - Obowiązek wstrzymania wydobycia lub zaprzestanie naliczania kar za niewykonanie postanowienia kończy się wraz z wydaniem przez TSUE wyroku końcowego w sprawie bądź wycofaniem skargi - wyjaśnił prawnik.
Jeszcze niedawno mówiło się, że konflikt może zakończyć się wraz z przyjazdem do Warszawy czeskiej delegacji. Do spotkania czeskiej minister środowiska Anny Hubaczkovej z polską minister klimatu i środowiska Anną Moskwą doszło 18 stycznia, jednak spotkanie zakończyło się bez rozstrzygnięć, mimo że wcześniejsze sygnały płynące od czeskiej minister dawały nadzieję, że spór zostanie ostatecznie zażegnany.
Po spotkaniu oświadczono, że dokonano końcowych ustaleń, ale są jeszcze punkty, które trzeba będzie konsultować. Czeski premier Petr Fiala po środowym posiedzeniu rządu powiedział z kolei dziennikarzom, że sprawa kopalni Turów będzie wymagać dalszych negocjacji. Potwierdził jednocześnie, że częścią rządowej umowy ma być m.in. wycofanie przez czeską stronę skargi z TSUE.
W sobotę Hubaczkova poinformowała, że projekt umowy z Polską w sprawie kopalni węgla Turów jest gotowy i zostanie przedłożony do przedyskutowania przez rząd premiera Petra Fiali. Powiedziała agencji CTK, że czeski plan zakłada, iż Czechy otrzymają 50 mln euro za szkody spowodowane działalnością kopalni. Polska jej zdaniem zgadza się na 40 mln euro. Nierozstrzygnięta jest także kwestia nadzoru sądowego nad przyszłą umową. Czeska strona chce, by trwał on dziesięć lat, a według Hubaczkovej, uaktualniona wersja polskiej strony mówi o dwuletnim nadzorze ze strony TSUE.
CTK napisała, że czeski rząd ma zdecydować, czy negocjacje polsko-czeskie powinny być kontynuowane na poziomie ministrów środowiska i klimatu, czy też rozmowy będą raczej prowadzić premierzy obu krajów.
Monika Borkowska