Co dalej z rosyjską ropą?
Utrzymują się problemy wokół zanieczyszczonej ropy, która pojawiła się w kwietniu w rurociągu Przyjaźń. Według doniesień medialnych, francuski Total i włoska Eni zawiesiły płatności za dostawy "brudnego" surowca. Ukraina próbowała wznowić tranzyt, ale ponownie musiała go wstrzymać. Z kolei Orlen zapowiada, że Polska nie będzie miała jak odebrać czystej ropy, dopóki rafinerie nie uzgodnią, w jaki sposób podzielić niepełnowartościowy surowiec pozostający w ropociągu Przyjaźń.
Rosyjski minister energii Aleksandr Novak zapowiedział w niedzielę że czysta ropa ma przypłynąć do Polski rurociągiem Przyjaźń w poniedziałek, 20 maja. Jednak w rurach zalega jeszcze zanieczyszczony surowiec. I dopiero po ustaleniu, jak podzielić go między rafinerie PKN, Lotosu i niemieckie Schwedt i Leuna, możliwe będzie przywrócenie normalnych dostaw rurociągiem - informował cytowany w mediach prezes Orlenu Daniel Obajtek.
Zapewniał jednocześnie, że kierowana przez niego spółka prowadzi działalność bez zakłóceń. Zarówno Orlen jak i Lotos od pewnego czasu dywersyfikują dostawy surowca, zaopatrując się w ropę również drogą morską. W przypadku Orlenu około 50 proc. dostaw surowca pochodzi z kierunku innego niż rosyjski. Rafinerie dysponują też sporymi zapasami surowca.
Według medialnych doniesień, francuski Total i włoska Eni zawiesiły płatności za dostawy zanieczyszczonej ropy naftowej rurociągiem Przyjaźń. Jak donoszą źródła rynkowe, firmy nie zapłacą, dopóki nie dojdzie do porozumienia w sprawie odszkodowań. Płatności mają być wznowione po ustaleniu szkód i wznowieniu dostaw czystej ropy.
Kilka dni temu wicepremier Federacji Rosyjskiej Dmitrij Kozak informował, że Transnieft jest gotów naprawić rzeczywiste szkody wyrządzone formom naftowym w związku z dostawami zanieczyszczonej ropy rurociągiem Przyjaźń. Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko oszacował je na setki milionów dolarów. Mówił, że brudny surowiec "zjadł" około 4-5 mm grubości ścian rurociągu w ciągu tygodnia. Tymczasem Aleksandr Novak, minister energii, ocenił, że całkowite szkody nie przekroczą 100 mln dol.
Z kolei Ukraina zmuszona była ponownie zaprzestać pompowania rosyjskiej ropy do Europy rurociągiem Przyjaźń. 17 maja wstrzymała tranzyt, próbując go wznowić o północy 20 maja, jednak po wpompowaniu pierwszej partii surowca (4 tys. ton) ponownie wstrzymała tłoczenie, tłumacząc to koniecznością przeprowadzenia dodatkowych operacji technologicznych. W tym samym czasie węgierski koncern MOL informował o problemach technicznych po swojej stronie. UkrTransNafta zapewniła, ze wznowi dostawy po tym, jak Węgrzy potwierdzą, że są w stanie je odebrać.
Tymczasem, jak podają media, firmy handlowe wysyłają zanieczyszczoną rosyjską ropę do Azji, próbując sprzedać wolumeny odrzucone przez europejskich nabywców podmiotom, które gotowe są zmieszać zabrudzoną ropę z innym surowcem tak, by była przydatna.
19 kwietnia PERN, operator polskiego odcinka rurociągu Przyjaźń, otrzymał informację od białoruskiego Gomeltransneft o zaobserwowanym zwiększonym stężeniu chlorków organicznych w ropie dostarczanej ma Białoruś z Rosji. Przekroczenie norm nastąpiło również w przypadku ropy, która trafiała do Polski. Informacja o przekroczeniu norm została przekazana także rafineriom niemieckim.
PERN wprowadził regularne pomiary zawartości zanieczyszczeń, wstrzymując odbiór niepełnowartościowego surowca w punkcie Adamowo, na granicy z Białorusią. Następnie białoruski koncern Biełnatfachim poinformował o wstrzymaniu tranzytu ropy również przez Ukrainę. Tym samym całkowicie wstrzymany został przesył z Rosji do Europy rurociągiem Przyjaźń.
Prace nad uzdatnianiem białoruskiego odcinka rurociągu rozpoczęły się 1 maja. Biełnaftchiem zapowiadał wcześniej, że zajmą one sporo czasu - przywrócenie pełnego tranzytu przez Przyjaźń może potrwać nawet kilka miesięcy. Podjęte działania pozwolą przywrócić działanie tylko jednej linii rurociągu.
Rosyjskie władze zapowiadały, że będą chciały wyjaśnić sytuację. Powołały w tym celu specjalną komisję, w skład której wchodzą m.in. przedstawiciele resortu energii, Ministerstwa Przemysłu i Handlu, Federalnej Służby Antymonopolowej i Transnieftu. Wcześniej informowano, że zanieczyszczenie ropy związkami chloroorganicznymi nastąpiło w prywatnym terminalu SamaraTransNieft, który odbiera surowiec od kilku małych producentów. Ale SamaraTransNieft odrzucił oskarżenia, wyjaśniając, że jednostka mieszająca ropę, Samara-Unecha, w której miało dojść do zanieczyszczenia, została sprzedana w 2017 roku i obecnie znajduje się w rękach innego podmiotu - Nieftiepierievalka.
Monika Borkowska