Co miesiąc 200 przetargów do utrącenia
Spory między producentami mikroprocesorów znalazły echo nad Wisłą. AMD próbuje utrącać przetargi, w których czuje się dyskryminowany.
W czwartek opisaliśmy, jak z powodu wojny AMD i Intela resort edukacji nie był w stanie wyposażyć szkół w komputery i musiał unieważnić postępowania za co najmniej 230 mln zł. Zdaniem AMD, przypadków, w których preferowany jest Intel, jest jednak znacznie więcej.
- Od kiedy Polska znalazła się w UE, jest zobowiązana do przestrzegania unijnego prawa. Monitorujemy wszystkie przetargi i znajdujemy średnio 200 przypadków miesięcznie, w których w specyfikacjach są dyskryminujące nas zapisy niezgodne z dyrektywami unijnymi - mówi Piotr Bułkowski, przedstawiciel AMD w Polsce.
Dwa oblicza zemsty
Jego zdaniem, dyskryminacja ma dwa oblicza: albo zamawiający wprost pisze, że chce Intela (czasem dodając "lub równoważny"), albo oczekuje komputerów z procesorem, którego wydajność mierzona jest zegarem, np. "procesor 2,4 GHz". W obu przypadkach łamana jest unijna dyrektywa 93/36/EWG, mówiąca o koordynacji procedur udzielania zamówień na dostawy i zakazująca umieszczania znaków towarowych w specyfikacjach lub zapisów uprzywilejowujących poszczególnych oferentów.
- Taktowanie zegara w żaden sposób nie stanowi o wydajności procesora. To tak, jakby żądać samochodu z czterema litrami pojemności silnika, zamiast oceniać jego moc, ekonomiczność i osiągi. Jedynym miarodajnym narzędziem oceny wydajności procesorów są benchmarki, czyli niezależne testy - twierdzi Piotr Bułkowski.
Tłumaczy, że jeśli ktoś zażyczy sobie np. procesora 2,4 GHz, to Intel może dostarczyć produkt ze średniej półki, podczas gdy AMD musiałby zaoferować dużo droższy procesor z najwyższego segmentu produktów, mimo że ma produkt równie wydajny i tańszy.
- Są benchmarki akceptowane przez wszystkich producentów i nie widzę powodów, dla których zamawiający w Polsce nie mieliby ich stosować - podkreśla przedstawiciel AMD.
Intel nie udzielił nam komentarza na ten temat.
Pół na pół
Co robi AMD, gdy znajdzie zapisy preferujące Intela? Najpierw pisze protest do zamawiającego, a jeśli to nie przyniesie skutku, kieruje sprawę do Komisji Europejskiej (KE). Tyle razy tam interweniował, że KE oficjalnie zwróciła Polsce uwagę, grożąc Trybunałem Sprawiedliwości. To wystarczyło, żeby sprowokować do podjęcia działań Urząd Zamówień Publicznych.
- W połowie przypadków wystarczy pismo do zamawiającego. Ale druga połowa próbuje na siłę odrzucić nasze protesty, wytykając jakieś proceduralne absurdy - mówi Piotr Bułkowski.
Sprawa stała się na tyle poważna, że resort nauki i izbę informatyków poproszono o opracowanie wytycznych dla zamawiających, które umożliwiłyby równą konkurencję. Prace nad wytycznymi trwają.
Mariusz Zielke