Co problemy potentatów z Detroit oznaczają dla nabywców samochodów
Czy konsumenci powinni zmartwić się, jeśli jutro znikną GM lub Chrysler? Nie tak bardzo, jak można by sądzić.
Co będzie, gdy upadną amerykańscy producenci samochodów? Czy efekty odczuje cała, mocno już nadwerężona, gospodarka? Z pewnością. Jednak, czy konsumenci powinni zmartwić się, jeśli jutro znikną General Motors, Ford Motor lub Chrysler? Nie tak bardzo, jak można sądzić.
Na zdjęciach: Co problemy Detroit oznaczają dla nabywców samochodów
Na zdjęciach: Amerykańskie auta, które można spisać na straty
Na zdjęciach: Amerykańskie auta, które warto uratować
Pod lupą: Najlepsze oferty sprzedaży samochodów
Na zdjęciach: Najlepsze samochody na drogach
Pojawiły się opowieści o tym, że wypadnięcie z rynku potentata (lub dwóch) może pozbawić klientów serwisu, części i usług gwarancyjnych, nie wspominając już o wzroście cen samochodów spowodowanym konsolidacją branży. Jednak właściciele Chevroleta, Buicka lub Jeepa prawdopodobnie nie mają wielu powodów do obaw.
Przyjrzyjmy się na przykład gwarancjom. Nawet, jeśli firma ogłosi upadłość na mocy 11 artykułu, każdy syndyk będzie musiał wyegzekwować środki na realizację zobowiązań gwarancyjnych. Co do części i serwisu, to będą one dostępne tak długo, jak będzie na nie zapotrzebowanie.
Nic nie powstrzyma innej firmy, nawet dopiero powstałej, przed przejęciem biznesu części zamiennych GM lub Chryslera. Z czasem zdobycie części do poszczególnych modeli może stać się trudniejsze, jak zauważa Rebecca Lindland, dyrektor grupy motoryzacyjnej w IHS Global Insight, lecz niemal zawsze można kupić jakiś zamiennik.- Nadal będą potrzebne części do milionów samochodów marki GM jeżdżących po amerykańskich drogach - mówi Lindland.
Przy kilkunastu głównych przedsiębiorstwach motoryzacyjnych zaopatrujących rynek, strata jednego lub dwóch - nawet największych - nie daje pozostałym konkurentom możliwości podniesienia cen.
W 2009 roku wiele punktów dilerskich, w których klienci teraz serwisują samochody, zostanie zamkniętych. Większość prognoz przewiduje, że w tym roku upadnie 1000 salonów sprzedaży samochodów, czyli niemal tyle, co w 2008 roku. Jednak to serwis generuje większość zysków dilerów, więc niektórzy z nich mogą zdecydować się na prowadzenie samego serwisu. - Mogą przekształcić się w coś na kształt warsztatów Jiffy Lube - mówi Lindland.
Wniosek: liczba salonów sprzedaży samochodów zależy od popytu na serwis i samochody, a nie od liczby przedsiębiorstw produkujących pojazdy.
- Najważniejszym pytaniem jest jaki panuje klimat dla biznesu? - mówi David Littmann, były szef ekonomistów w Comerica, teraz zatrudniony w Mackinac Center for Public Policy, który uważa, że niektóre punkty dilerskie przestawią się na sprzedaż tańszych aut z Korei i Chin.
Jeśli chodzi o szerzej pojętą gospodarkę, mało kto wątpi, że upadek wielkiej firmy motoryzacyjnej, takiej jak GM, spowoduje dalsze pogorszenie sytuacji, zwłaszcza w krótkim okresie. IHS Global Insight szacuje, że redukcja zatrudnienia sięgnie 1 miliona etatów.
W obecnych czasach panują tak złożone relacje między producentami samochodów i dostawcami, że upadek jednego potentata może spowodować tak duże straty u dostawców, że nie będą oni już mogli obsługiwać reszty rynku. Dlatego upadający GM prawdopodobnie pociągnie za sobą Forda, i vice versa, jak uważa David Cole, prezes Center for Automotive Research.
- W tym kraju panuje powszechny brak zrozumienia procesów produkcyjnych - mówi Cole.
To może być prawda, podobnie jak pogląd, że koszt uratowania branży przez podatników jest mniejszy, niż koszt dopuszczenia do jej upadku, zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę przewidywane zmniejszenie wpływów z podatku dochodowego i wzrost bezrobocia po zniknięciu potentatów z Detroit.
Jednak istnieją też kontrargumenty - w pewnym momencie lepiej jest pozwolić upaść kulejącej firmie.
W perspektywie długoterminowej "trudno byłoby uznać sektor motoryzacyjny za barometr dla całej gospodarki" - mówi Littmann. Również konsumenci nie powinni obawiać się w najbliższym czasie poważniejszych problemów.
Pod lupą: Samochody najlepiej sprzedające się w tym roku
Tom Van Riper