Co ze zniesieniem zmiany czasu? KE: Piłka jest po stronie stolic
Komisja Europejska nie porzuciła pomysłu zniesienia zmiany czasu - zapewnił rzecznik KE. Jednak - w ocenie organu - "piłka jest po stronie europejskich stolic". Przyspieszenie prac nad zaniechaniem przestawiania zegarków w UE zapowiedziało ministerstwo rozwoju w Warszawie. Ma to być jeden z tematów polskiej prezydencji rozpoczynającej się 1 stycznia 2025 roku.
W Interii Biznes pisaliśmy, że Polska podczas prezydencji w UE podejmie kroki mające doprowadzić do zaprzestania sezonowej zmiany czasu. MRiT zapowiedziało "intensyfikację działań" w tej sprawie.
W dalszym ciągu, m.in. z powodu pandemii i wojny, nie udało się uchylić unijnej dyrektywy z 2021 r. dotyczącej okresu obowiązywania czasu letniego i zimowego. Dlatego państwa członkowskie zostały zobligowane do przyjęcia kolejnego harmonogramu czasu letniego, określającego daty jego rozpoczęcia i zakończenia na lata 2022-2026. Jednak 2026 rok zbliża się wielkimi krokami, a porozumienia w sprawie zmiany czasu na poziomie europejskim wciąż brak.
W 2018 r. pojawiła się jednak szansa na odejście od przestawiania zegarków co pół roku. Komisja Europejska pod wodzą poprzednika Ursuli von der Leyen, Jean-Claude'a Junckera, zaproponowała zniesienie zmiany czasu. Propozycję tę poparł Parlament Europejski, ale sprawa utknęła w Radzie UE, ponieważ kraje członkowskie nie mogły się porozumieć co do strefy czasowej, do której chcą należeć.
KE kierowana przez von der Leyen podtrzymuje swoją propozycję dotyczącą zniesienia zmiany czasu. Rzecznik tego organu Adalber Jahnz powiedział PAP, że propozycja KE nie uwzględnia jednak tego, który kraj znajduje się w jakiej strefie czasowej.
"Skutki prawdopodobnie będą zależeć od położenia geograficznego. Dlatego też każde państwo członkowskie powinno dokonać oceny, biorąc pod uwagę możliwe scenariusze wyboru stałego czasu standardowego, ich skutki, wyniki dialogów krajowych i rozmów z innymi państwami członkowskimi" - powiedział.
Obecnie w UE istnieją trzy standardowe strefy czasowe:
- czas zachodnioeuropejski (stosują go Irlandia i Portugalia);
- czas środkowoeuropejski (17 państw położonych na tym obszarze geograficznym, w tym Polska);
- czas wschodnioeuropejski (Bułgaria, Cypr, Estonia, Finlandia, Grecja, Litwa, Łotwa i Rumunia).
"Ja bym bardzo chciała, żeby polska prezydencja miała to wśród swoich tematów" - przyznała europosłanka Platformy Obywatelskiej Elżbieta Łukacijewska. Polska przejmie przewodnictwo w Radzie UE od Węgier 1 stycznia i będzie kierować pracami tego organu przez kolejne pół roku.
W ocenie Łukacijewskiej zamknięcie tej sprawy nie wymaga wiele pracy. "Chodzi o ustalenie, który czas zostawiamy i następnie o dostosowanie wszystkich systemów, zwłaszcza w sektorze transportu. Takie są oczekiwania nie tylko w Polsce, ale prawie w całej Europie, więc gdyby polskiemu rządowi się udało, bylibyśmy na pewno bardzo dumni i usatysfakcjonowani" - powiedziała.
Po raz ostatni Rada UE zajmowała się kwestią zmiany czasu w 2019 r. Od tamtej pory stolice nie powróciły jednak do tematu. Trudności wiążą się z tym, że kraje muszą porozumieć się między sobą i skoordynować, przy którym czasie chcą zostać. Obawy ma także biznes, zwłaszcza sektor lotniczy, który ma ustalone kalendarze na kilka lat do przodu.
W ocenie Łukacijewskiej biznes niepotrzebnie obawia się zmiany. Jak zaznaczyła, wystarczy dać sektorowi wystarczająco dużo czasu na zmianę, np. dwa lata. "Dwa lata i wreszcie przestaniemy przeżywać te huśtawki nastrojów dwa razy w roku" - skonkludowała.
Zmiana czasu na zimowy nastąpi w nocy z soboty 26 października na niedzielę 27 października 2024 r. Wtedy wskazówki zegarów będziemy musieli cofnąć z godz. 3.00 na 2.00. Październikowa zmiana czasu oznacza, że w ostatni weekend października będziemy spać dłużej.
Zmiana czasu, dokonywana co pół roku, jest starsza od samej Wspólnoty, ponieważ praktykę tę zastosowano już w trakcie I wojny światowej w celu zaoszczędzenia energii. W Polsce czas zmieniamy dwa razy do roku nieprzerwanie od 1977 roku.