Polska doprowadzi do porzucenia zmiany czasu w całej UE? Ma ambitny plan
Polska podczas prezydencji w UE podejmie działania mające doprowadzić do zaprzestania sezonowej zmiany czasu - przekazało nam Ministerstwo Rozwoju i Technologii. Do porzucenia zmiany czasu już dwukrotnie próbowało doprowadzić PSL, które nie wyklucza, że niebawem w tej sprawie zostanie złożony kolejny projekt. Według rzecznika partii dużym wyzwaniem jest pogodzenie państw Północy, w tym Polski, z krajami Południa, co do tego, który czas powinien pozostać - letni czy zimowy.
Zmiana czasu to zawsze duże utrudnienia - głównie w kursowaniu pociągów, autobusów i samolotów, a także w zakładach pracy. Za poprzedniej kadencji Sejmu praktykę zmieniania czasu chciało porzucić PSL - do Sejmu wpłynął nawet projekt ustawy w tej sprawie.
Ludowcy argumentowali, że zmiana czasu powoduje utrudnienia w działalności przedsiębiorstw, szczególnie sektora transportowego i bankowego, a praktyka wymaga zmiany harmonogramów pracy w przedsiębiorstwach czy indywidualnych zajęć.
Wtedy PSL było w opozycji, teraz jest przy władzy. Zapytaliśmy więc, czy zamierzają wrócić do tematu.
- W dalszym ciągu jesteśmy za tym, żeby skończyć z przestawianiem zegarków co pół roku - przekazał w rozmowie z Interią Biznes rzecznik PSL Miłosz Motyka. Niewykluczone, że temat zmiany czasu zostanie poruszony przez prezesa Władysława Kosiniaka-Kamysza podczas sobotniej Rady Naczelnej.
Polityk zapowiedział, że temat zmiany czasu zostanie poruszony również na poziomie rządu. - Zastanawiamy się, czy ponownie nie zgłosić projektu ustawy w tej sprawie - poinformował nas Motyka.
Polityk PSL nie chce wskazywać konkretnej daty, kiedy możliwe jest porzucenie zmiany czasu. - Chcielibyśmy, żeby zmiany nastąpiły szybciej niż później - odpowiedział na nasze pytanie w tej sprawie.
PSL zaznacza, że kwestia zmiany czasu powinna zostać uregulowana przede wszystkim na poziomie europejskim - w tej kwestii nie ma natomiast pełnej zgody. - Kierunkowa decyzja jest "za", różnica polega jednak na tym, że państwa północne, w tym również Polska, chcą utrzymania czasu letniego, a kraje południowe chcą zimowego - powiedział nam Motyka.
Unia Europejska od 2018 roku dyskutuje nad tym, kiedy zaprzestać przestawiania wskazówek zegarów. Jednak wybuch pandemii Covid-19 i atak Rosji na Ukrainę spowodował, że prace ugrzęzły w martwym punkcie.
Ze względu na to, że nie udało się uchylić unijnej dyrektywy dotyczącej okresu obowiązywania czasu letniego i zimowego, państwa członkowskie zostały zobligowane do przyjęcia kolejnego harmonogramu czasu letniego, określającego daty jego rozpoczęcia i zakończenia na lata 2022-2026.
Jednak 2026 rok zbliża się wielkimi krokami, a porozumienia w sprawie zmiany czasu na poziomie europejskim wciąż brak. Polska zamierza w tej sprawie odegrać ważną rolę w Brukseli.
Jak poinformowało nas Ministerstwo Rozwoju i Technologii, temat zmiany czasu ma stać się jednym z ważniejszych podczas zbliżającej się polskiej prezydencji w Unii Europejskiej, która rozpocznie się 1 stycznia 2025 roku.
"Kierownictwo MRiT chce odejść od sezonowej zmiany czasu, a intensyfikacja działań w tym zakresie nastąpi w trakcie zbliżającej się prezydencji Polski w UE" - przekazał nam resort rozwoju.
Ministerstwo dodaje, że zmiana nie jest jednak taka łatwa. "Ze względu na ścisłe powiązania gospodarcze, konieczne jest uzyskanie jednomyślności wszystkich państw UE w tym zakresie" - usłyszeliśmy w MRiT.
Przed eurowyborami walkę ze zmianą czasu w Parlamencie Europejskim zapowiadała Lewica. - To od krajów członkowskich w Radzie zależy, czy i kiedy coś z tym tematem się wydarzy - przekazał nam europoseł Robert Biedroń. - My jako Nowa Lewica będziemy nadal o to postulować - dodał.
Jednak pół roku od wyborów niewiele się w tej sprawie wydarzyło. - W nowym składzie PE trwają dyskusje nad zwróceniem się do KE oraz Rady, aby powrócić do tego tematu - mówi Biedroń. - Irlandczyk Sean Kelly niedawno rozesłał mejla do wszystkich europosłów z propozycją, aby formalnie zrobić to w najbliższym czasie - dodał.
UE chciała pożegnać zmianę czasu już w 2018 roku. Za sprawą Finlandii, która przewodziła wtedy w Radzie UE, stosowny wniosek został przedstawiony w Komisji Europejskiej. Parlament Europejski poparł ten wniosek głosami 410 za, wobec 192 głosów przeciw. Przez państwa członkowskie przetoczyła się prawdziwa debata na ten temat.
W badaniu przeprowadzonym wśród 4,6 miliona obywateli państw członkowskich UE aż 84 proc. poparło porzucenie pomysłu zmieniania czasu.
I choć tempo prac wydawało się zadowalające, a zegarki mieliśmy po raz ostatni przestawić w 2021 roku, wszystko pokrzyżowały nieprzewidziane zdarzenia. Kolejne miesiące przyniosły wybuch pandemii Covid-19 (2020 r.), atak Rosji na Ukrainę (2022), a także kryzys energetyczny i wysoką inflację. Prace nad zaprzestaniem zmieniania czasu w obliczu tak poważnych wyzwań zeszły na plan dalszy.
Pomysł zmiany czasu narodził się jeszcze pod koniec XIX wieku. Miało to związek z postępującą elektryfikacją. Zmiana czasu miała pozwolić na lepsze wykorzystanie światła słonecznego, co miało przynieść oszczędności.
Pierwszy raz zmianę czasu wprowadzono w życie dopiero podczas I wojny światowej - w 1916 na swoich terenach wprowadzili ją Niemcy. Takie działanie miało również oszczędzać paliwo, podstawę wojennego przemysłu. Pomysł szybko podchwyciły inne państwa. Jeszcze przed końcem wojny zaadaptowali go Amerykanie.
Zmiana czasu na zimowy nastąpi w nocy z soboty 26 października na niedzielę 27 października 2024 r. Wtedy wskazówki zegarów będziemy musieli cofnąć z godz. 3.00 na 2.00.
Październikowa zmiana czasu oznacza, że w ostatni weekend października będziemy spać dłużej.
W Polsce czas zmieniamy dwa razy do roku nieprzerwanie od 1977 roku.
Sebastian Tałach