Coraz mniej zaufania do leków
W tym roku w Małopolsce było już 300 zgłoszeń niepożądanych działań leków. To tyle, co w 2006 roku w całym kraju. Regionalny ośrodek monitorowania niepożądanych działań leków Zakładu Farmakologii Klinicznej CM UJ w Krakowie przyjął tylko w minionym tygodniu dziewięć raportów o niekoniecznie prawidłowym działaniu leków - dowiedziała się "Gazeta Krakowska".
- To nie jest efekt "afery strzykawkowej", bo po poprzedniej głośnej sprawie - corhydronu, wcale tych raportów tak nagle nie przybyło. Po prostu w Małopolsce coraz więcej osób rozumie wagę problemu - podkreśla dr Jarosław Woroń z regionalnego ośrodka. Zgłaszać należy nie tylko ewidentne przypadki, ale też każdy, w którym wystąpi nasilona reakcja właściwie przewidywana, opisana w ulotce:? Jest różnica, jeśli jakiś problem, na przykład wysypka, wystąpi nie u jednego pacjenta na sto, lecz u trzydziestu. Takiego zgłoszenia nie należy się bać, wystarczy podejrzenie - podkreśla dr Woroń.
Małopolscy lekarze i farmaceuci to główne dwie grupy zgłaszające niepokojące reakcje pacjentów na leki.- Ustawa zaostrzająca wymagania, między innymi poszerzająca grono osób zobowiązanych do zgłaszania niepożądanych działań leków, wciąż czeka na uchwalenie. Jednak obowiązujące przepisy nie są złe. Chodzi tylko o zmianę świadomości - taki raport nie jest jest żadnym donosem, nikomu nie szkodzi. To kwestia bezpieczeństwa - podkreśla dr Leszek Borkowski, prezes Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych.
Według Światowej Organizacji Zdrowia na tysiąc lekarzy powinno przypadać rocznie ok. 50 raportów o niepożądanym działaniu leków. W Polsce praktykuje ponad 100 tys. lekarzy, czyli liczba raportów powinna sięgać 5000. Obowiązek zgłaszania takich przypadków mają też farmaceuci, pielęgniarki, położne. Nowa ustawa m.in. zobowiąże do tego również ratowników medycznych i felczerów. W Wielkiej Brytanii rocznie przesyła się ponad 30 tysięcy raportów. W Polsce w ub.roku było ponad 300.