Cypr na krawędzi politycznej i gospodarczej katastrofy
W czwartek 4 sierpnia prezydent Cypru rozpoczął reorganizację rządu. Zabieg ten ma zwiększyć skuteczność działań ratunkowych w obliczu pogłębiającego się kryzysu politycznego, który negatywnie odbija się na nadwerężonej gospodarce wyspy.
W tej sytuacji wzrastają obawy, że Cypr stanie się kolejnym krajem, który zmuszony będzie prosić Unię Europejską o pomoc finansową. Kryzys szkodzi również prowadzonym pod egidą ONZ rozmowom pokojowym, mającym na celu doprowadzenie do zjednoczenia wyspy, podzielonej od czasu tureckiej interwencji zbrojnej z 1974 r.
Większość spośród ministrów w liczącym jedenastu członków gabinecie prawdopodobnie zachowa swoje stanowiska. Nowi szefowie resortów zostaną natomiast zwerbowani z szeregów komunistycznej partii AKEL prezydenta Dimitrisa Christofiasa - informują lokalne media.
Wszystko wskazuje na to, że nie powiodła się próba włączenia do rządu polityków opozycyjnych - negocjacje dotyczące kluczowego resortu gospodarki nie przyniosły rozstrzygnięcia. Według doniesień, objęcie tej posady proponowano byłemu ministrowi gospodarki, Michalisowi Sarrisowi, a także byłemu członkowi unijnego Trybunału Obrachunkowego, Kikisowi Kazamiasowi.
Zmiany w dwupartyjnym cypryjskim rządzie są wynikiem wycofania się zeń mniejszościowego koalicjanta. W wyniku tego posunięcia prezydent Christofias utracił parlamentarną większość, przez co trudniejsze staje się wprowadzenie niezbędnych rozwiązań oszczędnościowych i załatanie dziury budżetowej, która w tym roku wzrosła dwukrotnie.
Centrowa partia DIKO zerwała koalicję w środę 3 sierpnia, w wyniku sporu z AKEL, którego przedmiotem był sposób rozwiązania ekonomicznych problemów kraju. Pogłębiły się one po katastrofalnej eksplozji w składzie amunicji w bazie marynarki wojennej, w następstwie której wyłączona została największa cypryjska elektrownia, co pozbawiło dostępu do energii większą część wyspy. Partie rządzące były również podzielone w kwestii stanowiska Cypru w toczących się negocjacjach pokojowych: DIKO - mająca 9 miejsc w liczącym 56 członków parlamencie (AKEL posiada ich 19) - opowiadała się za większą dyscypliną budżetową w gospodarce, a w polityce za zaostrzeniem kursu wobec władz okupowanej przez Turcję północnej części Cypru.
Wcześniej, bo w ubiegłym roku, koalicję opuściła też socjalistyczna partia EDEK, posiadająca 5 miejsc w parlamencie, motywując swoją decyzję nazbyt ugodowym stanowiskiem prezydenta Christofiasa w rozmowach pokojowych.
Upadek koalicji pogorszył tylko już i tak złą sytuację Dimitrisa Christofiasa. Prezydent jest powszechnie krytykowany, a sondaże pokazują, że aż 7 na 10 Cypryjczyków jest niezadowolonych z obecnej administracji.
Od 11 lipca przed siedzibą prezydenta w Nikozji odbywają się regularne demonstracje, w których uczestniczą rozwścieczone tłumy. To właśnie tego dnia doszło do wybuchu kontenerów ze skonfiskowaną irańską amunicją. W jej wyniku zginęło 13 osób, w tym także dowódca cypryjskiej marynarki wojennej. Eksplozja, po której do dymisji podali się minister obrony i minister spraw zagranicznych, zmusiła również władze Cypru do importu energii z Grecji i z tureckiej części wyspy. Rozwiało to wszelkie nadzieje na wzrost gospodarczy w bieżącym roku.
Zarówno na Cyprze, jak i poza jego granicami, nie brak osób, dla których sytuacja na tej niewielkiej śródziemnomorskiej wyspie - której udział w gospodarce strefy euro wynosi zaledwie 0,2 proc., ale której geostrategiczne znaczenie o wiele trudniej jest oszacować - dosłownie grozi eksplozją.
- Nie widzieliśmy takiego gospodarczo-polityczno-społecznego wrzenia na Cyprze od czasu tureckiej inwazji w 1974 roku - mówi John Sitilides, dyrektor programu rozwoju zawodowego amerykańskich dyplomatów w Grecji i na Cyprze, realizowanego przez Departament Stanu USA. Kiedy dołożyć do tego sytuację w Turcji, gdzie w ubiegłym tygodniu do dymisji podała się większość dowództwa tamtejszej armii, a polityka zagraniczna powszechnie uważana jest za niestabilną, otrzymujemy "potężną mieszankę", mówi Sitilides.
W istocie Cypr boryka się nie tylko z problemami wewnętrznymi. Kraj ten odgrywa zasadniczą rolę w kontekście regionu i Europy. Wynik nadzorowanych przez ONZ rozmów pokojowych rozstrzygnie, czy Turcja - obecnie jedyne państwo na świecie, które uznaje samozwańczą Turecką Republikę Cypru Północnego - przystąpi do Unii Europejskiej.
- Na Cyprze od dawna skupia się duża część wysiłków międzynarodowej dyplomacji, a także obaw międzynarodowej społeczności. Głównym tego powodem jest znaczenie wyspy dla ewentualnej akcesji Turcji do UE, a także dla planów operacyjnych NATO. Obecnie presja, by rozwiązać ten problem, jest jeszcze większa - mówi Sitilides, dodając, że prezydent Cypru będzie miał niełatwe zadanie, starając się ułagodzić swoich obywateli z jednej strony, a międzynarodową społeczność z drugiej. - Musi być stanowczy w swoich działaniach.
Według Victora Roudometofa, profesora socjologii na Uniwersytecie Cypryjskim, jedynym komunikatem wysłanym przez Cypr w świat jest jak na razie smutna prawda o tym, że jednopartyjny, mniejszościowy gabinet będzie miał ogromne trudności z rządzeniem. - Konstytucyjnie jego funkcjonowanie jest możliwe, ale w praktyce nie może on rządzić - mówi Roudometof. - Każdy przedstawiony przezeń projekt ustawy będzie musiał być okupiony negocjacjami z pięcioma partiami opozycyjnymi. Nie widzę dla nich innej możliwości przetrwania, niż objęcie unijnym mechanizmem wspomagającym.
- Rząd nie mówi tego głośno, ale wydaje się to nieuniknione - dodaje Roudometof, podkreślając, że już w zeszłym roku trzech byłych ministrów finansów Cypru ostrzegało, że kraj ma poważne problemy ekonomiczne.
W lipcu Athanassios Orphanides, prezes cypryjskiego banku centralnego i członek Rady Zarządzającej EBC, wystosował komunikat, w którym bez ogródek stwierdził, że Cypr może być zmuszony do zwrócenia się do UE o pomoc finansową - jako kolejny kraj po Grecji, Portugalii i Irlandii - jeśli planowane cięcia wydatków nie zostaną szybko wprowadzone w życie. Wkrótce potem agencje ratingowe Moody's i Standard & Poor's obniżyły rating Cypru, tłumacząc ten fakt politycznym zamętem na wyspie i zależnością tamtejszych banków od sytuacji w ogarniętej kryzysem Grecji.
Czytaj raport specjalny Biznes INTEIRA.PL o kryzysie w Grecji
Na początku tego tygodnia również Bank Cypryjski, największy pożyczkodawca na wyspie, wezwał do podjęcia "natychmiastowych i skutecznych działań", by zapobiec konieczności zwrócenia się o zagraniczną pomoc. Bezpośrednim impulsem do tego apelu stało się upublicznienie oficjalnych danych dotyczących deficytu budżetowego, który w pierwszej połowie br. wzrósł do 3,47 proc. w porównaniu z 1,89 proc. w analogicznym okresie w roku ubiegłym. Wybuch społecznego niezadowolenia sprawił, że rząd w Nikozji pospieszył z zapewnieniem, że pieniędzy na potrzeby państwa wystarczy do grudnia. Dodatkowo Bruksela oświadczyła, że na chwilę obecną nie ma mowy o pakiecie ratunkowym dla Cypru.
Prof. Roudometof uważa, że prezydent Christofias powinien skoncentrować się teraz na gospodarce, a chwiejący się proces pokojowy powinien na jakiś czas zejść na dalszy plan.
Christofias już odwołał zaplanowane na piątek spotkanie z przywódcą cypryjskich Turków, Dervisem Eroglu, odkładając tym samym trudne negocjacje na koniec miesiąca. Roudometof podkreśla jednak, że prezydenta czeka jeszcze jedno trudne zadanie, a mianowicie - dokończenie projektu planu oszczędnościowego, który miał omawiać z przywódcami opozycji jeszcze 11 lipca. Wtedy jednak nastąpiła tragiczna eksplozja, w wyniku której polityczny krajobraz Cypru pogrążył się w chaosie. Dodatkowo Christofias musi zdobyć szerokie polityczne poparcie dla proponowanych przezeń cięć wydatków i reform.
- Sam tego nie dokona - konkluduje prof. Roudometof. - To prawdziwa "mission impossible".
Niki Kitsantonis
New York Times / International Herald Tribune
Tłum. Katarzyna Kasińska
Śródtytuły pochodzą od redakcji INTERIA.PL
Inflacja, bezrobocie, PKB - zobacz dane z Polski i ze świata w Biznes INTERIA.PL