Cyrkowe spodnie warte miliony
Komitety olimpijskie wielu państw obiecały zawrotne premie swoim reprezentantom za medale podczas zimowych igrzysk olimpijskich w Vancouver, lecz Norwegowie jechali do Kanady ze świadomością, że ich olimpijskie bonusy są równe zero.
Norweski komitet olimpijski i federacje sportowe nigdy i z zasady nie płacą za miejsca na podium. Nie szczędzą jednak pieniędzy na przygotowania i obie strony "interesu" dokładnie wiedzą, o co chodzi - o pieniądze z reklam i od sponsorów, które napływają wielkimi falami po zwycięstwach. Czasami jednak są to premie zupełnie niespodziewane.
Podczas, kiedy norwescy biegacze, skoczkowie i łyżwiarze mieli obiecane solidne premie od sponsorów, najbiedniejszą drużyną w reprezentacji Norwegii byli curlingowcy, traktowani nieco jako "nadbagaż". Z racji tego, że kamienie do gry dostarcza organizator, pojechali do Kanady tylko z walizeczkami. Z braku funduszy za ostatnie prywatne pieniądze kupili najtańsze na rynku stroje z magazynu resztek amerykańskiej firmy ubierającej m.in. cyrkowców. Spodnie w kolorowe romby nie dość, że wytrącały z równowagi poważnych rywali, to po zdobyciu srebrnego medalu przyniosły wielomilionowy kontrakt reklamowy.
Kiedy Norwegowie wyszli na pierwszy mecz, na trybunach wybuchły gromkie oklaski, a rywale zataczali się ze śmiechu. W końcu curling to poważny sport, na równi z krykietem, golfem i polo, a w tradycyjnym dżentelmeńskim świecie obowiązują niepisane zasady dotyczące etykiety, a zwłaszcza stroju.
- Do końca nie wiedzieliśmy, jak się ubrać na olimpiadę. Koszulki były łatwe, ponieważ jest to polo z naszytą flagą, lecz na spodnie nie mogliśmy się zdecydować. W ostatniej chwili kolega z drużyny, nic nie mówiąc pozostałym, zamówił przez internet właśnie takie, widząc je tylko na zdjęciach. W rzeczywistości okazały się strojami cyrkowymi, lecz w przepisach międzynarodowej federacji curlingu nie ma nic na temat ubioru - powiedział kapitan norweskiej drużyny Tom Ulsrud.
Kiedy jednak "cyrkowcy" zaczęli wygrywać mecz po meczu, zaczęło się robić o nich głośno i zostali laureatami nagrody kanadyjskiej telewizji za najciekawszy strój olimpijski. Telewizje z całego świata, z amerykańskim NBC na czele, robiły sobie żarty, a przegrywający oskarżali ich o świadome... dekoncentrowanie. Kiedy jednak król Norwegii Harald, obecny na wszystkich meczach Norwegów, zamówił sobie na 73. urodziny, które obchodził w Vancouver, właśnie taki strój, wiadomość obiegła świat.
- Bardzo mi się podobają te spodnie i chciałbym takie mieć. Widać, że ci sportowcy naprawdę bawią się swoją dyscypliną, podczas gdy wszyscy inni wyglądają w swoich czarnych spodniach na bardzo poważnych - mówił król Harald podczas ceremonii wręczania "prezentu" zaraz po wygranym meczu ze Szwajcarią.
Norwegowie zdobyli srebrny medal i producent podpisał już z nimi gigantyczny kontrakt sponsorski.
- Pieniądze się tym chłopakom należą. Nasza sprzedaż wzrosła o ponad 300 proc., a strony internetowe odwiedza dziesięć razy więcej klientów niż przed igrzyskami. Poza tym uzyskaliśmy zupełnie przypadkowo bezpłatną reklamę w mediach całego świata - powiedział w norweskiej telewizji NRK ubrany w kompletny garnitur w kolorowe romby Larry Jackson, szef firmy Loudmouth Golf z Kalifornii, która ubiera m.in. kontrowersyjnego golfistę Johna Daly. Jackson przyjechał do Vancouver zaraz po programie NBC's Today Show, w którym głównym tematem były stroje Norwegów.
- Kontrakt sponsorski był zupełnie nieoczekiwany. Uprawiamy ten sport dla zabawy i sam wyjazd na olimpiadę był już dla nas bonusem. Zostaliśmy jednak docenieni. Kiedy przyszedłem do pracy w Oslo, moje krzesło było owinięte srebrną folią, lecz prawdziwym wyróżnieniem był widok mojego szefa w cyrkowych spodniach - powiedział Tom Ulsrud.
Zbigniew Kuczyński