Czeka nas szok medyczny?

Tonący okręt polskiej służby zdrowia opuszczają lekarze i pielęgniarki. Złamanie nogi, przeziębienie, poród, ból żołądka... - wszystkie problemy zdrowotne mogą w bardzo krótkim czasie okazać się dla Polaków poważnymi dylematami. Czy to oznacza, że niedługo wróci do łask "zawód" znachora?

Obecnie cała zachodnia Europa poszukuje polskich specjalistów medycyny. Nasze pielęgniarki już od pewnego czasu zarabiają miesięcznie niepomiernie więcej w Norwegii czy Finlandii niż Polsce mogłyby zarobić przez pół roku. Trudno się dziwić, że chętnie wyjeżdżają, skoro pielęgniarka w Austrii zarabia 3200 euro (brutto) na miesiąc i to pracując jedynie 32 godziny tygodniowo. Lekarz z II stopniem specjalizacji otrzymuje 4000 euro (brutto) i warto odnotować, że pensji tych dostaje 14 na rok. Wiedeńscy lekarze i pielęgniarki podpisują kontrakt z magistratem /AKH/. Zwolnić ich z pracy można jedynie za narkotyki, alkohol lub wyrokiem sądu w sprawie karnej.

Reklama

Braki kadrowe

Według danych dziennika "Rzeczpospolita" z połowy września br., Polskę chce opuścić ok. 2,5 tys. lekarzy (czynnych zawodowo jest ok. 100 tys.), a ponieważ liczba wyjeżdżających wzrasta w postępie geometrycznym, można śmiało założyć, że obecnie jest coraz więcej chętnych do opuszczenia Polski. Brak na razie statystyk, ilu już zdecydowało się na ten krok. Najczęściej wyjeżdżają lekarze młodzi, zaraz po studiach oraz - co najbardziej niepokojące - specjaliści.

Podobnie przedstawia się problem z liczbą pielęgniarek w Polsce: tu mamy deficyt 50 tys. osób: powinno ich pracować 300 tys. a dysponujemy jedynie 250-tysięczną armią, której szeregi zaczynają jeszcze topnieć za sprawą atrakcyjnych ofert zagranicznych oraz braku perspektyw na normalną pensję w Polsce.

Nasilony po 1 maja odpływ sił medycznych z naszego kraju powinien wzbudzić duży niepokój ministra zdrowia. Czemu się jednak tak nie dzieje? Najprawdopodobniej liczy on na zainteresowanie się wolnymi posadami w polskich szpitalach przez naszych wschodnich sąsiadów, którzy nasz kraj traktują jak Eldorado, wobec perspektyw, które są im proponowane na Ukrainie, Białorusi czy w Rosji.

Czym kusi Ameryka? Federacja Polonijnych Organizacji Medycznych opublikowała na swoich stronach wspomnienia młodego studenta, który odbył staż w jednym z amerykańskich szpitali. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie pewne uczciwe dane, które ów młody człowiek zamieścił, a które dotyczyły zarobków kadry medycznej w Stanach Zjednoczonych.

Dla zarabiających 800 czy 1000 zł szeregowych pracowników polskich ośrodków medycznych, dane te mogą być szokujące. A zatem:
- pomocnik pielęgniarki - pracownik szpitala o najniższych kwalifikacjach, odpowiedzialny m.in. za mierzenie ciśnienia czy temperatury ciała zarabia średnio 13 dolarów na godzinę, czyli 3200 dolarów na miesiąc;
- pielęgniarka - zakres obowiązków mniejszy niż w Polsce, zarabia ok. 4800 dolarów miesięcznie;
- rezydent - swoją pracę zaczyna od razu po czteroletnich studiach otrzymując tytuł "doktora" - mniej więcej 3000 dolarów na miesiąc;
- lekarz specjalista - 4 lata studiów, 4 lata rezydentury, 2 lata subspecjalizacji: w państwowym szpitalu - 100 tys. dolarów rocznie. Jeśli będzie przebojowym i dobrym specjalistą, może osiągnąć nawet i 200 tys. dolarów na rok.

Bez płacy nie ma... leczenia

Czy do problemu z odpływem sił medycznych dojdą też kolejne fale strajków, jeśli rząd nie zaakceptuje propozycji związkowych lekarzy i pielęgniarek? Zdecydowanie nie wolno doprowadzić do sytuacji, w której o nasze zdrowie dbać będą kiepsko opłacani pracownicy szpitali i ośrodków zdrowia zaraz po ukończeniu nauki. Więc kto będzie nas leczył? Kto wreszcie uleczy polską służbę zdrowia?

W pierwszej połowie września Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy (OZZL) zaapelował do ministra zdrowia o zapewnienie w budżecie Narodowego Funduszu Zdrowia na 2005 rok 12,5 mld zł na płace dla lekarzy. Pielęgniarki i położne chcą, żeby w przyszłym roku na wypłatę wynagrodzeń zagwarantowano ok. 11 mld zł. Ten apel to reakcja środowisk medycznych na powołanie zespołu ekspertów, który ma przygotować tzw. Zieloną Księgę na temat finansowania ochrony służby zdrowia w Polsce.

Według ministra Marka Balickiego, potrzebna jest kompleksowa analiza w różnych obszarach finansowania tego sektora. - Po pierwsze, analiza źródeł i mechanizmów pozyskiwania środków, po drugie, kosztów udzielania świadczeń, i po trzecie, zapotrzebowania na usługi zdrowotne - uzasadniał powołanie zespołu min. Balicki.

Środowiska medyczne obawiają się jednak, że analizy kosztów udzielania świadczeń nie uwzględnią tak istotnej pozycji, jaką są płace pracowników. Według OZZL, wadą powołanego przez ministra zespołu jest to, że nie ma w nim przedstawicieli pracowników służby zdrowia.

OZZL oszacował, że na pensje dla lekarzy w budżecie Funduszu powinno znaleźć się rocznie 12,5 mld zł. W Polsce jest ok. 100 tys. lekarzy pracujących w placówkach finansowanych ze środków publicznych. Zdaniem OZZL, płaca jednego lekarza powinna wynosić trzy przeciętne płace krajowe, czyli 6,9 tys. zł brutto miesięcznie (ok. 4,4 tys. zł netto).

Takich wyliczeń dokonał także Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP). Według nich, na płace dla tej grupy zawodowej w przyszłym roku Fundusz powinien zabezpieczyć ponad 10,9 mld zł.

W ocenie OZZPiP pensja pielęgniarki powinna wynosić dwie przeciętne płace krajowe, czyli 4,6 tys. zł brutto (ok. 2,7 tys. zł netto). Pielęgniarek i położnych pracujących w placówkach finansowanych ze środków publicznych jest 199 tys.

Zespół ma opracować raport na temat finansowania służby zdrowia do 15 października. Następnie minister zdrowia zainicjuje debatę publiczną na ten temat i w jej efekcie powstanie Biała Księga, która wprowadzi już rekomendacje konkretnych decyzji.

Na własnej łasce?

Finanse są więc podstawowym elementem zmasowanego wyjazdu polskich sił medycznych, o których nie od dziś wiadomo, że ich wiedza medyczna w niczym nie ustępuje wykształconej kadrze lekarskiej czy pielęgniarskiej poza granicami Polski. Kształcimy zatem świetną kadrę medyczną, która troszczyć się będzie o starzejące się europejskie czy inne zachodnie, dobrze płacące społeczeństwo.

Czy to oznacza, że nadchodzi czas, byśmy sami zaczęli się troszczyć o siebie i kumulować wiedzę medyczno-ludową? Czy to oznacza, że aktualne będzie hasło "Polaku, lecz się sam"? Jak powstrzymać ten medyczny exodus?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: zdrowie | Michał Czekaj | służby. | OZZL | lekarze | szok | pielęgniarki | medyczny | zarobki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »