Czekając na referendum

Co będzie po 8 czerwca? Logika nakazywałaby odpowiedzieć: zgodnie z kalendarzem, 9 czerwca. Poza tym świat będzie nie tylko ten sam, ale i taki sam. Te same, i takie same, będą żony, drogi, samochody, nawet dziury w chodnikach.

Co będzie po 8 czerwca? Logika nakazywałaby odpowiedzieć: zgodnie z kalendarzem, 9 czerwca. Poza tym świat będzie nie tylko ten sam, ale i taki sam. Te same, i takie same, będą żony, drogi, samochody, nawet dziury w chodnikach.

Tak więc wszystko będzie takie samo, z wyjątkiem naszej sceny politycznej. Ta, przynajmniej przez pewien czas, będzie ta sama, ale z pewnością nie taka sama. Dlaczego?

Bo otóż można odnieść nieodparte wrażenie, że naszej sceny politycznej teraz zwyczajnie nie ma. Niby jest, a jakby jej nie było: premier Miller nie bije się z braćmi Kaczyńskimi (ogłosili oficjalny rozejm), wicepremier Kołodko nie boksuje się z ministrem Hausnerem (każdy odstawiony do swojego narożnika), decyzja w sprawie prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej - po referendum, decyzja w sprawie odwołania, bądź nie, prezesa Montkiewicza (lub ministra Czyżewskiego) - po pierwszej dekadzie czerwca. Jakakolwiek, nawet najdrobniejsza, ale i najważniejsza, decyzja jest odkładana. Wydaje się, iż niewiele brakuje, by na skierowane do rządu pytanie, ile jest dwa dodać dwa, uzyskać odpowiedź: przepraszam, odpowiemy po 8 czerwca, po referendum.

Reklama

Niedocenianie rangi i znaczenia referendum, w którym zdecydujemy, czy jest nam po drodze z Europą, czy niekoniecznie, jest największym i niewyobrażalnym błędem. Zamykanie jednak z tego powodu kraju na cztery spusty jest jakimś totalnym nieporozumieniem. Przecież ludzie normalnie pracują (ci, którzy pracę mają), szukają pracy (ci, którzy jej nie mają), wytwórcy wytwarzają, sklepy handlują, słowem: wszystko się kręci. I referendum, czy cokolwiek innego, poza jakimiś kataklizmem, tego nie wstrzyma.

Zarzuca się przeciwnikom naszej integracji z Unią Europejską naiwność, bezalternatywność, brak myślenia o przyszłości. I to wszystko prawda. Tylko jak wobec tego ocenić zachowanie rządu, który sprawia wrażenie, że odkłada wszystko na po referendum? Czy wtedy wszystko samo się rozwiąże? Oczywiście wiele zależy od wyniku.

I chociaż trudno sobie wyobrazić, byśmy podjęli inną decyzję niż TAK, to niezależnie od tego, jaka będzie, problemy również, jak te żony, samochody i dziury w chodnikach, pozostaną te same i takie same. Odkładanie ich nic nie zmieni. No może chyba tylko to, że ich rozwiązywaniem zajmą się już inni.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: dziury | Michał Czekaj | samo | żona | referendum. | samochody | Co będzie | 9 czerwca | referendum
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »