Czekasz na dodatek węglowy? 30 dni na wypłatę to fikcja. Będą zmiany

Dodatek węglowy. To, co wydawało się dość prostą operacją, nagle zaczyna przerastać samorządy gminne. W trakcie przyjmowania wniosków codziennie ustawiają się długie kolejki, zmieniają się warunki udzielania. Nieprecyzyjne prawo jest łatane na bieżąco. Zresztą, pieniędzy na wypłaty dodatków węglowych i tak jeszcze nie ma…

  • Polacy jak zwykle okazali się mistrzami w znajdowaniu luk prawnych. 
  • Aktywność związana z możliwością wnioskowania o dodatek węglowy ujawniła, że przepisy są wyjątkowo dziurawe. 
  • Sprawdziliśmy, jak wygląda sytuacja w gminach. Można ją opisać jednym słowem: panika.

"To nas trochę przerasta"

Większość gmin nie jest nawet w stanie weryfikować wniosków o dodatek węglowy.

- Cały czas je przyjmujemy, kolejki ustawiają się od rana, a my musimy już te wnioski analizować - skarży się urzędnik w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w podwarszawskiej Kobyłce. 

Reklama

Okazuje się, że po publikacjach prasowych wiele osób staje w kolejce po raz drugi - tym razem z korektą. Niektórzy "odkrywają", że w ich domu mieszka kilka rodzin. Jednak jednoznacznych wytycznych brakuje. 

- Wygląda na to, że jako urzędnik muszę przyjąć każdy wniosek, jaki jest złożony. To wcale nie oznacza, że każdy z wnioskodawców otrzyma dodatek węglowy - dodaje przedstawiciel MOPS.

Kiedy wypłata dodatku węglowego? 30 dni to termin nierealny

Obecnie gminy mają czas do 30 dni na rozpatrzenie wniosku i wypłatę pieniędzy. Tyle że w wielu przypadkach jest to termin niezbyt realny. 

- Zainteresowanie dodatkiem węglowym przerosło nasze oczekiwania - mówi pracowniczka Ośrodka Pomocy Społecznej w Gromniku. Wszystko wskazuje jednak na to, że pieniędzy na wypłaty i tak na razie praktycznie nigdzie nie ma. Zapewne dlatego właśnie ministerstwo klimatu zaczęło apelować o wstrzymanie się z rozpatrywaniem wniosków i przedłużyło czas na wypłaty do 2 miesięcy. 

- Uszczelniamy przepisy w zakresie składania wniosków - tłumaczyła wczoraj Anna Łukaszewska-Trzeciakowska, wiceminister resortu.

Planowane jest wprowadzenie kilku poprawek do ustawy o wsparciu odbiorców ciepła. Pojawi się m.in. dopisek, że na jeden adres przypada jedno dofinansowanie - powiedział na konferencji Marek Suski, szef sejmowej Komisji do Spraw Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych.

- Zgłosimy kilka poprawek, to odpowiedź na informacje, że do jednorodzinnych małych domków meldują się kuzyni i znajomi (chętni do pobierania wsparcia - red.). Będzie poprawka mówiąca o tym, że jeden adres to jedna możliwość dofinansowania - powiedział.

Pojawi się też możliwość przeprowadzenia przez gminy wywiadu środowiskowego. - Chcemy, by dodatek trafiał do potrzebujących, a nie był źródłem zarobkowania - podkreślił.

Dodał, że za składanie fałszywych oświadczeń będzie odpowiedzialność karna. - Prosimy nie wykorzystywać tej  ustawy, bo to może wiązać się z kłopotami - ostrzegł.

Będzie też możliwość wydłużenia terminów wypłaty dodatku węglowego przez gminy z 30 do 60 dni.

Czytaj także: Jeden dodatek węglowy na jeden piec. Kto dostanie dopłatę do węgla?

Dodatek do ogrzewania w Sejmie. Jakie będzie wsparcie?

W międzyczasie Sejm zaczął właśnie obrady nad dodatkami dla osób używających inne źródła ogrzewania. To zwiększy pulę środków przeznaczonych z budżetu na ten cel, ale i możliwe, że wydłuży oczekiwanie na wypłaty.

W zależności od wykorzystywanego paliwa, wysokości dodatków energetycznych dla gospodarstw domowych mają się różnić i wynosić od 500 do nawet 3000 zł:

  • 500 zł gdy wykorzystywany jest gaz LPG,
  • 1000 zł dla tych, którzy używają do ogrzewania drewna kawałkowego,
  • 2000 zł dla korzystających z kotłów olejowych,
  • 3000 zł gdy ciepło wytwarzane jest dzięki pelletowi drzewnemu lub innemu rodzajowi biomasy (brykiet, słoma itp.)

Dodatki do ogrzewania mają być jednorazowe. Łącznie do ponad 6 milionów gospodarstw może trafić nawet 9,1 mld zł dofinansowania.

Czytaj także: Dwie proste sztuczki z lodówką pozwolą ci zaoszczędzić sporo pieniędzy

Ograniczone podwyżki ciepła systemowego. Wzrost o maksymalnie 40 proc.

- Blokujemy podwyżki na poziomie surowca, na poziomie 60 proc., co przełoży się na maksymalnie 40 proc. dla odbiorcy końcowego. (...) Będzie to oznaczało wsparcie w taryfie od 1 tys. 100 zł nawet do 3 tys. 900 zł dla każdego odbiorcy w cieple systemowym, czyli dla tych, którzy mieszkają w małych, dużych blokach, w dużych miastach, średnich miastach, wszyscy, którzy nie są sami dla siebie dostawcą ciepła, a ciepło mają z ciepłowni - tłumaczyła w Sejmie Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska.

Jak wskazała, ten rachunek, który otrzymają odbiorcy, będzie już z rekompensatą, pomniejszony. Formalności będą na poziomie ciepłowni i Urzędu Regulacji Energetyki - "który stoi na straży cen".

Krzysztof Maciejewski

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »