Czesi odkładają euro na później
Czechy mogą odłożyć datę wprowadzenia euro o co najmniej 3 lata wobec planowanej daty 2010 r. z powodu wzrostu inflacji - oceniają analitycy Ceskiej Sporitelnej AS, drugiego największego banku w Czechach.
"Czechy, które przystąpiły do UE w maju 2004 r., mogą nie być gotowe do przyjęcia euro nawet do, najwcześniej, 2013 r." - ocenił w poniedziałek David Navratil ekonomista CS. "Czechy mogą też mieć trudności w wystarczającym podwyższeniu wpływów z podatków i poprawieniu budżetu" - stwierdził podczas seminarium w Pradze. Dodał, że zaczyna sprawdzać się bardziej pesymistyczny scenariusz daty możliwego przyjęcia euro w tym kraju.
Już wcześniej, zarówno szef banku centralnego Czech Zdenek Tuma, jak i przewodniczący największej partii w Czechach Mirek Topolanek wątpili, aby możliwe było utrzymanie daty 2010 roku, jako terminu przyjęcia euro.
Czechy nie będą w stanie uporządkować sytuacji w finansach publicznych tak, aby przyjęcie euro nastąpiło przez końcem dekady, o ile rząd w Pradze nie zdecyduje się na zaostrzenie polityki fiskalnej, powiedział w zeszłym tygodniu wiceminister finansów Czech, Bohdan Hejduk. Zdaniem Hejduka, deficyt sektora finansów publicznych Czech wzrośnie w przyszłym roku do 4,2 procent Produktu Krajowego Brutto (PKB), wobec 3,3 procent zadeklarowanego w czeskim programie konwergencji. W 2008 roku deficyt ten spadnie jego zdaniem do 3,5 procent PKB, a rok później - do 3,2 procent.
Kraje aspirujące do przyjęcia euro zobowiązane są tymczasem ograniczyć deficyt do poziomu nieprzekraczającego 3 procent PKB. "Różnica (pomiędzy prognozami a kryterium strefy euro) pogłębia się, a nie zmniejsza. Nawet w 2009 roku prognozowany deficyt nie spadnie poniżej 3 procent PKB. Chyba że zostaną przeprowadzone reformy wydatków budżetowych" - powiedział Hejduk Reuterowi. Poprzedni rząd w Pradze planował, że Czechy przyjmą wspólną walutę w 2010 roku. Zdaniem większości analityków oraz przedstawicieli czeskiego banku centralnego, dotrzymanie tego terminu jest dziś jednak mało realne.