Czesi przestają przyjeżdżać do Polski na zakupy. "Zrobiło się drogo"
Czesi coraz rzadziej przyjeżdżają robić zakupy na polsko-czeską granicę. Choć ceny żywności w Czechach wciąż rosną, to do polskich sklepów wybierają się już tylko przy okazji dużych zakupów. Jednym z powodów malejącej "turystyki zakupowej" jest powrót 5-proc. stawki VAT na żywność w naszym kraju.
O szturmie czeskich klientów na przygraniczne dyskonty spożywcze w Polsce pisaliśmy w Interii w grudniu ubiegłego roku. Różnica w cenach była tak znacząca, że zakupy w polskich dyskontach wychodziły taniej, nawet po doliczeniu kosztów przeznaczonych na paliwo.
Teraz w polskich supermarketach jest już zdecydowanie mniej Czechów niż jeszcze kilka miesięcy temu, zwłaszcza w dni powszednie. Jak podaje portal novinky.cz, w Lidlu w Náchodzie jest często więcej klientów niż w sąsiedniej Kudowie-Zdroju.
Zdaniem jednej z Czeszek z Náchodska, "nie opłaca się jeździć do Polski na regularne zakupy", jeśli do lokalnego sklepu czy stacji benzynowej nie ma takiej odległości, jak w Czechach.
Powodem tego są podwyżki cen związane ze zniesieniem zerowej stawki VAT na żywność, kurs złotego oraz wyższa inflacja w porównaniu do Czech - wymienia portal.
Zakupy w popularnej w Czechach Biedronce nadal opłacają się dzięki aplikacji lub karcie. - Szacuję oszczędności w porównaniu z Czechami na może tysiąc, jeśli nie więcej. Ale muszę kupować takie ilości rzeczy, żeby się od razu nie zepsuły. Wtedy nie ma sensu przeliczać. Zawsze zarabiam - powiedziała kobieta czeskiemu serwisowi.
- Masło sprzedawane za sześć złotych, czyli prawie 36 koron, można kupić dwa razy taniej tylko przy zakupie przynajmniej trzech sztuk. I tak jest teraz niemal ze wszystkim - dodała kobieta. Inny z klientów zwrócił uwagę na mleko. - Pełnotłuste mleko kosztowało dziesięć koron za sztukę, ale musieliśmy kupić ich co najmniej sześć na kartę Mojej Biedronki. Nieważne, starczy na jakiś czas - przyznał klient z Trutnova przed marketem w Lubawce.
Czesi dobrze orientują się w rynku spożywczym w Polsce, i jak sami mówią, "skończyły się czasy, kiedy oszczędzali tysiące i wyjeżdżali z pełnym bakiem taniej benzyny".
- Po tym, jak ceny w Polsce również poszły w górę i kurs złotego oscyluje wokół sześciu koron, już tam nie jeżdżę. Te kilka rzeczy, których potrzebuję, kupuję ze znikomą różnicą w domu, a czasem nawet oszczędzam. Przynajmniej w przypadku benzyny, której cena i czas są porównywalne. Nie gromadzę zapasów - powiedziała portalowi jedna z klientek.
Według Czechów w Polsce wciąż jest jeden z asortymentów, który u nich pozostaje nieosiągalny - chodzi o sadzonki kwiatów i warzyw, które w maju są chętnie kupowane przez klientów. - Dostałam go tam za prawie połowę czeskiej ceny - powiedziała kobieta.
Jednak już warzywa, w przeciwieństwie do sadzonek, nie są zbyt tanie, nawet na straganach. Pod koniec ubiegłego tygodnia kilogram ziemniaków w Jeleniej Górze na Dolnym Śląsku za polską odmianę wczesną kosztował około sześćdziesięciu koron.
Jak kształtują się ceny innych produktów? Zeszłoroczne ziemniaki można kupić za osiemnaście koron (około 3 zł). Truskawki w zależności od jakości, od 72 do 96 koron za kilogram (13-17 zł). Tańsze w Polsce - według klientów - są nadal jabłka, które w wersji premium kosztują 27 koron za kg (około 5 zł), a także papierosy i wyroby tytoniowe.