Czy czeka nas "naukowa emigracja"?

Czy Unia Europejska ma szanse dogonić resztę świata: USA, Japonię czy Indie pod względem rozwoju technologicznego? Jeszcze tak, zakładając, że zmieni radykalnie swoje podejście do badań, rozwoju i innowacji. Eksperci Komisji Europejskiej ostrzegają, że UE powinna zweryfikować swoje obecne działania "zanim będzie za późno" .

Zdaniem ekspertów KE, którym przewodniczył były fiński premier Esko Aho, wszystko co UE obecnie robi w dziedzinie innowacyjności nie wystarcza, by stawić czoła konkurencji ze strony USA, Japonii, Chin czy Indii. Co więcej - biorąc pod uwagę obecne trendy, innowacyjna przepaść będzie się pogłębiać.

UE daleko w tyle

Żeby zapobiec katastrofie, pilnie potrzebny jest nowy pakt na rzecz badań i innowacji, który potwierdzi zobowiązania w tej dziedzinie wszystkich stron: państw, biznesu i partnerów społecznych i będzie wiążący w podobnym stopniu, co unijne zasady dotyczące wspólnej waluty euro.

Reklama

Nie oznacza to, że do lamusa ma odejść tzw. strategia lizbońska z 2000 roku, która zakładała, że do 2010 roku unijna gospodarka stanie się najbardziej konkurencyjna na świecie m.in. dzięki wsparciu badań i rozwoju. Dziś wiadomo już, że to nierealne, a UE nadal wydaje zastraszająco mało na badania i rozwój w porównaniu z Japonią i Stanami Zjednoczonymi (odpowiednio 1,93 proc. PKB, 3,15 proc. i 2,59 proc.).

"Obecne trendy prowadzą nas prosto ku wykluczeniu z grona ścisłej światowej czołówki mocarstw gospodarczych do 2030 roku" - napisano w raporcie Komisji Europejskiej.

Obietnice i budżety

Autorzy raportu przekonują, że konieczna jest "bardziej całościowa wizja". Wytykają przywódcom, że ich zapewnienia o priorytetowym traktowaniu badań i rozwoju nie znajdują odzwierciedlenia w budżetach, jakie sami piszą.

Główne zalecenie raportu to stworzenie europejskiego rynku innowacyjnego, przyjaznego dla przedsiębiorców, z dostępem do kapitału wysokiego ryzyka i szeroko rozumianą "sprzyjającą atmosferą". "Brak kapitału to główna bariera w inwestowaniu w badania i innowacje" - uważa Aho, ubolewając, że szereg czołowych europejskich firm decyduje się na innowacyjne inwestycje poza UE.

W Finlandii światowy sukces Nokii zaowocował powstaniem 3,5 tys. małych i średnich przedsiębiorstw. O ile jednak fińskie firmy chętnie inwestują w badania i rozwój, o tyle ogółem UE wypada blado na tle światowych konkurentów. Unijne spółki odpowiadają za 55 proc. tych inwestycji, podczas gdy za "normalną" sytuację Aho uznaje, gdy co najmniej dwie trzecie wydatków pochodzi z sektora prywatnego, przy założeniu, że wydatki te wynoszą 3 proc. PKB.

W opublikowanym w zeszłym tygodniu raporcie o innowacyjności w krajach UE Polska znalazła się na dalekim, 21 miejscu. Według raportu, w Polsce są złe warunki dla badań i rozwoju, m.in. z powodu nikłych środków przeznaczanych na nie w sektorze publicznym (0,43 proc. PKB w 2003 roku) i prywatnym (0,16 proc.).

Czy uda się w polskim budżecie wysupłać dodatkowe fundusze na sektor badań i rozwoju, by uchronić polskich badaczy i naukowców przed kuszącymi ofertami "naukowych emigracji"?

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: PKB | USA | emigracja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »