Czy nasz system bankowy ulegnie zakażeniu?

Ogromne straty globalnych banków amerykańskich i niektórych europejskich mogą rodzić pytanie, czy nasz system bankowy nie ulegnie zakażeniu, bo jest zdominowany przez inwestorów zagranicznych.

Ogromne straty globalnych banków amerykańskich i niektórych europejskich mogą rodzić pytanie, czy nasz system bankowy nie ulegnie zakażeniu, bo jest zdominowany przez inwestorów zagranicznych.

Zacznijmy od tego, że w interesującym nas obszarze nie ma jednoznaczności, bo np. nie ma jeszcze ogólnie uznanej i spójnej teorii funkcjonowania banków wielonarodowych. Obecność banków zagranicznych w krajach goszczących na gruncie teoretycznym ma swoje pozytywy i negatywy. Te pierwsze w sensie poprawy efektywności banków w krajach goszczących, drugie zaś sprowadzają się generalnie do spadku stabilności systemów bankowych w tychże krajach. Wytłumaczeniem oddziaływań pozytywnych ma być, przede wszystkim i zarazem paradoksalnie, fakt, że placówki banków zagranicznych nie mają pełnej autonomii decyzyjnej. Z drugiej zaś strony ich centrale mogą zachowywać się jako jednostki wspierające lub pożyczkodawcy ostatniej instancji w sytuacji kryzysu. Bardzo często też duże banki zagraniczne wchodzą w skład grup finansowych, które są w stanie kreować wewnętrzny rynek kapitałowy, centralizując równocześnie decyzje departamentów skarbowych w zakresie alokacji kapitału i regulowania płynności. Jest wtedy szansa, że podaż kredytów bankowych w krajach goszczących będzie bardziej stabilna, tzn. nie będzie drastycznie ograniczana w warunkach kryzysu. Oznaczałoby to dalej, że obecność banków zagranicznych może powodować, iż cały system bankowy kraju goszczącego będzie funkcjonował bardziej antycyklicznie, tzn. będzie nieco hamował nadmierną ekspansję w fazie ożywienia oraz łagodził głębokość recesji, nie redukując drastycznie podaży usług finansowych.

Reklama

Ponieważ jednak alokacja kapitału i kredytu w bankach międzynarodowych oparta jest na kalkulacjach przyszłych rentowności i ryzyka oraz oferowanych zabezpieczeniach w różnych regionach geograficznych oraz sektorach, może się zdarzyć, że w przypadku pogorszenia się koniunktury w jakimś kraju goszczącym staje się on mniej atrakcyjny w oczach zarządzających bankiem macierzystym. W ślad za tym podaż źródeł finansowania może zacząć maleć. Banki zagraniczne będą zatem zachowywały się procyklicznie. Sprawą otwartą jest więc wpływ netto ich obecności na przebieg koniunktury kraju gospodarza.

Bliższa ciału koszula?

Dotychczasowe rozważania wskazują, iż banki wielonarodowe bardzo mocno konfrontowane są z problemem typu "bliższa ciału koszula" i problemem "kapitał nie ma ojczyzny, ale kapitaliści tak". Istnieje przecież duża pokusa, by w sytuacji pogorszenia się koniunktury w kraju ich pochodzenia w pierwszym rzędzie ograniczać podaż kredytów na rynkach zagranicznych, szczególnie gdy bank macierzysty nie ma zbyt dużo funduszy pożyczkowych. Może się jednak zdarzyć, że za granicą cykl ekonomiczny znajduje się w innej fazie niż w kraju pochodzenia i są realne szanse na robienie opłacalnych interesów. Podobnie może wyglądać zachowanie banków wielonarodowych w sytuacji dobrej koniunktury w kraju macierzystym. Ogólnie bardzo duży wpływ na decyzje kredytowe ich central każdorazowo wywierać będzie kondycja finansowa banku-matki i konsekwencja w kierowaniu się zasadą optymalizowania relacji zwrot - ryzyko. Trzeba wreszcie wspomnieć i o tym, że potencjalnym zagrożeniem jest również możliwość zakażenia filii zagranicznej przez spółkę matkę poprzez wewnątrzgrupowe transfery zysków i strat oraz optymalizację podatkową.

Wpływ na zachowanie się placówki banku międzynarodowego na rynku goszczącym wywiera również strategia wchodzenia na niego. Jeśli placówka ta zakładana jest od nowa (inwestycja typu greenfield), często obserwuje się jej agresywne starania, by możliwie szybko uzyskać określony udział w rynku. Strategia ta wynika również z dążenia banku-matki do zachowania cały czas pełnej kontroli nad funkcjonowaniem filii zagranicznej. Bank wielonarodowy może wchodzić do innych krajów również na zasadzie przejmowania banków tam już istniejących (strategia take-over). Z reguły wówczas więzi między bankiem macierzystym a jego zagranicznymi filiami są luźniejsze niż w pierwszej strategii. Jeśli menedżment banku przejmowanego nie zostanie wymieniony, przez jakiś czas bank przejęty może też kontynuować poprzednią politykę biznesową.

Sama polityka i strategia oraz model biznesowy mają także wpływ na odmienność w funkcjonowaniu filii banków zagranicznych oraz banków miejscowych. Jeśli te pierwsze preferują podejście transakcyjne, to będą bardziej czułe na wahania koniunktury, regulując szybko np. podaż kredytów. Banki lokalne z kolei mają więcej możliwości, by tworzyć trwałe relacje ze swoimi klientami, dzięki czemu np. ich polityka kredytowa może być ukierunkowana na cały cykl ekonomiczny, tzn. są gotowe wesprzeć swoich klientów również w okresie dekoniunktury lub pogorszenia się ich kondycji ekonomicznej. Wreszcie, zachowanie obydwu typów banków wprost zależy od ich położenia finansowego: im jest ono lepsze, tym łatwiej wychodzą naprzeciw potrzebom ich klientów.

Empiria i teoria

Badań empirycznych jest znacznie więcej niż teoretycznych. Wynika z nich m. in., że faktycznie banki wielonarodowe są w stanie tworzyć wewnętrzne rynki kapitałowe. W ślad za tym zachowanie ich filii zagranicznych na rynku kredytowym jest mocno determinowane przez zasoby kapitału i płynności w centralach. Nie należą też do rzadkości sytuacje, gdy filie zlokalizowane w krajach o dynamicznym rozwoju mogą niemalże w całości przejmować wymienione zasoby i w ślad za tym agresywnie udzielać kredytów. Najczęściej jednak filie banków zagranicznych wpływały stabilizująco na podaż kredytów w krajach goszczących, szczególnie gdy pochodziły z różnych krajów i ich banki macierzyste były w dobrej kondycji. Niekiedy ten ostatni czynnik miał większe znaczenie niż struktura własnościowa sektora bankowego.

Z drugiej strony empiria dostarcza również mocnych dowodów na to, że banki zagraniczne mogą mieć destabilizujące działanie, szczególnie gdy prowadzą operacje transgraniczne, ich obecność na rynkach goszczących jest jeszcze krótkotrwała i bardzo rygorystycznie dążą do maksymalizowania rentowności skorygowanej o ryzyko. Nie ma natomiast zgodności wśród badaczy, jeśli chodzi o przekładanie się koniunktury kraju pochodzenia na ich politykę kredytową w krajach goszczących.

W obecnej dekadzie sporo już badań empirycznych przeprowadzono nt. wpływu strategii wchodzenia banków wielonarodowych na funkcjonowanie ich filii. W dużym stopniu są one zbieżne z założeniami teorii. I tak, strategia greenfield powodowała, że nowo utworzona filia dążyła do szybkiego wzrostu, często intensywnie korzystając z zasobów finansowych, kadrowych i know-how centrali. Niekiedy też stosowano niższe ceny na produkty bankowe, by stymulować ich sprzedaż. Z kolei strategia przejęć z reguły oznaczała pozostawienie poprzedniego menedżmentu, personelu wykonawczego oraz praktyk zarządczych, oczywiście z reguły tylko na pewien czas. Banki przejęte dłużej zachowywały też dosyć dużą autonomię w zakresie finansowania i polityki operacyjnej.

W krajach Europy Środkowo-Wschodniej jako całości banki przejmowane były nieco bardziej efektywne kosztowo niż banki zakładane od nowa przez inwestorów zagranicznych.

Nasza część Europy

Prawdopodobnie R. de Haas i I. Van Lelyveld przeprowadzili najnowsze badania empiryczne, których przedmiotem było zachowanie banków zagranicznych i rodzimych w dziesięciu krajach z Europy Środkowo-Wschodniej (Chorwacja, Czechy, Estonia, Litwa, Łotwa, Polska, Rumunia, Słowacja, Słowenia i Węgry). Okres analizy obejmował lata 1993-2000. Korzystając z bazy BankScope, przetworzono bilanse i rachunki zysków i strat z ponad 250 banków komercyjnych, które reprezentowały sobą od 70 do 90 proc. aktywów sektora bankowego w badanych krajach. Jako banki zagraniczne traktowano te, w których udział podmiotu spoza Europy Środkowo-Wschodniej przekraczał 50 proc. kapitału zakładowego. Zgodnie z często stosowaną konwencją wyróżniono dwie strategie wchodzenia banków zagranicznych: greenfield i take-over. Dla porównywalności wszystkie informacje finansowe wyrażono w euro, używając indeksu cen hurtowych jako deflatora. Z dokładnym przeglądem metodologii i uzyskanymi wynikami można się zapoznać m.in. w "Journal of Banking and Finance" (nr 7 z 2006 r.). Poniżej ograniczę się zatem tylko do podstawowych konkluzji uzupełnionych własnym komentarzem.

W statystyce opisowej zwraca uwagę to, że banki typu greenfield były najmniejsze, ale z drugiej strony najbardziej jednorodne i wykazujące najwyższe tempo wzrostu. Z kolei banki powstałe na drodze przejęcia były największe, chociaż niewiele większe w stosunku do banków lokalnych. Strategia take-over prowadziła też do wyższej relacji kosztów do dochodów, co wynika z konieczności poniesienia dodatkowych kosztów związanych z restrukturyzacją. W konsekwencji banki tak powstałe najwolniej rosły, będąc jednocześnie zbiorowością nieco jednak bardziej zróżnicowaną. Jasno z powyższego wynika, że banki rodzime zajmowały pozycję pośrednią.

W części ekonometrycznej badań Haas i Lelyveld oszacowali dwa podstawowe równania regresji, w których starali się określić czynniki wpływające na dynamikę wzrostu podaży kredytów i zmiany udziału poszczególnych grup banków w rynku kredytowym. W obydwu przypadkach wyniki korygowano z tytułu wpływu czynników makroekonomicznych (wzrost PKB, stopa inflacji i stopa zmian kredytu) i koniunkturalnych (faza cyklu ekonomicznego). Operowano też różnicami ww. zmiennych makroekonomicznych w krajach goszczących i macierzystych. Ponadto jako zmienne objaśniające wprowadzono sześć charakterystyk odnoszących się wprost do bankowości, by nie koncentrować się wyłącznie na stosunkach własnościowych. Były to:

- wypłacalność (kapitał własny/aktywa całkowite),

- płynność (aktywa płynne/aktywa całkowite),

- skala (aktywa całkowite/aktywa w danym kraju goszczącym),

- zyskowność (wskaźnik rentowności aktywów - ROA),

- efektywność (marża netto),

- kondycja banku macierzystego (rezerwy na straty/dochody odsetkowe netto banku macierzystego).

Podstawowe konkluzje:

1. Nie udało się znaleźć solidnych dowodów na to, że stosunki własnościowe w badanych bankach same z siebie wpływały istotnie na wzrost wolumenu kredytów w warunkach przeciętnej koniunktury. Wprawdzie banki greenfield rosły nieco szybciej, ale - gdy uwzględniono wymienione czynniki makroekonomiczne jako zmienne kontrolne - tempo ich wzrostu nie odbiegało od uzyskiwanego przez banki powstałe na drodze przejęcia banków lokalnych i przez banki rodzime.

2. Sytuacja inaczej wyglądała w czasie kryzysu w kraju goszczącym. Wtedy to banki krajowe ograniczały kredytowanie, natomiast w bankach zagranicznych w ogóle to nie wystąpiło, a banki zakładane od zera nawet je nieco zwiększyły. Widać z tego, że banki zagraniczne wręcz łagodziły ostrość kryzysu.

3. Wzrost kredytu w bankach zagranicznych był istotnie dodatnio określony przez rosnącą dynamikę PKB w kraju goszczącym. Wynika z tego, że banki te zachowywały się bardziej procyklicznie niż banki krajowe, o czym świadczy m.in. reakcja obydwu grup banków na jednoprocentowy wzrost PKB (kredyt w bankach zagranicznych wzrastał o 8,64 proc., a w krajowych o 6,74 proc.).

4. Wyższa wrażliwość banków zagranicznych na stan gospodarki w kraju goszczącym odzwierciedla stosowaną w nich portfelową metodę zarządzania, a więc kierowania się wysokością oczekiwanych stóp rentowności skorygowanych o ryzyko. Banki lokalne natomiast, z racji swojego zakorzenienia i lepszej znajomości klientów, są bardziej predestynowane do praktykowania relationship lending.

5. Podaż kredytów przez filie banków zagranicznych była również istotnie determinowana przez stan koniunktury ekonomicznej w krajach ich pochodzenia. Okazało się, że przyrost PKB w tych ostatnich o 1 proc. prowadził, w ujęciu średnim, do spadku kredytu w krajach goszczących o 8,62 proc. Przy bliższej analizie okazało się jednak, że ta ujemna korelacja dotyczyła praktycznie tylko banków greenfield. Banki tworzone na zasadzie przejmowania banków lokalnych, a ta strategia dominowała przecież u nas, z uwagi na swą większą autonomię nie podlegały tej regule.

6. Tak jak przypuszczano i podpowiada to teoria, polityka kredytowa i ekspansja rynkowa filii banków zagranicznych w sposób istotny określana była przez kondycję finansową banków macierzystych. Im była ona lepsza, tym większe było kredytowanie i filie intensywniej walczyły o udziały rynkowe. Szczególnie odnosi się to do banków nowo zakładanych, co wynika z ich ograniczonej autonomii. Jednak w dłuższym okresie i te banki prawdopodobnie będą musiały polegać głównie na swoich zasobach. Będzie je to też zmuszało do głębszego zakorzeniania się w kraju goszczącym i dbania o jego rozwój. W odróżnieniu od innych badań, tu okazało się, że wysoka wypłacalność filii i banków lokalnych przekłada się pozytywnie na podaż kredytów.

Ekspansja zagraniczna wszelkiego typu inwestorów niesie za sobą rozmaite następstwa: pozytywne i negatywne; krótko- i długookresowe; lokalne, regionalne czy wręcz globalne; bezpośrednie i pośrednie; zamierzone i przypadkowe itd. Z bankowością w zasadzie nie jest inaczej, aczkolwiek jej specjalny status wyostrza spojrzenie polityków i społeczeństw na obecność banków wielonarodowych. W Polsce i kilku jeszcze krajach naszego regionu problem komplikuje się przez zdominowanie lokalnych systemów bankowych przez kapitał zagraniczny. Ponieważ ani teoria, ani empiria nie dostarcza nadal kompleksowej oceny wpływu banków zagranicznych na bankowość krajów goszczących, otwiera się szerokie pole do subiektywizmu, wiedzy rzekomo zdroworozsądkowej, a nawet demagogii i populizmu. Z drugiej natomiast strony i teoria, i praktyka pewne fakty już dosyć dobrze udokumentowały, pozwalając zobiektywizować naszą wiedzę.

Zachowując należytą ostrożność, możemy dziś jasno stwierdzić, że obecność banków zagranicznych w naszym kraju i w całej Europie Środkowo-Wschodniej powinniśmy postrzegać jako czynnik per saldo korzystny. Banki te unowocześniły krajowy system, zwiększyły w nim efektywność i jego stabilność. Te utworzone od zera nawet były w stanie zwiększać podaż kredytów, gdy inne banki ją ograniczały. Poza efektem stabilizującym w krajach goszczących, pojawił się też efekt dywersyfikacji w całej niemalże bankowości europejskiej, co umacniało stabilność banków na naszym kontynencie. Także raport Międzynarodowego Funduszu Walutowego z kwietnia 2007 r. pokazywał, że tam, gdzie penetracja zagranicznych banków była większa, wyższy był też poziom bezpieczeństwa. Z raportu tego wynika ponadto, że globalizacja w światowej bankowości przyczyniła się do poprawy stabilności ogólnoświatowych finansów. Jeśli wszystkie banki ponadto mają być jeszcze efektywne, innowacyjne i konkurencyjne, muszą dysponować odpowiednią autonomią i dbać o dobrą swą kondycję ekonomiczno-finansową. Otoczenie zewnętrzne musi im zaś sprzyjać poprzez przejrzystość norm prawnych i regulacyjnych, istnienie safety net, kontynuowanie reform strukturalnych oraz stymulowanie zrównoważonego wzrostu gospodarczego. Z wielu analiz wynika bowiem, że często sprawa znaczenia stosunków własnościowych w bankowości jest wyolbrzymiona. Nie oznacza to jednak, że stosunki te są nieistotne, gdyż np. rzadko państwowa własność banków przekłada się na wysoką efektywność.

Jak do tej pory, wniosku sformułowanego w artykule o per saldo pozytywnym wpływie obecności banków zagranicznych w Europie Środkowo-Wschodniej nie podważa trwający kryzys w bankowości amerykańskiej. Po części bierze się to z niższego rozwoju polskich banków, ale w większym chyba stopniu wynika z niezłych regulacji nadzorczych i ostrożnościowych oraz dobrego zarządzania w samych bankach.

Przed naszą bankowością pojawia się jednak poważne wyzwanie w postaci przejścia z fazy nadpłynności strukturalnej do fazy ograniczeń płynnościowych. W sytuacji gdy na międzynarodowych rynkach bankowych rośnie niechęć do udzielania pożyczek, niektóre nasze banki tak finansujące się odczują skutki kryzysu w USA. W obliczu perturbacji na naszej giełdzie rosną natomiast szanse, by pozyskać więcej depozytów krajowych. Muszą one stać się jednak bardziej atrakcyjne. W konsekwencji należy oczekiwać dalszego wzrostu stóp oficjalnych i rynkowych oraz ceny kredytu.

Warto zauważyć, że niektóre nasze banki też planują ekspansję zagraniczną. Jest to zatem dowód na to, że postępuje proces konwergencji zachowań banków. Oznaczać to będzie, że filie zagraniczne naszych banków konfrontowane będą z problemami, które napotkały banki zachodnie w Polsce. Politycy i obywatele w krajach goszczących nasze banki prawdopodobnie też będą bronili się przed polskim żywiołem. Ciekawe, co powiedzą wtedy obecni krytycy napływu kapitału zagranicznego do naszego kraju, jeśli np. PKO BP ograniczy kredyty w Polsce, a zwiększy na Ukrainie.

Autor jest pracownikiem naukowym Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej w Warszawie

Gazeta Bankowa
Dowiedz się więcej na temat: polityka | bank | PKB | podaż | bankowy | teoria | reguły | ryzyko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »