Czy Polacy odbierają chleb Anglikom?
Ok. 600 tys. imigrantów zarobkowych przyjechało do pracy w Wielkiej Brytanii po rozszerzeniu Unii Europejskiej 1 maja 2004 roku. Najwięcej było wśród nich Polaków - 300 tys. Napływ siły roboczej ma poważny wpływ na brytyjski rynek pracy, zatrudnienie i zarobki - twierdzą angielscy badacze. Nie zawsze pozytywny.
Imigracji zarobkowej dokładnie przyjrzało się dwóch profesorów: John Salt i Phil Rees, którzy przygotowali na ten temat raport dla finansowanej przez rząd placówki badawczej ESRC (Economic and Social Research Council).
Wnioski nie są jednoznaczne.
- Tak duży napływ zmienił oblicze brytyjskiego rynku pracy, zwłaszcza w Londynie i rejonie południowo-wschodniej Anglii, a w niektórych miejscach zaczął oddziaływać na sektor publiczny (w sensie wzrostu kosztów)" - pisze gazeta "Daily Mail", która dotarła do raportu dwóch profesorów.
Gazeta uwypukla opinie ekonomistów, którzy nie podzielają oceny rządu, iż tak duży napływ ludzi do pracy nie ma wpływu na bezrobocie, ponieważ imigranci kierują się do sektorów, w których jest duże zapotrzebowanie na tanią siłę roboczą: rolnego, hotelarsko-restauracyjnego i budowlanego, albo tworzą własne miejsca pracy.
- Wprawdzie polscy pracownicy są mile widziani, a ich praca doceniana, ale konkurują o te same prace, o które zabiegają Brytyjczycy - sądzi Luth Lea z ośrodka CPS (Centre for Policy Studies).
Inni zwracają uwagę na to, iż zatrudnianie imigrantów jest źródłem oddolnej presji na płace rodzimej siły roboczej, zwłaszcza robotników niewykwalifikowanych i nisko kwalifikowanych i ma wpływ na wzrost liczby bezrobotnych (o 120 tys. w porównaniu z poprzednim rokiem).
Raport Salta i Reesa ocenia, iż na brytyjskim rynku pracy liczba pracowników urodzonych za granicą sięgnęła w ub. r. 1,5 mln, wobec 1 mln w 1998 roku, a co 25 pracownik jest obcokrajowcem.
"Daily Mail" sądzi, iż rząd wzdryga się przed publiczną debatą nad ekonomicznymi i społecznymi skutkami szybko zachodzących zmian demograficznych i ich wpływu na rynek pracy.
