Czy Polskę czeka szok cenowy?
Ekonomiści w najbliższych miesiącach, oczekują podwyżki stóp procentowych. NBP z niepokojem przewiduje znaczny wzrost cen.
Część z nich uważa, że Rada z podwyżką stóp procentowych może się wstrzymać, by poznać więcej danych o stanie gospodarki na początku roku. Ponadto za wstrzymaniem się z podwyżką w marcu przemawia słaba sytuacja na rynku pracy i niska dynamika inwestycji w IV kw. 2010 r. Z drugiej strony, w ocenie części ekonomistów, RPP może podnieść stopy w marcu, w odpowiedzi na wzrost inflacji.
Zdaniem 9 z 14 ankietowanych przez PAP ekonomistów, na najbliższym posiedzeniu RPP w dniach 1-2 marca stopy procentowe zostaną pozostawione na poziomie 3,75 proc. Ci sami ekonomiści oczekują, że podwyżka stóp procentowych będzie miała miejsce w kwietniu.
Że RPP podniesie stopy na kwietniowym posiedzeniu. "W kwietniu będzie dużo więcej informacji dotyczących sytuacji w gospodarce na początku roku. Teraz znamy tylko szacunek inflacji za styczeń, który GUS może zmienić. Jeszcze praktycznie nic nie wiemy o tym, co się dzieje w gospodarce realnej na początku roku. W danych o zatrudnieniu widać większy wpływ zmiany próby przedsiębiorstw, a sprzedaż to w gruncie rzeczy efekt zmian podatkowych. Warto byłoby mieć dane za luty, a to będzie możliwe w kwietniu. Dlatego w marcu RPP może się wstrzymać z decyzją, szczególnie mając w pamięci ostatnią wypowiedź prezesa Belki. Ponadto, na razie wzrost wynagrodzenie nie zdradza objawów nakręcania się szalonej spirali płacowej" - powiedział ekonomista w rozmowie z PAP.
"+Zagrożenie+ jest ze strony raportu inflacyjnego. Nie wiemy, co jest w środku, ale nie powinien on przynieść rewolucji. Do tej pory raport wskazywał, że inflacja w dalszej części roku będzie spadać" - dodał. Z kolei Marcin Mrowiec, główny ekonomista Pekao SA przewiduje, że podwyżka stóp nastąpi w marcu.
"Za podwyżką w marcu przemawiają argumenty natury ekonomicznej. Od czasu ostatniej podwyżki okazało się, że dynamika zatrudnienia znacznie przyspieszyła. Co prawda wiemy, że była zmiana próby, ale przedsiębiorstwa mają przesłanki do zwiększania zatrudnienia, jest mocne saldo zamówień zagranicznych, popyt krajowy wzmacnia się, wiec można zakładać, że wzrost zatrudnienia to działanie racjonalne, nie bezpodstawne. Po drugie, patrząc na badania NBP, przedsiębiorcy, nawet jeśli sami tego nie planują, oczekują znacznego wzrostu cen" - powiedział Mrowiec w rozmowie z PAP.
"Po trzecie wydaje się, że podwyżka VAT wyzwoliła pewne procesy, które do tej pory były w ukryciu. PPI wzrastał, ale firmy nie miały odwagi podnosić cen, a teraz je podnoszą, to czynnik presji inflacyjnej" - dodał.
"Poza tym dane o inflacji za styczeń negatywnie zaskoczyły. Pytanie, czy to jednorazowy wyskok, wynikający z podwyżki VAT i cen regulowanych. Duża część tego wzrostu może być jednorazowa, ale to podnosi ścieżkę inflacyjną, do tego część zaimportowana z zagranicy, w tym przez ceny żywności. Ale dla konsumenta ceny rosną w tym tempie, które raczej szybko nie spowolni, to grozi utrwaleniem się oczekiwań inflacyjnych. Moim zdaniem RPP już teraz jest trochę spóźniona, nie widzę powodu, żeby czekać z podwyżkami jeszcze miesiąc" - powiedział ekonomista.
Wskazuje na marzec, podkreślając, że skoro za podwyżką w marcu stoją równie mocne argumenty co za podwyżką w kwietniu, istotny może być kurs złotego.
"Decyzja o podwyżce stóp najprawdopodobniej nastąpi w ciągu najbliższych dwóch miesięcy, nasz bazowy scenariusz zakłada, że w marcu. Zdajemy sobie sprawę, że to będzie bardzo wyrównany +pojedynek+. Z jednej strony wzrost inflacji konsumenckiej i bazowej może się przełożyć na oczekiwania inflacyjne, spirala może się nakręcić. Z drugiej strony, bardziej gołębia część Rady może wskazywać na słabą sytuację na rynku pracy i słabe inwestycje w danych za IV kwartał. Ponadto część czynników podbijających inflację jest poza kontrolą Rady" - powiedziała ekonomistka w rozmowie z PAP.
"Przy tak wyrównanych argumentach, w rozważaniach Rady istotne miejsce może zająć kurs złotego. Możliwe, że im słabszy złoty w momencie decyzji, tym większa szansa na podwyżkę już w marcu. Szczególnie, że naszym zdaniem inflacja nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, w lutym oczekujemy jej wzrostu do 3,9 proc., a w tym roku prawdopodobnie znajdzie się powyżej 4 proc., przy czym dużo zależy od rynków surowców, żywności. W drugiej połowie roku inflacja powinna się obniżać, by na koniec roku znaleźć się okolicach 3 proc. W 2011 r. naszym zdaniem stopy wzrosną łącznie o 100 pb" - dodała.
Z kolei Marek Kaczor uważa, że kurs złotego nie powinien być decydującym czynnikiem branym pod uwagę przez Radę. Ekonomista BGK prognozuje, że inflacja w II połowie roku może spadać.
"RPP patrzy na kurs złotego, ale to nie jest narzędzie, którym się RPP posługuje.
Złoty jest osłabiany przez czynniki leżące poza kontrolą Rady, przychodzi mi tu do głowy porównanie z CPI i inflacją bazową.
Nerwowa reakcja RPP na to osłabienie mogłaby spowodować, że gdy te czynniki zewnętrzne znikną, kiedy świat arabski się uspokoi, to złoty się umocni, a RPP znajdzie się w sytuacji ze zbyt wysokimi stopami" - powiedział.
"Ceny żywności krótkookresowo będą podbijać inflację, ale od trzeciego kwartału zaczniemy odczuwać efekty statystyczne, i w tym kontekście ceny żywności mogą odegrać pozytywną rolę. Na przełomie drugiego i trzeciego kwartału prognozujemy kolejną podwyżkę, może w lipcu. Potem jeszcze jedna, to już pod koniec roku, tak, aby osiągnąć poziom stóp spójny z długookresowym tempem rozwoju gospodarczego Polski" - dodał.
Ekonomiści zwracają uwagę na rolę, jaką w budowaniu prognoz dla polityki pieniężnej odgrywa komunikacja ze strony RPP.
"Rada w poprzednich kadencjach miała tendencję do tego, żeby nie komentować kursu walutowego. Teraz mieliśmy wypowiedź prezesa Belki, wskazującą na potencjał aprecjacyjny złotego. To było pewnym ewenementem na skalę rynków wschodzących, które raczej nie chcą napływu kapitału spekulacyjnego, tymczasem prezes zaprosił spekulantów do gry na umocnienie złotego.
Może RPP uważa, że nieco mocniejszy złoty ograniczy inflację nie szkodząc eksportowi. Jednak kurs walutowy nie jest czymś, co RPP mogłaby trwale kontrolować, a tego typu wypowiedzi przynoszą więcej zamieszania niż korzyści" - ocenił Marcin Mrowiec.
"W skali całego roku przewidujemy, że stopy wzrosną o 75-100 pb, uwzględniając już podwyżkę styczniową. Przewidzenie, kiedy dokładnie wzrosną, jest rzeczą trudniejszą. Komunikacja ze strony Rady pozostawia nieco do życzenia, to nie ułatwia budowania scenariusza" - dodał.
"W lutym nastąpiło wychłodzenie odważnych wypowiedzi prezesa NBP ze stycznia. Mamy za dużo zwrotów akcji w odpowiedzi na bieżące dane, co wprowadza pewną dozę zamieszania w odbiorze przez uczestników rynku" - oceniła Maja Goettig.
Na początku stycznia Marek Belka powiedział, że zbliża się czas stopniowego zaostrzania polityki monetarnej, a będąca początkiem cyklu podwyżka stóp procentowych, która umocniłaby złotego i ograniczyła oczekiwania inflacyjne, powinna nastąpić w momencie, gdy rynki finansowe będą w miarę stabilne. Z kolei w opublikowanym w lutym wywiadzie prezes NBP Marek Belka powiedział, że "tak długo, jak wzrost cen nie przekłada się na jasne sygnały większej presji na wzrost płac, bank centralny powinien być umiarkowany w swoich reakcjach". Dodał także, że styczniowa podwyżka nie oznacza "kaskadowego podnoszenia stóp w kolejnych miesiącach".
Z danych GUS wynika, że inflacja CPI w styczniu wzrosła do 3,8 proc. rdr wobec 3,1 proc. rdr w grudniu. Stopa bezrobocia w styczniu wyniosła 13,0 proc. wobec 12,3 proc. w grudniu. Zatrudnienie w styczniu wzrosło rdr o 3,8 proc., a przeciętne wynagrodzenie o 5,0 proc. rdr. RPP zakończy marcowe posiedzenie decyzyjne w środę 2 marca.