Czy Unia nam się opłaca?

70 proc. Polaków twierdzi, że nie odczuło żadnej zmiany w związku z wejściem Polski do Unii Europejskiej. 13 proc. społeczeństwa żyje się nawet gorzej niż przedtem. Czy rzeczywiście nic się nie zmieniło po 1 maja 2004 r.?

W dwa lata po wejściu Polski do UE można powiedzieć, że nie spełniły się ani czarne proroctwa eurosceptyków, ani świetlane wizje euroentuzjastów. Nie staliśmy się kolonią Brukseli, ani tanim rynkiem zbytu dla rolników, nie zalała nas produkcja z bogatszych państw Unii. Za to polskie firmy coraz lepiej radzą sobie na unijnym rynku. W latach 2002-2005 eksport wzrósł o 100 proc., z 3,5 mld euro do ponad 7 mld, z czego ponad 70 proc. stanowią obroty z krajami UE.

Rolnikom lepiej się powodzi

Okres prosperity - największy od początku lat 90. - przeżywa rolnictwo. Zniesienie barier celnych otworzyło przed branżą rolno-spożywczą ogromny rynek zbytu, z którego chłonności skwapliwie korzysta, sprzedając za granicę warzywa, owoce, mięso i mleko. Efekt? W 2005 r. nadwyżka w handlu żywnością wyniosła aż 1,6 mld euro. Trzy lata wcześniej odnotowaliśmy deficyt w wysokości 300 mln euro.

Reklama

Na wieś coraz szerszym strumieniem płyną pieniądze. Tylko z tytułu dopłat bezpośrednich rolnicy inkasują rocznie 7,5 mld zł. Z unijnych środków budowane są lokalne drogi, szkoły i oczyszczalnie ścieków.

12 proc. wykorzystanej szansy

Twarde dane pokazują, że na akcesji skorzystała cała Polska. Dzięki funduszom przyznanym przez Brukselę PKB Polski wzrósł w ub.r. prawie o 1 proc. Tylko w ramach ramach funduszy strukturalnych wzięliśmy z Unii ponad 1 mld euro.

Sęk tylko w tym, że mogliśmy kilka razy więcej. Niestety, sami ograniczyliśmy sobie dostęp do unijnej kasy. Nasi urzędnicy postawili tak ostre wymogi podmiotom ubiegającym się o pieniądze, że nie przyszłyby one do głowy nawet biurokratom w Brukseli. Procedury związane ze sporządzaniem wniosków, składaniem, a następnie procedowaniem były tak zawiłe, że skutecznie zniechęciły potencjalnych beneficjentów do ubiegania się o unijnej fundusze i zablokowały transfer pieniędzy do Polski.

Po dwóch latach od wejścia do UE wykorzystaliśmy tylko 12 proc. przysługujących nam pieniędzy z funduszy strukturalnych na lata 2004-06.

Jeśli jednak porównamy się z innymi krajami - nie wypadamy jeszcze tak źle. Udało nam się spożytkować więcej pieniędzy niż np. Czechom. Aktywniejsi od nas okazali się jednak Litwini i Węgrzy, nie mówiąc o Estończykach i Słoweńcach, którzy wszystkie nowe kraje UE zostawili w pustym polu. Poziom absorbcji wyniósł u nich odpowiednio 23 i 32 proc.

Polska lokalna górą

Polacy też nie zasypiają gruszek w popiele. Przynajmniej nie wszyscy. Świetnie z procedurami unijnymi radzą sobie gminy i powiaty, a przygotowanie urzędników samorządowych okazało się lepsze niż administracji centralnej. Łącznie do kieszeni samorządów poszło 45 proc. kasy przyznanej dla Polski. 10 proc. przejęli przedsiębiorcy, 6 proc. poszło na ośrodki badawcze, a 5 proc. na rolników.

Fatalnie spisała się natomiast centrala. Miarą niewydolności administracji rządowej jest przykład jak wydatkowano pieniądze na rozwój infrastruktury drogowej. W kraju, gdzie łączna długość autostrad jest taka, że można je pokonać samochodem w godzinę, skorzystaliśmy zaledwie z 1 proc. przysługujących nam pieniędzy na budowę nowych dróg.

60 mld euro do wzięcia

Ministerstwo Rozwoju Regionalnego zapowiada, że do końca tego roku powinniśmy zagospodarować kolejne 3 mld euro i obiecuje, że najlepsze dopiero przed nami. Podczas jesiennej rundy rozmów wynegocjowaliśmy prawie 60 mld euro, jakie możemy dostać z unijnego budżetu w latach 2007-2013.

Możemy, co wcale nie znaczy, że dostaniemy. Wszystko zależy od nas. Na całe szczęście obecny rząd zabrał się za likwidowanie barier w dostępie do funduszy, upraszczanie procedur związanych ze sporządzaniem wniosków (liczba załączników został ograniczona z 23 do ośmiu). Zmienione zostało wadliwe prawo o zamówieniach publicznych, powstał też resort koordynujący całość działań związanych z obsługą unijnych funduszy - ministerstwo rozwoju regionalnego.

Nie tylko my mamy problemy z odebraniem tego co nam się należny. Bruksela zanim wypłaci pieniądze dokładnie sprawdza na jaki cel pójdzie każde euro i czy nie zostanie ono zmarnowane. Procedury związane z rozpatrywaniem wniosków są więc skomplikowane. Nie na tyle jednak, żeby zupełnie odciąć dostęp do wspólnotowej kasy. Hiszpanie i Irlandczycy już dawno udowodnili, że wystarczy dobrze się przygotować, a pieniądze popłyną szerokim strumieniem. Obydwa kraje wzięły prawie wszystko co było do wzięcia.

Eugeniusz Twaróg

Cytowane w tekście opinie Polaków na temat UE pochodzą z badania przeprowadzonego w kwietniu przez Pentor na zlecenie Polskiego Radia

Jak uzyskać pieniądze z Unii Europejskiej?
Sprawdź na stronie: fundusze.interia.pl.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kasy | fundusze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »