Czym pachnie upadłość?

Banki nie wiedzą, czy odzyskają pożyczone stoczni pieniądze. Pracownicy wstrzymali protest, bo czekają na informacje, ilu z nich i na jakich warunkach zatrudni nowa spółka. Kooperanci liczą natomiast na to, że upadłość nie doprowadzi do ich upadku.

Banki nie wiedzą, czy odzyskają pożyczone stoczni pieniądze. Pracownicy wstrzymali protest, bo czekają na informacje, ilu z nich i na jakich warunkach zatrudni nowa spółka. Kooperanci liczą natomiast na to, że upadłość nie doprowadzi do ich upadku.

W wydziale Gospodarczym Sądu Rejonowego w Szczecinie leży już wniosek zarządu Stoczni Szczecińskiej o jej upadłość. - To jest nam potrzebne, by szybko móc uruchomić nową spółkę. Poza tym nasi pracownicy czekają na pieniądze - stwierdził prezes Z.Karkota.

Pieniądze dla stoczniowców

Czekamy na pieniądze od marca i na razie nie wiemy, jakie kroki podejmiemy w przypadku nieotrzymania zaległych wynagrodzeń. Są różne warianty jak sąd, demonstracje - powiedział PG Jerzy Korde, przewodniczący stoczniowej Solidarności 80. Tymczasem do czwartku Komitet Protestacyjny Stoczni Szczecińskiej wstrzyma się z podejmowaniem jakichkolwiek działań i form protestu.

Reklama

W miniony piątek minister gospodarki Jacek Piechota powiedział stoczniowcom, że upadłość stoczni ma pozwolić na wypłatę wynagrodzeń pracownikom z Gwarantowanego Funduszu Świadczeń Pracowniczych. Zgodnie z zapewnieniami prezesa stoczni Zbigniewa Karkoty gotowe są już listy pracowników, czego wymagały ministerstwa gospodarki i Pracy.

Osoby, które zostaną zwolnione ze stoczni otrzymają pieniądze z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.

Być może w najbliższych dniach okaże się, iż upadłość połączona z postępowaniem układowym jest trudna bądź wręcz niemożliwa do przeprowadzenia. Majątek trwały stoczni wynoszący 170 mln zł wraz z kapitałem zakładowym (240 mln zł) może nie wystarczyć na zaspokojenie roszczeń uprzywilejowanych wierzycieli. Jeśli tak się okaże, wymagana będzie ich specjalna zgoda na rozpoczęcie układu w upadłości. Warto przypomnieć, ze wśród tych wierzycieli jest ZUS i skarb państwa. Może się zatem okazać, że podatnicy jednak wesprą stocznię...

Obecnie nie ma żadnych problemów z tego typu wypłatami dla pracowników z innych branż - powiedziała PG Aleksandra Sawicka z biura prasowego Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej.

Zdaniem wiceszefa resortu pracy Andrzeja Zdebskiego upadek stoczni stawia jednak fundusz w bardzo trudnej sytuacji. - Jeżeli Funduszowi nie wystarczy środków własnych to będzie musiał pozyskać pieniądze z innych źródeł, czyli albo z budżetu, albo z kredytu - stwierdził Zdebski. Nie potrafił on jednak ocenić jaką konkretnie kwotę przeznaczy Fundusz na świadczenia stoczniowców. W grę wchodzi tu orientacyjnie "kilkadziesiąt milionów złotych".

Kooperanci niepewni swego

Współpracujące ze stocznią firmy czekają najbliższej środy jak zbawienia. - Nie wiadomo, czy odzyskamy 1,5 mln złotych, które winna jest nam stocznia. Sądzę jednak, że nie - mówi Tadeusz Lubośny, dyrektor Fabryki Mebli Okrętowych w Starogardzie Szczecińskim, której jedna piąta produkcji kierowana była do Szczecina. Z powodu kłopotów stoczni w końcu maja na urlopy poszło 10 procent z liczącej ponad 400 pracowników załogi. Obecnie jej los jest jeszcze bardziej niepewny. - Nie mogę w tym momencie powiedzieć, jakie kroki podejmiemy w tym zakresie. Na razie czekam na spotkanie w Ministerstwie Gospodarki . Może wówczas dowiemy się, jaką wizję ma teraz państwo? Wyraźnie przygnębiony upadłością stoczni jest Tadeusz Janc, dyrektor Fabryki Sprzętu Okrętowego Meblomor z Czarnkowa, produkującej wodoszczelne drzwi okrętowe i meble ze stali nierdzewnej.

Sytuacja w przemyśle stoczniowym spowodowała, że kondycja konińskiej spółki Fugo, dostarczającej elementy konstrukcji stalowych m.in. elementy kadłubów jest bardzo trudna. Mamy zaangażowaną produkcję do Stoczni Szczecińskiej na kwotę 12,5 mln zł. Od ub.r. stocznia przestała nam płacić. W rezultacie nie mamy środków finansowych na bieżącą działalność. Nie ma też szans na kredyty z banków.

Co z wierzytelnościami banków?

Konsorcjum banków finansujących Stocznię Szczecińską może mieć trudności z odzyskaniem pożyczonych pieniędzy. Oprócz Pekao, żaden z banków nie informuje o formach kredytowania stoczni. Nie wiadomo zatem jak kredyty były zabezpieczone. Jeżeli hipoteką bądź zastawem są w grupie uprzywilejowanych. Wiadomo, że Pekao mieści się w tej grupie, reszta pozostaje tajemnicą.

Ostatnio trzy z siedmiu banków-wierzycieli zgodziły się na redukcję długu do 80 proc.: PKO BP, BIG BG, BPH PBK. Można zatem przypuszczać, że ich należności nie należą do tych uprzywilejowanych, gdyż ich zabezpieczenia są zbyt słabe. Z uwagi na to, że bank nie jest instytucją charytatywną, można przypuszczać że redukcja długu była dla nich bardziej korzystna niż czekanie na wyniki postępowania upadłościowego.

Komentuje dla PG Krzysztof Dzierżawski, Centrum im. Adama Smitha

Rozmiary długu a właściwie stan niewypłacalności Stoczni Szczecińskiej okazały się tak wielkie, że państwo zdało sobie sprawę, że nie jest w stanie przejąć stoczni z całym dobrodziejstwem inwentarza. Upadłość jest teraz sprawą przesądzoną i nie ma nic, co mogłoby zmienić ten scenariusz. Z punktu widzenia makroekonomicznego widzę w tym momencie dwie opcje. Pierwsza oznacza powstanie na gruzach stoczni nowego tworu, który będzie prowadzić działalność. W grę wchodzi tu albo nowa spółka albo przejęcie majątku przez podmiot już działający (np. Stocznia Gdynia lub niemiecka) i kontynuacja dotychczasowej budowy statków. Opcja druga, i w mojej opinii właściwsza, to zamknięcie działalności. Niech statki robią Chińczycy czy Koreańczycy, którzy produkują je taniej. Gdyby bowiem ten przemysł miał funkcjonować tylko dlatego, że trzeba utrzymać kilka tysięcy miejsc pracy - to ten argument trzeba odrzucić, bo jest fałszywy. To niesłychanie kapitałochłonne miejsca pracy. Jeżeli obciąży się podatkami na stocznię firmy z bardziej rentownych branż, to one przestaną przynosić zyski. Utrzymanie jednego miejsca pracy w tym przemyśle oznacza niepowstanie 10 miejsc pracy w branżach, które takiego kapitału jak stocznia nie potrzebują.

ANNA KŁOSSOWSKA, JASMIN EL FALOUJI

Prawo i Gospodarka
Dowiedz się więcej na temat: upadłości | Stocznia | upadłość | stoczni | pracownicy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »