Decyzja o płacach we wrześniu
Spór o wysokość minimalnej płacy i podwyżek w budżetówce podzielił Komisję Trójstronną. Związki chcą podwyżek, pracodawcy i rząd - nie.
Komisja Trójstronna nie może porozumieć się w sprawie wysokości minimalnego wynagrodzenia i podwyżek w sferze budżetowej w 2005 r. Rząd zaproponował, by oba wskaźniki wzrosły tylko o zakładaną wysokość inflacji, czyli o 2,8 proc.
Parcie związków
Związkowcy absolutnie nie chcą się z tym pogodzić. Marian Krzaklewski z Solidarności proponował podczas wczorajszego posiedzenia komisji powrót do zapisów paktu o przedsiębiorstwie państwowym, zgodnie z którym wzrost płac powinien być równy połowie wzrostu PKB plus wskaźnik inflacji. Oznaczałoby to 5,3-proc. podwyżki w budżetówce w 2005 r.
- To nie zaszkodzi finansom państwa - przekonywał Marian Krzaklewski.
Jan Guz, przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, twierdził z kolei, że minimalne wynagrodzenie powinno nadążać za średnia płacą, która rośnie znacznie szybciej.
Opór rządu
Wicepremier Jerzy Hausner bronił propozycji rządowych. Przekonywał, że obawy związkowców są nieco na wyrost, skoro nie wiadomo, jaka będzie inflacja w tym roku. Jego zdaniem, trzeba brać pod uwagę kondycję rynku pracy, a podniesienie płacy minimalnej może pogorszyć sytuację pracowników niewykwalifikowanych. Wicepremier zaproponował, by negocjacje płacowe trwały do września, gdy będzie już jaśniejsza sytuacja inflacyjna. Zostało to zaakceptowane.
- W obecnej sytuacji podwyżka wynagrodzeń może doprowadzić do spirali cenowo-płacowej - ostrzegał Wiesław Szczuka, wiceminister finansów.
Krzysztof Rybiński, wiceprezes NBP, stwierdził wręcz, że wzrost wynagrodzeń może spowodować podniesienie stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. Takiego scenariusza bardzo obawiają się pracodawcy.