Decyzja o wakacjach kredytowych pokaże, czy rząd wierzy w niską inflację
Rząd z jednej strony zapowiada sprowadzenie inflacji do jednocyfrowej, co powinno otworzyć drogę do obniżek stóp procentowych, a z drugiej coraz częściej sygnalizuje przedłużenie wakacji kredytowych. Decyzja ma zapaść w połowie roku i wskaże, czy sam rząd wierzy w mocną "dezinflację".
- Inflacja będzie spadać bardzo szybko, być może do jednocyfrowej w tym roku - powiedział w poniedziałek w Polsat News premier Mateusz Morawiecki. Dodał, że jego zdaniem jest szansa, że jeszcze w tym toku zaczną się obniżki stóp procentowych.
Jednocześnie premier Morawiecki zapowiedział możliwość przedłużenia wakacji kredytowych.
- Biorę pod uwagę przedłużenie wakacji kredytowych, jeżeli nadal ze strony obywateli pojawiać będą się problemy ze spłatą kredytów - powiedział premier Mateusz Morawiecki w programie "Gość Wydarzeń".
Wakacje kredytowe z jednej strony pomagają kredytobiorcom (choć dane BIK za ostatni rok pokazały, że dużym stopniu tym, którzy nie mieli problemów ze spłatą), ale jednocześnie osłabiają efekty podwyżek stóp, bo w gospodarstwach domowych zostaje więcej pieniędzy na konsumpcję.
Zapytaliśmy ekonomistów, czy skoro rząd ogłosił tzw. dezinflację, ewentualne przedłużenie wakacji kredytowych nie stoi w sprzeczności z taką narracją.
- Część zapowiedzi rządu, jak na przykład możliwość przedłużenia wakacji kredytowych, bardziej wpisuje się w narracje kampanii wyborczej niż w obecny kontekst makroekonomiczny. Patrząc na gospodarkę i zaskakująco dobre dane za pierwszy kwartał, to mamy dobrą koniunkturę przy bardzo wysokiej inflacji, a to raczej wskazuje na to, że stopy procentowe zostaną wysokie jeszcze przez długi okres - powiedział Adam Czerniak, ekonomista i ekspert rynku nieruchomości z SGH.
- W tym kontekście części Polaków wakacje kredytowe się przydadzą, ale one w połączeniu ze wzrostem gospodarczym i wdrażaniem kolejnych programów socjalnych i zapowiedziami nowych, jak 14. emerytura i 800 plus, działają proinflacyjnie - dodał.
Jego zdaniem na odtrąbienie sukcesów w walce z wysoką inflacją jest zdecydowanie za wcześnie.
- Jeśli miałby wskazać element w narracji rządu, w który nie wierzę, to w zejście inflacji do poziomu 5 proc. w przyszłym roku, bo dane, jakie spływają, wskazują na to, że w przyszłym roku inflacja pozostanie na wysokim poziomie i nie spodziewam się, żeby w tym roku spadla poniżej poziomów dwucyfrowych, a w przyszłym roku średniorocznie wyniesie około 10 proc., a to zależy od tego jakie pomysły ze zgłaszanych w kampanii wyborczej zostaną finalnie wdrożone -przewiduje Adam Czerniak.
Na brak spójności w działaniach rządu wskazuje też główny ekonomista Pracodawców RP.
- Polityka rządu jest ukierunkowana na podnoszenie nominalnych dochodów licznych grup ludności w taki sposób, aby społeczeństwo odczuło dobrą wolę rządu w rozdawaniu pieniędzy, a z drugiej strony przymykanie oka na materializujące się od dłuższego czasu na ryzyko inflacji, która zjada te rozdawane benefity. Jeśli uświadomimy sobie, że całkowity dobrobyt społeczny nie zależy od ilości pieniądza w gospodarce, ale od tego ile w Polsce wytworzymy dóbr i usług, to warto sobie zdać pytanie jaki wpływ ma taka polityka na potencjał wytwórczy gospodarczy, a obecna polityka mu nie sprzyja, a raczej zamraża, prowadząc do niskiej stopy inwestycji, która z kolei w warunkach niekorzystnej demografii mogłaby pomóc w lepszemu wzrostowi PB dzięki wydajności pracy - komentuje Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP.
Jak dodaje, polityka rządu jest "wewnętrznie sprzeczna", bo z jednej strony rząd mówi, że chce zwalczać inflację, a z drugiej działaniami fiskalnymi mocno wpływa na jej podbijanie.
- W tym roku wyraźnie wzrośnie deficyt sektora finansów publicznych. Poprzez redystrybucję w ramach tego deficytu większej części dochodów do osób o niższej skłonności do oszczędzania, a wyższej skłonności do konsumpcji, to właśnie osoby biedniejsze najbardziej cierpią w wyniku inflacji i to dla nich rosnące ceny są najbardziej dotkliwe - mówi Sobolewski.
I zwraca uwagę, że na razie trudno mówić o dezinflacji w czymkolwiek innym niż paliwa, a w najbliższym czasie także żywności.
- Wakacje kredytowe mają kilka niesprawiedliwych elementów. Na przykład prawo do wakacji kredytowych mają także osoby, które zaciągnęły kredyty na stałą stopę, czyli może z nich skorzystać także ktoś, kto dwa lata temu wziął kredyt przy niskim oprocentowaniu i teraz raty mu nie wzrosły, a np. frankowicze nie mogą z nich skorzystać. Nawet jeśli wakacje dla kredytów ze stałą stopą uzasadnić tym, że nie można karać za roztropne decyzje, to co mają w tej sytuacji powiedzieć osoby, które rzetelnie i przezornie oceniły, że może ich być nie stać na raty przy rosnących stopach, zrezygnowały z wzięcia kredytu na mieszkanie i wynajmowały przy rozgrzanych cenach na rynku najmu? Czy taka osoba nie zasługuje na wsparcie? - komentuje Kamil Sobolewski.
Jak dodaje, w sytuacji kłopotów z rosnącymi ratami najlepsze formy pomocy to np. Fundusz Wsparcia Kredytobiorców.
- On dobrze działa zarówno od strony kredytobiorców, którzy w sytuacji kłopotów z obsługą rat mogą liczyć na pomoc, ale też banków, bo nie są zmuszone robić odpisów na takie kredyty - podsumowuje.
Monika Krześniak-Sajewicz