Deficyt budżetowy w 2002 roku nie przekroczy znacząco 4,5 proc.

Po informacjach PG i cytowanych przez nas opiniach ekspertów, że w 2002 r. deficyt będzie w br. wyższy od 3,9 proc. PKB, swoje prognozy przedstawili reprezentanci rządu i RPP.

Po informacjach PG i cytowanych przez nas opiniach ekspertów, że w 2002 r. deficyt będzie w br. wyższy od 3,9 proc. PKB, swoje prognozy przedstawili reprezentanci rządu i RPP.

Wczoraj wicepremier Janusz Steinhoff zapewnił w radiu, że nie ma mowy, aby deficyt znacząco przekroczył 4,5 proc. PKB (w 2002 r.). Nie wyjaśnił jednak, co oznacza termin znacząco? Czy bowiem dopuszcza deficyt ekonomiczny finansów publicznych do 5 proc., jak dzień wcześniej ocenił Bogusław Grabowski z Rady Polityki Pieniężnej przestrzegając, że może łatwo przekroczyć granicę 6 proc. PKB? Deficyt ekonomiczny na poziomie 5-6 proc. PKB, oznacza, że sam deficyt budżetowy może sięgnąć 6,2-7,2 proc. PKB, tj. nawet ponad 60 mld zł. I ta kwota padła wczoraj, dając dziennikarzom powód do alarmów i żądań ograniczenia w 2002 r. wydatków.

Reklama

Jak nieoficjalnie, ze źródła zbliżonego do MF, dowiedział się PG, w pierwszych przymiarkach budżetowych, w wariancie pesymistycznym, specjaliści resortu finansów wyliczyli kwotę deficytu najpierw na ponad 90 mld zł, co odpowiadałoby ok. 11 proc. PKB. Oczywiście byłby to poziom nie do zaakceptowania i rząd musi zrezygnować z niektórych wydatków - powiedział PG Janusz Jankowiak, główny ekonomista BRE Banku. Jeszcze we wtorek uznał on w PG, że minister J. Bauc nie ma innego wyjścia, jak przekonać rząd do znowelizowania części przyjętych ostatnio ustaw, bo inaczej na ich realizację w 2002 r. trzeba dodatkowo by wydać 6 mld zł, a z tymi, które właśnie są w uzgodnieniach resortów i poselskich - nawet 10 mld zł. Wtedy deficyt można by ograniczyć do 40-44 mld zł, wobec ponad 29 mld zł w br. - wyjaśnił J. Jankowiak.

Zdaniem prof. Andrzeja Wernika, z Instytutu Finansów przy WSUiB, krańcowe oceny wysokości deficytu wiązać należy z porażką w br. prognoz analityków resortu finansów. Przeszacowali w 2001 r. tempo PKB, inflację oraz dochody budżetu i dziś chcą być dużo ostrożniejsi, przesadnie już "dmuchając na zimne" - wyjaśnił nam prof. A. Wernik. Lecz także on obawiał się, że deficyt w 2002 r. trzeba będzie założyć na poziomie znacznie wyższym niż tegoroczne (w nowelizacji) 3,9 proc. PKB.



KOMENTUJĄ DLA PG: dr JERZY KROPIWNICKI minister, prezes Rządowego Centrum Studiów Strategicznych

Deficyt budżetowy sięgający kilku proc. PKB nie był dla mnie powodem do alarmów w sytuacji recesyjnej. Lecz nie wiem, skąd wzięły się podawane przez prasę kwoty dziesiątków mld zł deficytu w 2002 r. Przyzwolenia na to bym już nie dał. Musimy bowiem w polityce szukać wąskiej ścieżyny między potrzebą zapewnienia niskiego bezrobocia, a koniecznością zbijania inflacji. Natomiast przy tak dużym deficycie, o którym czytam w prasie, obawiałbym się - i trudności z jego sfinansowaniem, i efektu pobudzenia inflacji. W dzisiejszych czasach żadnego deficytu, który mógłby przekroczyć 5 proc. PKB, zdecydowanie bym nie popierał.

Prawo i Gospodarka
Dowiedz się więcej na temat: deficyt budżetowy | deficyt | proca | PKB
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »