Deflacja pierwszy raz od 1960 roku
W marcu Wielka Brytania przywitała się z deflacją pierwszy raz od 49 lat, gdy premierem Zjednoczonego Królestwa był Harold Macmillan. Indeks cen mierzony metodą pułapu cenowego (RPI, retail price index) był o 0,4 proc. niższy niż w tym samym miesiącu rok temu i spadł bardziej niż oczekiwano.
Inflacja CPI (consumer price index, indeks wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych) jest nadal nad Tamizą powyżej zera - wynosi 2,9 proc. Jest wyższa od założonej przez Bank Anglii (2 proc.) i znacznie wyższa niż w strefie euro, gdzie wynosi 0,6 proc. Słabnący funt podniósł ceny produktów importowanych odkładając spadek inflacji CPI. Konsumenci się jednak cieszą - rok do roku spadła cena podróży, jedzenia, warzyw, paliw i ogrzewania.
Brytyjczycy oczekują, że ogłaszane właśnie dane o bezrobociu będą najgorsze od ponad 10 lat. Nacisk deflacyjny pogrąży kraj w krótkim czasie w jeszcze dokuczliwszej recesji, która będzie najdłuższa od II wojny światowej. Deficyt sektora publicznego jest największy spośród krajów G20. Zauważa się bardzo negatywne procesy - w jednej trzeciej firm zamrożono lub zmniejszono pensje (np. w tamtejszych fabrykach Hondy i Toyoty o 10 proc.).
Gdy deflacja potrwa dłużej i firmy będą walczyć z sobą obniżając ceny produktów skończy się masowymi zwolnieniami. Deflacja w Japonii trwała w latach 90. XX wieku - nazywa się ten okres "straconą dekadą". Aby w Wielkiej Brytanii tak się nie stało władze wydatnie zmniejszyły podatki i stopy podatkowe. Planuje się zastrzyk 75 mld funtów na rynki celem ożywienia gospodarki.
Krzysztof Mrówka, INTERIA.PL