Dezinflacja zaczyna rządzić, ale nieprędko pożegnamy się z szybkim wzrostem cen

Jak świat długi i szeroki zaczyna się dezinflacja. To znaczy, że wzrost cen będzie coraz wolniejszy. Dezinflacja idzie także w Polsce, ale to wcale nie znaczy, że z szybkim wzrostem cen już się pożegnamy. Bo u nas jest bardzo wysoka inflacja bazowa, a będą ja podtrzymywać szybko rosnące płace. Z nią będzie nam sobie najtrudniej poradzić - mówi główny ekonomista banku ING Banku Śląskiego Rafał Benecki.

Skąd się wzięła globalna inflacja? Wybuchła po pandemii, kiedy ludzie zgromadzili spore oszczędności, bo nie wyjeżdżali na wakacje, nie chodzili na koncerty, do restauracji czy do kina. Poza tym - jak np. w USA - dostawali bardzo hojne zasiłki. 

Z drugiej strony pandemia spowodowała zamknięcia zakładów produkcyjnych, przede wszystkim w fabryce świata, czyli w Chinach, które do końca zeszłego roku utrzymywały politykę "zero-covid" i wprowadzały lockdowny tam, gdzie wybuchała zaraza. To wszystko spowodowało zakłócenia w łańcuchach dostaw, a podaż nie była w stanie nadążyć za nakręconym popytem.   

Reklama

Niebotycznie podrożały ceny morskiego frachtu, a według badań profesora z Uniwersytetu Georgetown i byłego dyrektora w MFW Jonathana Ostry’ego, same koszty dostaw podbiły globalną inflację o 2 punkty procentowe. Jego zdaniem inflacyjne skutki wzrostu cen dostaw widać najsilniej w rok do 18 miesięcy od wystąpienia szoku, czyli jeszcze trwają. Ale niebawem zaczną ustępować.

Jeszcze zanim Rosja napadła na Ukrainę rozpoczęła przygotowania do wywołania kryzysu energetycznego w Europie jesienią 2021 roku. Spowodowało to silny skok cen surowców energetycznych jeszcze bardziej spotęgowany wtedy, kiedy już wybuchła wojna.

- Nastąpił spadek podaży, wzrost popytu i efektem tego była wyższa inflacja - powiedział Rafał Benecki na konferencji prasowej poświęconej prezentacji wyników banku.

Dlaczego nadchodzi dezinflacja

Teraz te wszystkie zjawiska się odwracają. Chiny odeszły od polityki "zero-covid" i otworzyły gospodarkę, ceny frachtu spadły, a gaz kosztuje tyle, ile we wrześniu 2021 roku. W Chinach spadają też ceny hurtowe towarów.

- Widać sygnały dezinflacji, ten szok ustępuje (...) Rynki wyceniają dość agresywne obniżki stóp. Przeświadczenie jest takie, że choć inflacja zaskakiwała po wyższej stronie, to teraz zaskoczy po lepszej - powiedział Rafał Benecki.

Z powodu sygnałów dezinflacji amerykański bank centralny zmniejszył w środę skalę podwyżek stóp do 25 punktów bazowych, gdy przez wcześniejsze dziewięć miesięcy podniósł je łącznie o 425 pb. Rafał Benecki przewiduje, że Fed jeszcze przynajmniej dwa razy podniesie stopy, dwie podwyżki nastąpią też w strefie euro, ale rynki finansowe grają już pod spadek inflacji.

Decyzja Fed o zmniejszeniu skali podwyżek spowodowała natychmiastowy skok indeksów na amerykańskich giełdach i wzrost cen obligacji.

Indeks cen konsumpcyjnych w USA spada nieprzerwanie od pół roku, a w strefie euro od października. W Polsce inflacja jednak jeszcze wzrośnie - według prognoz ING BŚK - w okolice 20 proc. w lutym. Potem - owszem - zacznie spadać aż do ok. 10 proc. na koniec roku. Co będzie temu sprzyjać?

Oczywiście wszystkie te same zjawiska, które powodują światową dezinflację. Przy założeniu, że szok cen energii się nie powtórzy, a może, bo wciąż trwa wojna oraz przy założeniu, że Chiny nie będą musiały ponownie wprowadzić lockdownów. To wciąż wielka niewiadoma, bo naprawdę nie wiemy wiele o dynamice wzrostu zakażeń po porzuceniu polityki "zero covid". Dane zdrowotne z Japonii pokazują np., że można się tam obawiać nawet kolejnej fali pandemii.

Polska dezinflacja jest trochę inna

Jest też drugi powód dla dezinflacji w Polsce. Analitycy ING Banku Śląskiego wyliczyli, że ludzie wydali już "nadmiarowe" oszczędności zgromadzone w okresie pandemii. Stało się to dość szybko, ale temu właśnie przysłużyła się szalejąca inflacja. Popyt wraca do normy, a konsumpcja - według wyliczeń analityków ING - w ostatnim kwartale zeszłego roku skurczyła się o 1,5 proc.       

Czy to znaczy, że idąc do sklepu nie będziemy codziennie bać się o ile podrożało masło, a o ile pietruszka? Wcale nie. Z inflacją nie będzie sobie u nas tak łatwo poradzić. Bo typowo polskim problemem jest inflacja bazowa. Rośnie ona nieprzerwanie od 2019 roku, w grudniu skoczyła do 11,5 proc. Polska inflacja bazowa jest dwa-trzy razy wyższa niż w USA i ponad dwa razy niż w strefie euro. Zdaniem analityków ING Banku Śląskiego wzrośnie jeszcze do 12 proc. Potem wprawdzie spadnie, ale zaledwie do poziomu 8-10 proc.

- Tempo inflacji bazowej będzie wciąż bardzo wysokie, ok. 8-10 proc. Gdy rozpocznie się ożywienie, inflacja krajowa będzie wysoka i zapanowanie nad nią będzie trudne - powiedział Rafał Benecki.

- Będzie przedłużająca się pętla inflacji bazowej - dodał prezes banku Brunon Bartkiewicz, który mówił na konferencji prasowej, że wskaźnik podwyżek płac w tej instytucji będzie mniej więcej taki jak inflacja.  

Popyt w gospodarce podsycany jest przez wciąż silny wzrost płac oraz przez transfery konsumpcyjne rządu i dlatego tak trudno będzie zapanować nad inflacją bazową. Nieoczekiwane skutki dla strony popytowej może przynieść jeszcze wzrost płacy minimalnej o 20 proc. w tym roku.

- Bez schłodzenia sytuacji na rynku pracy trudno będzie zapanować nad inflacją - powiedział Rafał Benecki.

Poprawa perspektyw dla wzrostu polskiej gospodarki

Główny ekonomista ING Banku Śląskiego dodał, że przestrzega Radę Polityki Pieniężnej przed zbyt szybkimi obniżkami stóp procentowych, bo to może spowodować trudności z zapanowaniem nad inflacją w roku przyszłym.

Według analityków ING, wraz z poprawą perspektyw dla światowej gospodarki, o czym informował w tym tygodniu Międzynarodowy Fundusz Walutowy, poprawiają się także prognozy dla Polski. Ich zdaniem PKB wzrośnie w tym roku o 1 proc. Dzięki otwarciu gospodarki chińskiej polski eksport będzie silny, osłabnie natomiast popyt krajowy, a konsumpcja wzrośnie w tym roku o 1 proc.

Nadal będzie słabo z inwestycjami sektora prywatnego, ale pomimo braku pieniędzy z unijnego funduszu EU Next Generation, do wydania jest jeszcze 20 mld zł z poprzedniego unijnego budżetu, co może wzmocnić inwestycje publiczne.

ING Bank Śląski zakończył 2022 rok zyskiem 1,94 mld zł, co oznacza spadek o 16 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim.

- Istotne jest to, że bank realizuje swoją strategię pomimo tego, co działo się w zeszłym roku. Nasze udziały w rynku podlegały dalszej poprawie (...) Większych zagrożeń dla naszych wyników nie widzimy. Więcej niepewności widzimy po stronie regulatorów i władz państwowych - powiedział prezes Brunon Bartkiewicz.

Bank nie podjął jeszcze decyzji w sprawie wypłaty dywidendy. Łączny współczynnik kapitałowy ING Banku Śląskiego obniżył się o 0,84 punktu procentowego do 15,21 proc,, a współczynnik Tier 1 o 0,72 pp do 13,69 proc.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: inflacja | dezinflacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »