Diamenty z kopalni odchodzą do lamusa. Nie opłaca się ich wydobywać
Kanadyjska firma Stornoway wstrzymała wydobycie diamentów w jednej ze swoich kopalniach. Jej działalność przestała być opłacalna. Za tym, że wydobywanie kamieni uważanych za symbol luksusu przestało być rentowne stoją nowe technologie i geopolityka.
Kanadyjska firma Stornoway wstrzymała nieopłacalne wydobycie w Renard, jednej ze swoich kopalni diamentów - poinformowała firma w piątkowym komunikacie.
"Rosnąca niepewność co do ceny diamentów w krótkim i średnim terminie, w powiązaniu ze znaczącym i nagłym spadkiem cen surowca na światowym rynku, znacząco wpłynęła na długoterminową sytuację finansową spółki. Częściowo jest to spowodowane wstrzymaniem importu nieobrobionych diamentów do Indii i przez globalny klimat geopolityczny" - poinformowała Stornoway Diamonds w komunikacie.
Indie są światowym centrum obróbki diamentów. Jednak w ostatnich miesiącach kwestia światowego łańcucha dostaw, jeśli chodzi o te drogocenne kamienie, znacząco się skomplikowała. Pojawiały się m. in. obawy, że do Indii mogą trafiać do obróbki rosyjskie diamenty, które następnie będą eksportowane jako pochodzące z innego państwa. Tymczasem państwa grupy G7, obejmującej m. in. USA, UE i właśnie Kanadę, zamierzają wprowadzić embargo na import rosyjskich diamentów. Wcześniej chcą jednak opracować system, który pozwoli na wiarygodne identyfikowanie kraju pochodzenia kamieni. O tych planach pisaliśmy w tym artykule.
Ale geopolityka to niejedyny czynnik decydujący o coraz mniejszej opłacalności wydobywania diamentów. Obecnie diamenty z kopalni muszą rywalizować z tymi z laboratoriów.
Sztucznie tworzone diamenty nie różnią się właściwościami od prawdziwych, a dla laika są nierozróżnialne. Do tego ich produkcja jest tańsza niż wydobycie i nie budzi wątpliwości etycznych, towarzyszących funkcjonowaniu kopalni np. w krajach Afryki.
Jak opisywał we wrześniu magazyn "Fortune", właśnie ze względu na coraz większą podaż diamentów produkowanych w laboratoriach, światowy potentat, De Beers, który sam też wytwarza diamenty, obniżył ceny diamentów pochodzących z wydobycia. W niektórych segmentach ceny obniżono o ponad 40 proc., przy czym tylko w lipcu 2023 roku obniżki cen wyniosły 15 proc.
W efekcie o ile w czerwcu 2022 roku za karat diamentów używanych do dalszej obróbki jubilerskiej De Beers liczył sobie 1400 dolarów, to w lipcu br. już tylko 850 dolarów. Jeszcze pięć lat temu diamenty z laboratoriów były tańsze od diamentów z kopalni o 20 proc., obecnie są tańsze już o 80 proc. - pisał "Fortune".
Czasowo zamknięta kopalnia Stornoway mieści się w prowincji Quebec. To pierwsza kopalnia diamentów w tym regionie i jedna z sześciu w Kanadzie. Prace nad kopalnią rozpoczęły się w lipcu 2014 roku. Stornoway twierdził wówczas w komunikacie, że "w okresie, gdy popyt na diamenty stale rośnie i gdy wydobycie jest niższe, Renard to jedna z najlepszych kopalni diamentów na świecie".
Firma uzyskała finansowanie w wysokości 946 mln dolarów kanadyjskich na otwarcie kopalni. Podawała wówczas, że to największe finansowanie projektu dla notowanej na giełdzie firmy wydobywającej diamenty. Szacowano, że od 2016 roku kopalnia Renard będzie dostarczać co roku 1,6 mln karatów diamentów - czyli ok. 1 proc. światowej produkcji. Wydobycie miało trwać do 2030 roku.
Jednak zaledwie po 5 latach od tych obietnic kopalnia została przejęta przez wierzycieli. Wśród nich znalazła się prowincja Quebec. Jak wówczas podawał publiczny francuskojęzyczny nadawca Radio-Canada, prowincja objęła 29 proc. w Stornoway Diamond za kwotę 440 mln dolarów kanadysjkich. Całość inwestycji wierzycieli wyniosła wówczas ok. 1 mld dolarów.
Obecnie kopalnia będzie tylko utrzymywana technicznie, większość pracowników straciła pracę. Stornoway twierdzi, że chce powrócić do wydobycia gdy stanie się to opłacalne. Ale jednocześnie rozpoczyna proces restrukturyzacji pod ochroną sądu oraz poszukiwania inwestora.