Dlaczego rynki nie reagują na kryzys?

Dlaczego mimo największego od lat kryzysu politycznego w Polsce giełda i złoty zwyżkują, a dochodowość obligacji zaczyna spadać? Czy politycy - a zwłaszcza minister finansów - przestali się dla rynków liczyć?

Dlaczego mimo największego od lat kryzysu politycznego w Polsce giełda i złoty zwyżkują, a dochodowość obligacji zaczyna spadać? Czy politycy - a zwłaszcza minister finansów - przestali się dla rynków liczyć?

Na pytania Parkietu odpowiada Pasquale Cataldi, specjalista ds. instrumentów dłużnych z amerykańskiego banku inwestycyjnego J.P. Morgan.

Moim zdaniem, do wyprzedaży polskich obligacji podczas obecnego kryzysu politycznego nie doszło dlatego, że jeszcze wcześniej w ich cenie uwzględniono wiele negatywnych informacji, napływających z Polski, a ponadto - przy bardzo niskiej tolerancji inwestorów wobec ryzyka, jaka obecnie występuje w skali światowej - udział tych papierów w regionalnych i makroregionalnych portfelach wzorcowych już wcześniej został zmniejszony.

Reklama

Kiedy polskie obligacje zaczęto niedoważać i o ile wzrosła ich dochodowość?

W ciągu ostatnich dwóch miesięcy liczona w złotych dochodowość uważanych za papiery odniesienia 5-letnich obligacji Ministerstwa Finansów z terminem zapadalności w lutym 2005 r. wzrosła z 12,5% do 14,5%, ale jeszcze przed kryzysem rządowym chwilami dochodziła nawet do 15%.

Z powodu wydarzeń krajowych czy rozgrywających się poza Polską?

Jednych i drugich. Bodźców krajowych dostarczyła wcześniejsza seria niekorzystnych informacji związanych z bilansem płatności bieżących i inflacją. Inwestorzy liczyli na to, że zarówno spadek inflacji, jak i poprawa bilansu płatności bieżących będą postępować szybciej, a ponieważ się rozczarowali, to wyprzedali polskie papiery.

A bodźce zewnętrzne?

Tolerancja ze strony inwestorów wobec ryzyka inwestycyjnego (appetite for risk) jest obecnie nadzwyczaj mała i jest to zjawisko o skali światowej. Straty na rynku Nasdaq skłoniły więc wielu z nich do skupienia się na papierach o stosunkowo małym ryzyku, a zwłaszcza takich, które wykazują bardzo korzystne wskaźniki fundamentalne.

Oznacza to, że ogólnoświatowy klimat inwestycyjny i sytuacja makroekonomiczna Polski przesłoniły ryzyko polityczne w Polsce?

Czynniki te pojawiły się przed najnowszymi problemami politycznymi w Polsce, a rynek zdążył już je odreagować. Negatywnie też reagował na niestabilność, której oznaki dostrzegaliśmy w nieustających utarczkach między AWS i UW, "postawienie się" przez UW dla uporządkowania tych spraw odebrano więc jako oznakę pozytywną. A jeśli między partiami koalicji dojdzie po tym do porozumienia, to polskie scenariusze polityczne będą znacznie korzystniejsze. Była to ze strony UW ryzykowna rozgrywka, bo stawki są duże, ale sądzę, że uczyni ona wszystko, żeby uporządkować sytuację.

Czy podniesienie ratingu Polski przez Standards & Poor's nastąpiło we właściwym momencie?

Na rynku instrumentów dłużnych, na które rating najbardziej oddziałuje, zostało to przesłonięte przez inne czynniki, które w sumie spowodowały nadzwyczaj niską tolerancję wobec ryzyka inwestycyjnego.

Nie możemy więc powiedzieć, że polityka przestała się liczyć. Została po prostu przesłonięta przez znacznie potężniejsze siły?

I sekwencję wydarzeń. Inwestorzy, którzy mieli wyprzedać polskie papiery albo zmniejszyć ich udział w swoich portfelach, uczynili to już wcześniej. Godne uwagi jest jednak to, że podczas wcześniejszej wyprzedaży polskich aktywów, a zwłaszcza złotego, zaobserwowaliśmy próby wejścia na polski rynek przez inwestorów działających długofalowo, ponieważ dostrzegli oni zdrowe fundamenty gospodarki i możliwość obstawienia długoterminowego procesu konwergencji z Unią Europejską.

Kiedy jednak w listopadzie ub.r. minister Balcerowicz powiedział, że może złożyć dymisję, to złotym zatrzęsło. Dlaczego teraz nie?

Wydaje mi się, że okoliczności były odmienne. Działają tu dwa czynniki - z punktu widzenia czynników czysto technicznych (mówię nadal o rynku walutowym i rynku instrumentów dłużnych) polskie aktywa zostały wyprzedane wcześniej. Jeśli chodzi o rynek walutowy, zbiegło to się z informacją o sprzedaży strategicznego pakietu akcji TP SA, a ponadto inwestorzy krótkoterminowi już wtedy wyprzedawali polskie aktywa, bo spodziewali się kryzysu.

Którzy spekulanci? Może bardziej konkretnie?

Używajmy określenia - inwestorzy krótkoterminowi. Z powodu pewnych negatywów klimatu inwestycyjnego, zarówno na rynkach światowych, jak i w Polsce wielu inwestorów lokujących krótkoterminowo miało nadzieję, że złoty załamie się - byli wśród nich również inwestorzy z Polski. Rzecz jednak w tym, że gdy wszyscy sądzą, że jakaś waluta popadnie w głęboki kryzys, to prawdopodobieństwo takiego wydarzenia automatycznie się zmniejsza. Z drugiej strony, inwestorów, którzy mogliby wziąć się za bary z bankiem centralnym, mającym w rezerwie 26 mld USD, nie jest na świecie tak wielu. Niewielu może też pozwolić sobie na zignorowanie przeprowadzanych w Polsce prywatyzacji i kapitałów, jakie będą napływały do Polski.

Z tytułu prywatyzacji?

Prywatyzacji - w tym TP SA, PZU, PKN i następnych spółek Skarbu Państwa, ale również bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Trzeba też pamiętać o napływie kapitałów ze strony mniejszych firm zagranicznych, które inwestują w Polsce - w tym w ich polskich spółkach zależnych, których liczba wzrasta niemal z dnia na dzień. Ten mniej spektakularny, ale nieustanny strumień inwestycji, które nie mają charakteru krótkoterminowego, stwarza zapotrzebowanie na złotego.

Pańską specjalnością są instrumenty dłużne, ale z pewnością ma Pan pewne obserwacje na temat rynku akcji. Jak to się stało, że pośród całego tego kryzysu politycznego w ciągu dwóch dni WIG wzrósł o ponad 6%, umocnił się też złoty?

W Warszawie nie brak ludzi, którzy mówią, że dowodzi to, iż minister Balcerowicz nie jest aż tak ważny dla nastroju na rynkach.

Zapewne nie jest tak ważny Balcerowicz jako jednostka, ale z pewnością ważne jest to, co oznacza dla Polski jego polityka gospodarcza. Kryzys ten wykazał, że jego poglądy na gospodarkę zostały w istocie zaakceptowane przez AWS - oznaką tego było zaproponowanie przez AWS na stanowisko premiera Bogusława Grabowskiego. Wskazuje to bowiem, że o ile AWS może mieć odmienne zobowiązania polityczne wobec swojego elektoratu i inne poglądy, to generalnie cały proces zmierza do uzdrowienia politycznych ram procesów gospodarczych.

Jeśli wśród tak głębokiego kryzysu politycznego następuje poprawa na trzech odrębnych rynkach: walutowym, akcji i instrumentów dłużnych, czy taka zbieżność nie sugeruje jakiegoś szerszego procesu?

Owszem, oddziaływania czynników zewnętrznych - trzeba też wskazać, że w ubiegłym tygodniu poprawiły się notowania na Nasdaq, wzrósł też kurs południowoafrykańskiego randa. Poprawa objęła wszystkie aktywa uważane za ryzykowne - miało więc to wpływ również na rynek polski. Z drugiej strony, typowy inwestor - przynajmniej na rynku instrumentów dłużnych - nadal niedoważa Polskę w swoim portfelu.

Czy to potrwa długo?

Nie może trwać długo, ponieważ Polska jest istotną częścią Europy Środkowej i nadzwyczaj ważnym, potencjalnym członkiem Unii Europejskiej. Czynników tych nie można ignorować. Sądzę, że mimo obecnego kryzysu Polska dowiodła, że przestrzegający zasad demokracji spór może nastąpić w każdym kraju. Inwestorzy dostrzegają jednak, że system, w którego ramach doszło do konfliktu, jest stabilny, a wartości, o jakie walczą uczestnicy sporu, nie są wartościami sprzecznymi z zasadami demokracji. Spierają się oni o to, jak poprawić polską politykę i jest to bardzo ważne.



Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Mariusz Kukliński

(Londyn)

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: kryzys | minister | złoty | Leszek Balcerowicz | inwestorzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »