Długiem Polska stoi

Długi należy spłacać. Nie tylko te karciane. Są jednak i takie długi, które musimy spłacać, choć to nie my je zaciągnęliśmy. Chodzi o długi skarbu państwa, który - nie pytając nas o zgodę - może kredytować różne przedsięwzięcia, pozostawiając tak naprawdę problem spłaty zadłużenia na barkach wszystkich obywateli.

Historia polskiego zadłużenia zaczęła się praktycznie od słynnych długów "gierkowskich". Wtedy to władze wpadły na wspaniały pomysł, by rozwijać gospodarkę centralnie planowaną za pomocą kredytów i to w dodatku zagranicznych. Szczególnie niskie stopy procentowe pozwalały im zapomnieć o zagrożeniach. Plan mógł okazać się sukcesem i efekty inwestycji wspomaganych kredytem mogły w bardzo szybkim tempie się spłacić. Jednak nawet najlepszy plan w połączeniu z fatalną realizacją prowadzi do katastrofy. Tak stało się i tym razem. Inwestycje były oddawane z dużym opóźnieniem, a końcowe koszty okazywały się ogromne w porównaniu z założeniami. Sztandarowy przykład to Huta Katowice, która miała być najnowocześniejszą tego typu hutą, a po oddaniu, które i tak zostało poważnie opóźnione, okazało się, że już w zasadzie prezentuje przestarzałą technologię. Koszty tego przedsięwzięcia kilkakrotnie przekroczyły plany, a jednocześnie wiele prac nie zostało ukończonych, przez co możliwości giganta nie były wykorzystywane w sposób, w jaki tego oczekiwano.

Reklama

Kredytowanie dłużnika

Zaczęło się bardzo niewinnie - od 1,1 mld USD. Później zaczęto pożyczać jeszcze więcej na kończenie inwestycji, a także na wydatki konsumpcyjne, takie jak import zboża za dewizy. Dodatkowo stopy procentowe zaczęły bardzo szybko rosnąć, a wraz z nimi zadłużenie. Państwo polskie zaczęło mieć duże problemy z regulowaniem zobowiązań. W 1980 r. suma zadłużenia sięgnęła już 24 mld USD, a wartość rat i odsetek na ten rok wyniosła 8 mld USD. To wszystko przy wpływach z eksportu wynoszących zaledwie 7 mld USD. Stało się jasne, że państwo polskie stało się niewypłacalne i przestało regulować zobowiązania kredytowe. Odcięło to także możliwość zaciągania nowych kredytów, aby spłacać stare. Sytuacja ta ciągnęła się przez lata 80., przez które władze liczyły na umarzanie kredytów. Tak się jednak nie stało i w 1990 r. wartość długu urosła już do 48 mld USD, przy ujemnej stopie PKB na poziomie -11,6 proc. W 1990 r. wartość całego zadłużenia Polski wyniosła 95,1 proc. w stosunku do PKB. Jak to interpretować? Oznacza to, że całą produkcję wytworzoną w 1990 r. musielibyśmy spieniężyć i przeznaczyć na spłatę zadłużenia. Obecnie jest znacznie lepiej, ponieważ dług Polski, a dokładniej jej obywateli, stanowi "tylko" połowę PKB. Z długiem można jednak żyć i są kraje, które znacznie przewyższały 100 proc. zadłużenia w stosunku do PKB. Obecnie Belgia i Grecja mają dług przewyższający tę barierę. Jednak nie można porównać ich stanu rozwoju gospodarczego z sytuacją Polski na początku lat 90. Nikt nie będzie przecież kredytował dłużnika, który ma długi przewyższające kilkakrotnie jego roczne dochody i nie jest nawet w stanie spłacać odsetek.

Duże wydatki - duże podatki

Jaki powinien być poziom długu i udziału wydatków państwa w tworzeniu PKB? Uczeni spierają się i nie znajdziemy prostego rozwiązania tego problemu. Raczej nikt nie ma wątpliwości, co do udziału państwa w gospodarce. Sporną kwestią pozostaje tylko poziom tego udziału. Wydatki państwowe pełnią ważną rolę w gospodarce, łagodząc skutki cyklów gospodarczych, a jednocześnie polepszają dostępność do dóbr publicznych takich jak edukacja czy infrastruktura. Jednak duże wydatki to duże podatki, a co za tym idzie spadek przedsiębiorczości, która generalnie wykazuje wyższą efektywność gospodarowania majątkiem. Jak pokazały badania Europejskiego Banku Centralnego, gospodarki krajów OECD w latach 90., w których udział wydatków sektora publicznego był niższy niż 40 proc. w stosunku do PKB, miały znacznie lepsze wyniki w sektorach publicznych niż kraje w których ten wskaźnik był przekroczony. W pewnym momencie wzrost wydatków państwa staje się nieefektywny i nie prowadzi do poprawy jakości życia obywateli. Bardzo często natomiast wpływa na wzrost korupcji i marnotrawienie pieniędzy podatników. Polsce jeszcze nigdy nie udało się uzyskać tak niskiego wskaźnika. Jego średnia wartość oscyluje wokół 50 proc. i bliżej nam do Europy Zachodniej, gdzie ten wskaźnik jest średnio o 20 proc. wyższy.

A długi trzeba spłacić

Już na początku edukacji studentom uczelni ekonomicznych wpaja się, że deficyt finansów publicznych nie jest złym zjawiskiem, jednak pod warunkiem, że pozostaje pod kontrolą i jest ostrożnie używany, ponieważ potrafi łatwo wymknąć się spod kontroli. Finansowanie wydatków publicznych zaciągniętymi pożyczkami nie może mieć też charakteru stałego, ponieważ w pewnym momencie następuje moment, w którym zaciągnięte długi należy spłacić. Odpowiednia strategia zarządzania wydatkami publicznymi pełni bardzo ważną rolę w gospodarce. Wzrost gospodarczy nie ma charakteru stałego i następują okresy stagnacji lub recesji, czyli czas, kiedy gospodarka zaczyna hamować lub cofać się. Wtedy państwo może właśnie za pośrednictwem wydatków publicznych łagodzić ten okres. Dzięki inwestycjom i wspieraniu społeczeństwa recesja nie niszczy gospodarki w taki sposób, jak stałoby się bez tej pomocy. Jednak gdy po latach chudych przychodzą lata tłuste powinny być one wykorzystane na zmniejszenie zadłużenia, aby państwo miało większe możliwości oddziaływania, w przypadku następnego okresu załamania wzrostu gospodarczego. O tym zdawały się zapominać władze w Polsce. W latach 1994 - 1999, które można uznać za dobry okres w nowej gospodarczej historii Polski, utrzymywano deficyt budżetu na poziomie 2,5 - 3,5 proc. w stosunku do PKB, doprowadzając do wzrostu nominalnego długu publicznego. Kiedy prof. Leszek Balcerowicz piastował funkcję ministra finansów powstał projekt pierwszego zbilansowanego budżetu, jednak większość parlamentarna odrzuciła go, co wkrótce miało okazać się fatalne w skutkach. W latach 1994 - 1999 tempo wzrostu gospodarki na poziomie 6 - 7 proc. pozwalało nie zauważać problemu długu.

Dług zagraża stabilności

W latach 2000 - 2002 wzrost gospodarczy spadł do bardzo niskiego poziomu. W takiej sytuacji następuje często spadek dochodów państwa, a wydatki pozostają na tym samym poziomie, ponieważ potrzeby sektora finansów publicznych w tych okresach wykazują znacznie większe zapotrzebowanie. Są one także dużo mniej skłonne do ograniczania swoich wydatków. Jest to związane z takimi wydatkami, jak zasiłki dla bezrobotnych czy dopłaty do ubezpieczeń społecznych, których wpływy ze składek w tym okresie wyraźnie spadają. Doprowadziło to do skokowego wzrostu deficytu, a w konsekwencji do wzrostu długu publicznego. Jeszcze w 2000 r. zmalał on do poziomu 39,4 proc. w stosunku do PKB, by obecnie oscylować w granicach 50 proc. Nominalnie te dane prezentują się jeszcze gorzej. W grudniu 1999 r. dług publiczny wynosił 264 mld zł, podczas gdy ostatnie dane z października 2004 r. wskazują, że wzrósł on do poziomu 414 mld. Dla podkreślenia pogorszenia tego wyniku należy dodać, że uwzględnia on zadłużenie zagraniczne, które systematycznie spadało z powodu spadku kursów walutowych. Gdyby przyjąć kursy walutowe z czasu, kiedy euro kosztowało prawie 5 zł, należałoby tam doliczyć kolejne kilkanaście miliardów złotych. Pomimo zmniejszania deficytu, dług rośnie coraz bardziej i zagraża stabilności finansowej kraju. Dla zobrazowania kosztów życia na kredyt należy przedstawić założenia budżetowe na 2004 r. Przy wydatkach sięgających prawie 200 mld zł, zakładany deficyt wynosił 45 mld zł, czyli prawie co czwartą złotówkę zakładano pożyczyć. W tym na obsługę zadłużenia zagranicznego i krajowego zamierzano wydać 24 mld zł. Jest to wartość znaczna, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że w jeszcze w 2000 r. wynosiła 6,2 proc. wydatków, a obecnie wynosi prawie 12 proc. Wszystko wskazuje jednak, że deficyt udało się znacznie zmniejszyć, ponieważ w listopadzie wynosił "tylko" 34 mld zł. Nie można tego jednak powiedzieć o wydatkach na obsługę zadłużenia, które w tym samym okresie wynosiły 21 mld. Jest to wartość, jaką państwo polskie wydaje na dotacje do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.

Zacisnąć pasa

Potrzeba zaciśnięcia pasa jest bardzo duża, z co najmniej kilku powodów. Po pierwsze, koszt obsługi długów rośnie w bardzo szybkim tempie. Jeśli wzrost gospodarczy nie będzie się utrzymywał na bardzo wysokim poziomie, będziemy musieli przeznaczać podatki na odsetki, zamiast na edukację czy wspieranie przedsiębiorczości, które powinny być priorytetem w gospodarce. Po drugie, jeśli pieniądze będziemy musieli przeznaczać na cele nierozwojowe, okaże się, że zabraknie ich na inwestycje, które dzięki funduszom Unii Europejskiej mogłyby znacznie podwyższyć poziom życia Polaków. Nie tylko ze względu na np: poprawę infrastruktury, ale także dlatego, że te projekty będą miały duży udział w tworzeniu PKB oraz w zmniejszaniu bezrobocia. Po trzecie, właśnie rozpoczyna się "ulgowy okres", jaki otrzymaliśmy od wierzycieli na początku lat 90. Do tej pory spłata kredytów zagranicznych była tak rozplanowana, by gospodarka polska mogła się zrestrukturyzować. Na lata 2005 - 2008 przypada okres największych płatności na rzecz Klubu Paryskiego i Londyńskiego. W 2005 r. państwo musi spłacić 2,650 mld USD. Są to wyłącznie raty kapitałowe, a dodatkowo na spłatę wyłącznie samych odsetek będzie trzeba przeznaczyć ok. 6 mld zł. Wspaniała byłaby wizja państwa bez długu, w którym założenia budżetowe byłyby wykonywane, a rok kończyłby się nadwyżką, a nie deficytem. Czy jest to jednak możliwe w państwie postkomunistycznym, które musi gonić bogatych zachodnich sąsiadów? Jak pokazuje praktyka, niektórym się udaje. Estonia w 2003 r. osiągnęła nadwyżkę budżetową wysokości 2,6 proc. w stosunku do PKB, a dług publiczny miała na poziomie 5,8 proc. Dodatkowe połączenie korony z euro powoduje, że nic nie stanie na przeszkodzie, aby Estonia, jako pierwszy kraj z nowych członków UE, wstąpiła do unii monetarnej.

Damian Stefański

WGI Dom Maklerski SA
Dowiedz się więcej na temat: podatki | PKB | wzrost gospodarczy | deficyt | wydatki | dług | Polskie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »