Do 75 tys. euro możesz uratować

Rozmowa z dr. Andrzejem Topińskim, głównym ekonomistą w Biurze Informacji Kredytowej BIK S.A.. Do 12 maja 2010 r. Polska powinna uchwalić przepisy implementujące nową dyrektywę w sprawie umów o kredyt konsumencki.

W jaki sposób "traktuje" ona takie instytucje jak Biuro Informacji Kredytowej?

Polskie prawo dopuszcza wymianę informacji o kredytobiorcach także za pośrednictwem międzybankowych biur kredytowych. Dyrektywa idzie dalej, wprowadza ona zasadę zgodnie z którą kredytodawca, aby ocenić sytuację kredytową konsumenta powinien sięgnąć po informacje zawarte w stosownych bazach danych. . Dyrektywa promuje więc działalność i rozwój baz informacji kredytowych, w tym prowadzonej przez BIK, w krajach członkowskich Unii Europejskiej.

Reklama

- Robi to z myślą zarówno o ochronie kredytobiorców, jak i udzielających kredytu instytucjach finansowych. W jaki sposób dyrektywa zabezpiecza interesy kredytobiorcy?

- Dyrektywa szczegółowo reguluje prawa kredytobiorcy, zwłaszcza prawo do szczegółowej i dokładnej informacji przedumownej i określa, jeszcze bardziej szczegółowo niż obecnie, format umowy kredytowej. Ta szczegółowość i rozległość informacji ma jednak drugą stronę. Konsumentowi może być trudno ją zrozumieć. Na przykład w umowie kredytowej klient ma mieć przedstawioną nie tylko wysokość stopy procentowej, ale także rzeczywistej stopy procentowej i do tego całkowity koszt kredytu. Czyli otrzymuje tę samą informację jakby w trzech płaszczyznach. Może być zdezorientowany. Czy nie prościej i przejrzyściej jest, tak jak to robią polskie banki, przedstawić klientowi plan spłaty kredytu? Uważam, że w połączeniu z rzeczywistą stopą procentową powinno to w zupełności wystarczyć. Ale dyrektywa obowiązuje i do czerwca 2010 musi być zaimplementowana.

- Z pewnych względów "nadregulacja" jest jednak dla klienta korzystna...

- Zapewne ma ona także zalety. Niewątpliwie szczegółowość regulacji sprawia, że prawny interes klienta jest bardzo dobrze zabezpieczony. Powtarzam jednak, pod warunkiem, że rozumie on treść umowy i świadomie ją podpisuje. A na przykład ostatnio nawet dyrektorzy finansowi korporacji twierdzą, ze nie wiedzieli co to jest umowa opcji walutowej, która podpisywali.

- Sądzę, że klienci są coraz lepiej wyedukowani, a w interesie banków powinno być podnoszenie poziomu ich wiedzy. Jakie inne cele ma jeszcze realizować nowa dyrektywa w sprawie umów o kredyt konsumencki?

- Nowelizacja dyrektywy z 1987 r. ma dwa cele. Pierwszy - to standaryzacja na obszarze całej Unii formatu umów o kredyt konsumencki. Chodzi tutaj o ułatwienie transgranicznej działalności kredytowej, przede wszystkim w obszarze poziomu ochrony konsumenta w umowach zawieranych w poszczególnych krajach. To powinno zwiększyć konkurencyjność na rynku i doprowadzić przez to m.in. do obniżenia kosztów dla kredytobiorcy. Dzięki zaleceniom nowej dyrektywy informacja, którą bank z innego kraju prześle polskiemu klientowi powinna być dla niego zrozumiała i porównywalna z ofertą krajową. Dyrektywa wprowadza europejski arkusz informacyjny. Ofertę kredytową otrzyma więc europejski klient w standardowym formacie. Podobnie rzeczywista stopa procentowa w całej Unii liczona będzie wg. jednolitego znowelizowanego wzoru.

Drugim celem dyrektywy jest nowelizacja prawa dotyczącego ochrony

konsumentów w relacjach z instytucjami kredytowymi w krajach członkowskich Unii Europejskiej. Istniejąca obecnie znaczna różnorodność przepisów krajowych ogranicza konkurencję między kredytodawcami, zaś kredytobiorcom utrudnia korzystanie ze stopniowo rosnącej dostępności kredytów transgranicznych.

Chcę podkreślić, że kraje członkowskie Unii Europejskiej wprowadzając postanowienia dyrektywy do przepisów krajowych nie mogą regulować opisanych w niej zagadnień w inny, nawet bardziej restryktywny sposób. Swoboda krajowych legislatorów jest ograniczona do kwestii, w których dyrektywa na to pozwala oraz do spraw w niej nie regulowanych.

- W niektórych sprawach, jak np. kwotowego określenia rozpiętości kredytów, rygorystyczne podejście dyrektywy wydaje się kłopotliwe.

Dyrektywa dotyczy w zasadzie kredytów w przedziale 200 - 75000 euro, ale kraje członkowskie mogą widełki te rozszerzać w obie strony.

Poszczególne kraje członkowskie zapewne skorzystają z tej opcji, bogatsze przesuwając górną, a biedniejsze dolną granicę. My niestety należymy do biedniejszych i drobne kredyty powinny podlegać szczególnie mocnej ochronie, szczególnie, że w tym segmencie rynku aktywne są tzw.parabanki na których działalność jest wiele skarg.

Natomiast górne widełki, 75 000 euro, czyli prawie 300 tysięcy złotych, trudno w naszych warunkach nazwać kredytem konsumenckim, gdyż rzadko występuje on w tej wysokości.

Kredyty hipoteczne są natomiast z regulacji przez dyrektywę wyłączone.

Zasady określone w dyrektywie nie mają bowiem zastosowania do kredytów zabezpieczonych hipotecznie, na sfinansowanie zakupu nieruchomości, w rachunku bieżącym, jeśli spłata następuje w okresie nie dłuższym niż miesiąc, z pewnymi zastrzeżeniami do umów leasingowych i kredytów nie oprocentowanych. W sumie wyłączonych jest z niej 11 rodzajów kredytów.

- Jakich jeszcze zmian należy się spodziewać w wyniku synchronizacji polskich przepisów z nową dyrektywą?

- Obecnie obowiązuje np. zasada, że jeśli bank narusza postanowienia ustawy o kredycie konsumenckim, wówczas kredytobiorcę zwalnia się z obowiązku spłaty odsetek. Nawet w sytuacji, jeśli pomyłka banku była czysto formalna nie naruszając interesów konsumenta i nie wprowadzając go w błąd. Tymczasem dyrektywa nie ustanawia tutaj żadnej sankcji, pozostawiając tę sprawę do uznania krajom członkowskim, jedynie z postulatem, że "sankcje muszą być skuteczne, proporcjonalne i odstraszające".

Dyrektywa odsyła także do przepisów krajowych w sytuacji zwrotu towaru zakupionego na kredyt od którego konsument odstąpił. A tych przepisów w Polsce nie ma.

Inny przykład. Dyrektywa dopuszcza, w odróżnieniu od obowiązujących przepisów, pobieranie w pewnych warunkach opłaty za przedterminową spłatę kredytu (np. gdy spłata przypada na okres, w którym stopa oprocentowania jest stała). Jej maksymalna wysokość to 1 proc. bądź 0,5 proc., w zależności od okresu, który upływa do końca umowy. Dyrektywa określa wyjątki od tej zasady.

Jakie są najważniejsze przeszkody w rozwoju paneuropejskiego rynku kredytów konsumenckich?

- Szybszy rozwój transgranicznego rynku kredytów konsumenckich utrudniają przeszkody, które muszą pokonywać zarówno kredytobiorcy, jak i banki. Poważną barierą dla konsumentów jest zrozumienie informacji, która do nich dociera z instytucji bankowych. Przyczyną tego jest między innymi nieznajomość języków obcych.

Barierą dla banków są natomiast występujące w krajach Unii Europejskiej różnice w systemach prawnych - w innych obszarach niż prawo konsumenckie. Z punktu widzenia banków jest to niewątpliwie problem, aczkolwiek do przezwyciężenia. Jeżeli bank będzie chciał dotrzeć do klientów w innym kraju, z pewnością doskonale da sobie z tym radę. Po zapoznaniu się z obowiązującymi w danym kraju regulacjami, może np. podjąć decyzję o utworzeniu swojego przedstawicielstwa.

- Wydaje się, że nowa dyrektywa nie wywoła rewolucji na transgranicznym rynku kredytów konsumenckich.

- Chyba nie należy się tego spodziewać. Niewątpliwie standaryzacja umów o kredyt konsumencki, jest postępem i ułatwia transgraniczną działalność kredytową, ale to za mało. Aby rynek zaczął się szybciej rozwijać, potrzebna jest także standaryzacja przepisów windykacyjnych, antylichwiarskich a także w zakresie nieruchomości, zabezpieczeń, kodeksu cywilnego i wielu innych.

Bez tego trudno oczekiwać eksplozji transgranicznego kredytowania. Statystyka nie jest niestety imponująca. Obecnie w Unii Europejskiej tylko 1 proc. kredytów udzielanych jest transgranicznie. Oznacza to, ze prawdopodobnie nawet w rejonach przygranicznych rynek ten jest słaby. Dystrybucja kredytów konsumenckich ma, póki co, charakter głównie lokalny i wymaga rozległej sieci oddziałów bądź pośredników. Wykorzystanie Internetu w działalności kredytowej napotyka na liczne, także prawne, przeszkody. Ale jeśli różnice w kosztach bądź dostępności kredytów będą znaczne, może znajda się tacy którzy w intratnych segmentach rynku znajda sposób na te przeszkody.

- Problemem dla BIK okazać się mogą różne zasady działania biur kredytowych w krajach Unii Europejskiej. Jak pan sobie wyobraża współpracę z nimi?

- Nowa dyrektywa nakazuje, aby unijne instytucje kredytowe, także nie prowadzące działalności w Polsce miały dostęp do naszych baz danych na zasadach niedyskryminujących. Wiązać się z tym mogą pewne problemy. Otóż działające w Polsce banki mogą korzystać z naszej bazy danych pod warunkiem, że zasilają nas informacjami ze swej działalności kredytowej. Udzielanie więc informacji zagranicznym instytucjom, które nie spełniają tego warunku dyskryminuje podmioty krajowe, w tym przede wszystkim nie prowadzące działalności transgranicznej.

Obecne przepisy nie zezwalają nam na udzielanie informacji zagranicznym podmiotom. To zmieni się dopiero w maju 2010 r., gdy wejdą w życie przepisy implementujące nową dyrektywę. Wtedy najprawdopodobniej będziemy musieli odpowiadać na kierowane do BIK zapytania zagranicznych banków.

Jest jeszcze problem dotyczący zakresu gromadzonej informacji. Z analiz BIK wynika, że szczegółowość naszych raportów jest dużo większa niż w wielu krajach europejskich. Instytucje nam pokrewne gromadzą np. tylko informacje negatywne. Na Litwie nie mamy naszego odpowiednika. Wynika więc z tego, że w wielu wypadkach polskie banki otrzymają znacznie uboższą informację o klientach nierezydentach ubiegających się o kredyt, niż banki zagraniczne o Polakach. Mam nadzieję, że uda się w tej dziedzinie wypracować rozsądny kompromis.

- Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Grażyna Garlińska

Nowe Życie Gospodarcze
Dowiedz się więcej na temat: bank | instytucje | dyrektywa | BIK | kredyt | kredyt konsumencki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »