Do kogo ta mowa?
Kto jest adresatem spotu reklamowego, w którym mowa, że do odbioru naziemnej telewizji cyfrowej "wystarczy dekoder STB lub telewizor z MPEG-4"? - zastanawia się w dzisiejszym newsletterze businesstoday.pl Bartłomiej Mayer, dziennikarz "Bloomberg Businessweek Polska".
Kto jest adresatem spotu reklamowego, w którym mowa, że do odbioru naziemnej telewizji cyfrowej "wystarczy dekoder STB lub telewizor z MPEG-4"? - zastanawia się w dzisiejszym newsletterze businesstoday.pl Bartłomiej Mayer, dziennikarz "Bloomberg Businessweek Polska".
Są felietoniści, którzy najchętniej pisują o PSL, sugerując przy tym, że ugrupowanie to powinno zmienić nazwę - najlepiej na Sojusz Leniwych Chłopów. Są tacy, których interesują przede wszystkim cudze pieniądze. A to górników, a to bankowców, to znów przedstawicieli zawodów regulowanych. Natomiast moim konikiem (choć w tym przypadku trafniejsze wydaje mi się sformułowanie "zajeżdżona chabeta") jest ostatnio telewizja. Jej też, konkretniej zaś naziemnej telewizji cyfrowej, poświęcam niniejszy tekst.
Gdy kilka dni temu włączyłem telewizor, moim oczom ukazał się aktor przebrany za aktora przebranego za bogatego południowoamerykańskiego przedsiębiorcę, który zwierzał się aktorce przebranej za aktorkę przebraną za żonę tegoż biznesmena, że nie wie, czy jest ojcem swojego syna (choć nie jestem pewien, czy dobrze zrozumiałem jego kwestię). Ucieszyłem się więc jak prosty człowiek, sądziłem bowiem, że oto oglądam nową wersję "Niewolnicy Isaury" (podobno kilka lat temu nakręcono taką). Jednak w tej samej chwili obraz zgasł i okazało się, że to wcale nie brazylijska telenowela, lecz polska reklama.
Widz dowiadywał się z niej, że tylko dzięki naziemnej telewizji cyfrowej uzyska odpowiedzi na pytania, jakie dręczą aktorów występujących w spocie. Na koniec głos z offu wyjaśniał, że aby odbierać taką telewizję, "wystarczy dekoder STB lub telewizor z MPEG-4". Ta informacja nieco mnie zmartwiła. Byłem pewien, że nie jestem posiadaczem dekodera STB, nie mam bowiem w domu żadnego dekodera. Pozostała kwestia telewizora. Postanowiłem więc udać się po poradę do sąsiada, emerytowanego inżyniera (co prawda całe życie był budowlańcem, ale co inżynier, to inżynier).
- Panie Jurku, czy pan ma telewizor "z MPEG-4"?
- Hm... Ja już takich rzeczy nie oglądam... - odpowiedział lekko zawstydzony.
By ostatecznie wyjaśnić sprawę, udałem się do sklepu, w którym jakiś czas temu nabyłem odbiornik. Na miejscu przekonałem się, że problem odbioru naziemnej telewizji cyfrowej jest znacznie szerszy.
- Czy są telewizory marki "zempe-4"? - próbował się dowiedzieć starszy mężczyzna.
Zastanawiam się, do kogo adresowany jest spot, w którym mowa, że do odbioru naziemnej telewizji cyfrowej "wystarczy dekoder STB lub telewizor z MPEG-4". Osoby, którym powyższe terminy nie są obce, doskonale wiedzą z pewnością, co zrobić, aby odbierać cyfrową telewizję "z powietrza". Pozostali, dla których "dekoder STB" i "telewizor z MPEG-4" to zaklęcia rodem z czarnej magii, mogą się jedynie zastanawiać, kiedy wreszcie telewizja puści tę nową wersję "Niewolnicy Isaury".
Opr. KM