Dokąd poleci LOT?
Wiceprezes odwołany z poważnymi zarzutami, straty na kontraktach paliwowych wynoszące ok. 280 mln złotych i opóźnienia z dostarczeniem nowoczesnych Boeingów 787 Dreamliner - tak wygląda sytuacja narodowego przewoźnika lotniczego. Solidarność złożyła w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa i wiceprezesa spółki.
Sytuacja w spółce jest mocno skomplikowana. Strata na działalności podstawowej według prognozowanych danych z sierpnia ubiegłego roku miała wynieść ok. 200 mln złotych. Wprowadzono więc program naprawczy, aby tę stratę ograniczyć. Ostateczna kwota znana będzie jednak dopiero po przeprowadzeniu audytu, prawdopodobnie w kwietniu.
Od początku 2008 roku ceny ropy szły mocno w górę. LOT zlecił firmom doradczym przygotowanie prognozy cen paliwa. Z raportów wynikało, że na przełomie 2008 i 2009 roku cena baryłki ropy (tj. ok. 159 litrów) może wynosić nawet ponad 200 dolarów. Aby zabezpieczyć się przed skutkami tak wysokich cen, w lipcu 2008 roku LOT zawarł tzw. umowy hedgingowe (które zabezpieczają przed wzrostem bądź spadkiem cen za paliwo) na dwa lata. Baryłka tzw. lekkiej ropy kosztowała wtedy ok. 140 dolarów. Obecnie jej cena waha się w okolicy 44 dolarów. A więc dziś, gdy cena ropy stanowi ok. 35 proc. ceny z lipca ubiegłego roku, strata na umowach hedgingowych może sięgnąć, według różnych źródeł ok. 280-300 mln złotych. Na początku stycznia potwierdził to wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik, mówiąc, iż strata na umowach hedgingowych związanych z paliwem wynosi ok. 300 mln.
Solidarność zwalnia prezesa
Dziewiątego stycznia Solidarność złożyła wniosek do prokuratury, zawiadamiając o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa zarządu Dariusza Nowaka oraz wiceprezesa Konrada Tyrajskiego. W zawiadomieniu Solidarność informuje o niezachowaniu przez prezesów należytej staranności w zawieraniu kontraktów hedgingowych w 2008 r. na paliwo lotnicze i wynikłej z tego straty w kwocie 280 mln PLN.
Związek domagał się odwołania prezesa LOT-u Dariusza Nowaka, oraz wiceprezesa, członka zarządu ds. ekonomiczno-finansowych Konrada Tyrajskiego. "S" zwróciła się w tej sprawie pod koniec ubiegłego roku do rady nadzorczej, która odwołała wiceprezesa Tyrajskiego 12 stycznia. Jego funkcję pełni tymczasowo Marcin Oblicki. Ten ostatni jest od listopada 2000 roku dyrektorem skarbca PLL LOT. Ten etatowy pracownik LOT jest również wiceprezesem spółki-córki LOT-u - LOT Ground Services, zajmującej się obsługą naziemną samolotów oraz pasażerów, a także wiceprezesem Centralwings. Stefan Malczewski, przewodniczący Solidarności w PLL LOT SA, uważa, że jeśli p.o. członka zarządu ds. ekonomiczno-finansowych zatrudniony jest w Locie, to powinien skupić się na pracy właśnie w tej spółce. Nie wyobraża sobie jak można dobrze wykonywać obowiązki, będąc jednocześnie wiceprezesem trzech spółek.
Najbliższe posiedzenie rady nadzorczej Lotu odbędzie się czwartego lutego. Jednak konkurs na członka zarządu ds. finansowo-ekonomicznych został już ogłoszony. Procedura konkursowa i rozmowy z kandydatami mają toczyć się do 20 marca.
Po sugestii ministra Gawlika, iż zarząd LOT-u powinien zostać powiększony, w wyniku konkursu rada nadzorcza wskazała na stanowisko członka zarządu ds. handlowych Pawła Pudłowskiego. Był on ostatnio dyrektorem zarządzającym i członkiem zarządu Gazstal SA.
Jak wskazuje Malczewski, postać nowego członka zarządu LOT-u jest o tyle ciekawa, co kontrowersyjna. Nazwisko Pudłowskiego pojawia się w wątku afery dotyczącej sprzedaży po zaniżonej cenie spółki Gazstal SA. Należała ona do PGNiG, które sprzedało ją Piotrowi Pudłowskiemu (bratu nowego członka zarządu LOT-u), a także żonom obu braci. O całej sprawie pisała we wrześniu 2005 roku "Gazeta Wyborcza" w artykule "Czy PGNiG pozbywa się majątku za półdarmo?". Do sprzedaży Gazstalu doszło, gdy prezesem PGNiG był Marek Kossowski, wiceminister gospodarki w rządzie Leszka Millera, a wcześniej m.in. etatowy pracownik KW PZPR w Katowicach. Następnego dnia po sprzedaży udziałów w Gazstalu, szefem rady nadzorczej został Piotr Czyżewski - minister skarbu w rządzie Leszka Millera, a także były przewodniczący rady nadzorczej PLL LOT SA.
Samoloty do wzięcia
LOT planuje całkowitą likwidację swojej spółki-córki Centralwings, zajmującej się tanimi przewozami lotniczymi. Włączanie Centralwings do LOT-u potrwać ma kilka miesięcy, a pracę może stracić ok. 60 z 280 pracowników spółki, w tym wielu pilotów. Ci z nich, którzy staną się pracownikami LOT-u, mimo odpowiedniego wyszkolenia i doświadczenia, będą musieli zaczynać karierę od początku, od pilotowania najmniejszych typów samolotów. Aby przesiąść się z powrotem na Boeingi 737, które pilotowali w Centralwings, muszą przejść odpowiednie przeszkolenie i wylatać odpowiednią liczbę godzin.
Tymczasem sześć Boeingów 737 należących do LOT-u, wcześniej w barwach Centralwings, stoi na płycie lotniska. Aby na siebie zarabiać, powinny latać. - Czy w wypadku, gdy wciąż brakuje samolotów dla najwyższych władz państwowych, tych sześć dobrze wyposażonych maszyn powinno stać bezużytecznie na płycie lotniska? Czy nie można by wykorzystać ich do wożenia premiera lub prezydenta? - zastanawia się Stefan Malczewski.
Wydaje się, że LOT nie chce całkowicie zrezygnować z formuły tanich lotów. W ofercie narodowego przewoźnika pojawiają się promocyjne połączenia, którymi stara się on zapełnić lukę pozostałą po Centralwings, które praktycznie nie istnieją od ponad pół roku, kiedy to w wyniku decyzji zarządu LOT-u, skupiły się wyłącznie na przewozach czarterowych.
Prywatyzacja, ale jaka
Nadal aktualne są plany dalszej prywatyzacji LOT-u. Zgodnie z ustawą dotyczącą narodowego przewoźnika skarb państwa musi zachować co najmniej 51 proc. udziałów w spółce. Obecnie ma ich 67,97 proc. Kolejne 25,1 proc. jest w posiadaniu syndyka masy upadłościowej SAirLines BV, które zostały zakupione w 1999 roku od skarbu państwa przez szwajcarski holding SAirGroup, właściciela m.in. linii Swissair (zbankrutowały w 2001 roku). 6,93 proc. akcji znajduje się w rękach pracowników. Wiceminister Zdzisław Gawlik poinformował, iż MSP zależy na tym, aby znaleźć inwestora, który kupi nie tylko nowy pakiet akcji, ale również odkupi udziały od syndyka: - Chcemy z syndykiem znaleźć takie porozumienie, by inwestor obejmował akcje spółki po dokapitalizowaniu i równocześnie [syndyk] mógł sprzedać swoje akcje - zapowiedział. I dodał, że między innymi ze względów proceduralnych nie uda się tego zrobić w pierwszym półroczu. - Sądzę, że nastąpi to w trzecim kwartale - przewiduje minister.
Z jego wypowiedzi wynika, że LOT miałby być dokapitalizowany przez skarb państwa. Tymczasem w biurze prasowym LOT-u mówią, że dodatkowa kapitalizacja spółki raczej nie jest planowana. Solidarność wystąpiła 27 stycznia do ministra skarbu państwa, Aleksandra Grada z prośbą o spotkanie, wyrażając wolę dostosowania się do napiętego kalendarza ministra. Poproszono o ustalenie terminu w ciągu najbliższych dwóch tygodni, aby omówić wydarzenia zachodzące w ostatnim czasie w spółce. Odpowiedzi z resortu na razie nie ma.
Dla kogo polskie skrzydła
Ministerstwo zapowiada, że nie sprzeda akcji LOT-u Lufthansie. Rozmowy z niemieckim przewoźnikiem toczyły się już od kilku miesięcy, jednak minister Grad zrezygnował z dalszych rozmów z Lufthansą po tym, gdy linia ta nie zgodziła się na proponowane przez polski rząd ustępstwa. MSP próbowało przekonać Niemców, aby zgodzili się na większy udział LOT-u w zyskach ze wspólnych lotów do Niemiec i Austrii. Na trasach tych linie działają w systemie code-share, tzn. dzielą się zyskami niezależnie od tego, która linia obsługuje połączenie. Szczegóły kontraktu code-share nie są znane, jednak powszechnie uważa się, że są one dla LOT-u niekorzystne. W kryzysie w branży o inwestora może być ciężko, lecz pojawiają się głosy mówiące o zainteresowaniu ze strony krajów arabskich. Wiele z nich odwiedzali w ostatnim czasie przedstawiciele polskiego rządu.
Maciek Chudkiewicz