Donald Trump zrujnuje Boże Narodzenie? Przez cła zagrożone zabawki z Chin

Amerykańscy sprzedawcy zabawek rwą włosy z głowy. Około 80 proc. produktów, którymi handlują, powstaje w Chinach - a te są głównym celem Donalda Trumpa w jego wojnie handlowej z całym światem. Braki zabawek "made in China", które nie przypłyną do sklepów na święta Bożego Narodzenia, albo konieczność droższej produkcji na krajowym rynku, to problem dla handlowców, ale też dla konsumentów-rodziców, którzy będą zmuszeni wydać więcej na prezenty. O sprawie pisze "The Economist".

W krainie zabawek nastały ponure czasy - zauważa "The Economist". Gazeta cytuje Isaaca Lariana, szefa firmy MGA Entertainment z Los Angeles, która produkuje popularne lalki Bratz. Włosy lalek powstają w Chinach. "Nie ma nigdzie żadnej amerykańskiej fabryki, która mogłaby wyprodukować włosy dla lalek" - narzeka Larian. "I co mam zrobić? Sprzedawać łyse lalki?" - pyta retorycznie.

Powołując się na dane UBS, gazeta pisze, że rocznie w Stanach Zjednoczonych sprzedawane są zabawki o łącznej wartości ok. 30 mld dolarów. Jakieś 80 proc. tych zabawek powstaje w Chinach, a to właśnie Chiny są głównym celem ataku Donalda Trumpa, który rozpętał wojnę handlową z całym niemal światem. Amerykańskie cła na chiński import wynoszą obecnie zawrotne 145 proc. Co jakiś czas ze strony administracji Trumpa płyną delikatne sygnały, że Waszyngton i Pekin się dogadają, że porozumienie jest całkiem blisko - ale na razie konkretów brak. Realne są za to problemy producentów zabawek w USA.

Reklama

Przez cła Trumpa na chiński import zabawki będą droższe

Cena akcji firmy Mattel spadła o jedną czwartą od 2 kwietnia (słynny "dzień wyzwolenia"), kiedy Donald Trump ogłosił wejście w życie tzw. ceł wzajemnych (później zawieszonych - ale nie w przypadku Chin). Spadał też kurs rywala Mattel, firmy Hasbro (aczkolwiek 24 kwietnia, po publikacji lepszych od oczekiwań wyników za I kwartał, nastąpiło odbicie). Zabawki sygnowane logo Mattel czy Hasbro powstają w dużej mierze właśnie w Chinach - jeśli nie w całości, to w części (w chińskich fabrykach wytwarza się np. włosy do lalek czy szyje dla nich ubrania). "The Economist" zauważa, że obie wspomniane firmy to duże podmioty, które już jakiś czas temu zaczęły dostosowywać swój łańcuch produkcji i dostaw do polityki Trumpa - np. Mattel ogłosił, że do 2027 r. żaden zagraniczny kraj nie będzie odpowiadał za więcej niż jedną czwartą globalnej produkcji zabawek tej firmy. Ale mali rynkowi gracze, którzy nie mają możliwości przeniesienia produkcji na inny rynek, są o wiele bardziej narażeni na negatywne skutki ceł.

Cła na zabawki wyprodukowane w Chinach to wyższe ceny tych zabawek, kiedy już trafią na docelowy rynek, czyli do USA. Z tego też powodu będzie je trudniej sprzedać. Budżety amerykańskich gospodarstw domowych, nadszarpnięte latami podwyższonej inflacji, są napięte.

Prezydent Donald Trump od dawna mówi, że przez cła chce zmusić amerykańskie firmy do przenoszenia produkcji do Ameryki, tak, by to tutaj powstawały miejsca pracy i tutaj płacone były podatki do budżetu państwa. Ale to trwa - przypomina "The Economist", wskazując na przykład firmy Lego, która otwiera swoją pierwszą fabrykę w USA w 2027 r. Rozpoczęcie jej budowy ogłoszono w 2022 r. Poza tym koszty produkcji w USA siłą rzeczy będą wyższe niż w Chinach i koniec końców zabawki nadal będą droższe - alarmują producenci.

Branża zabawkarska: Boże Narodzenie jest zagrożone

Jeszcze większy problem powstaje w przypadku zabawek, do których potrzebne są bardziej wyrafinowane komponenty czy elektronika. Jay Foreman, szef firmy Basic Fun!, podkreśla w rozmowie z "The Economist", że wyprodukowanie zabawki, która rusza się czy wydaje odgłosy, wymaga zaangażowania całej sieci chińskich fabryk. Przeniesienie tego układu naczyń połączonych na krajowy rynek nie będzie łatwe ani szybkie, a w międzyczasie cła będą dawać się producentom we znaki. Nastroje w branży są ponure. Prawie połowa małych i średnich producentów zabawek ankietowanych przez stowarzyszenie Toy Association uważa, że przy obecnym poziomie ceł trzeba będzie zwinąć interes w ciągu kilku miesięcy.

Prezes Toy Association dodaje, że produkcja zabawek na amerykański rynek i komponentów do nich praktycznie stanęła w chińskich zakładach. Wprawdzie jest kwiecień, ale zazwyczaj o tej porze roku przygotowania do świąt idą pełną parą - zaznacza. "Boże Narodzenie jest zagrożone" - stwierdza. A "The Economist" puentuje, że szczęśliwe zakończenie tej bajki jest coraz mniej pewne.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Donald Trump | Boże Narodzenie | amerykańskie cła | USA Chiny | zabawki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »