Dostaniemy 80 procent należnego świadczenia?

Wicepremier, prezes PSL Waldemar Pawlak uważa, że tzw. emerytura częściowa w Polsce mogłaby wynosić 80 proc. należnego świadczenia. "Nie jest to żadna łaska (...), tylko po prostu zwrot pożyczki, którą daliśmy do systemu" - ocenił wicepremier w poniedziałek.

Pawlak poinformował na konferencji prasowej, że minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz "przeliczał różne warianty" w sprawie tzw. częściowych emerytur.

"Bardzo ważne jest określenie, jaki poziom tej częściowości będzie, bo wydaje się, że warto tutaj odwołać się do doświadczeń niemieckich, gdzie mówi się o 80 proc. emerytury należnej" - powiedział szef PSL. Jako możliwy wiek przejścia na tę emeryturę Pawlak podał 62 lata.

Odnosząc się do kwestii emerytury częściowej na poziomie 80 proc. należnego świadczenia, prezes PSL ocenił, że "nie jest to żadna łaska (...), tylko po prostu zwrot pożyczki, którą daliśmy do systemu".

Reklama

Jak zaznaczył, PSL jest zainteresowane tym, "aby szukać porozumienia" w sprawie emerytur, ale jest też za tym, aby "poukładać sprawy" w innych dziedzinach, jak m.in. kwestie związane z rynkiem pracy, wyrażające się hasłem "praca dla wszystkich".

OPINIE

Leszek Balcerowicz uważa, że związki zawodowe postępują "niemoralnie", działają na niekorzyść państwa i przyszłych emerytów. Wicepremier i minister finansów w trzech rządach solidarnościowych, autor fundamentalnych reform gospodarczych z lat 90-tych, były prezes NBP, uważa, że obecne związki zawodowe skarlały i nie myślą już kategoriami dawnej Solidarności. Proszony przez Polskie Radio o skomentowanie faktu budowy przed Kancelarią Premiera miasteczka namiotowego w proteście przeciw zmianie ustawy emerytalnej powiedział, że związki dziś chcą wyszarpnąć coś dla siebie, tak jak kiedyś górnicy.

Nie obchodzi ich przy tym, co będzie później. W ocenie Leszka Balcerowicza, to co proponuje rząd w kwestii emerytur jest "zbyt nieśmiałe i rozwodnione". Przyczynę niemożności - także dotychczasowej - zreformowania rynku pracy, widzi w powiązaniach partii politycznych ze związkami zawodowymi, a związki toczy choroba: "potworny upadek moralny". W ocenie Leszka Balcerowicza, rząd z kolei nie prowadzi "rozsądnej polityki", ale za to ma "mnóstwo haseł". Dlatego - jak powiedział - mamy powody do niepokoju. Trzeba przeprowadzać pilne reformy, bo inaczej Polska będzie "sezonową zieloną wyspą".

Informacyjna Agencja Radiowa

_ _ _ _

RAPORT FOR

Jeżeli wiek emerytalny nie zostanie podniesiony, w ciągu 10 najbliższych lat liczba osób w wieku produkcyjnym spadnie o ponad 2 mln, co negatywnie wpłynie na rozwój gospodarki - wynika z opublikowanego w poniedziałek raportu fundacji FOR .

W analizie "Dlaczego Polska potrzebuje reform" zwrócono uwagę, że w latach 2007-2011 Polska była najszybciej rozwijającą się gospodarką pośród dotkniętych kryzysem państw UE. Mimo tego nasz kraj jest szóstym najbiedniejszym państwem Unii.

"Przy braku zmian w ciągu najbliższych 10 lat liczba osób w wieku produkcyjnym zmaleje o ponad 2 mln, czemu będzie towarzyszyć podobnej skali wzrost liczby emerytów. Negatywnemu wpływowi demografii na liczbę pracujących trzeba przeciwdziałać podnosząc wiek emerytalny" - napisano w analizie.

Zgodnie z raportem sytuacja demograficzna Polski, która przez ostatnie 20 lat sprzyjała wzrostowi gospodarczemu, w nadchodzących latach będzie na niego wpływać negatywnie. W dokumencie wskazano, że do 2009 r. proporcja liczby osób w wieku produkcyjnym do liczby emerytów utrzymywała się na poziomie mniej więcej 4:1.

"Od 2009 roku rozpoczął się jednak spadek liczby osób w wieku produkcyjnym, przy jednoczesnym dalszym wzroście liczby osób w wieku emerytalnym. Ta negatywna tendencja utrzyma się w następnych latach, doprowadzając do drastycznego pogorszenia relacji między osobami w wieku produkcyjnym a emerytami z obecnych niecałych 4:1 do niewiele ponad 2:1 po 2030 roku" - ostrzega FOR.

2 MLN STRACIMY

Według FOR malejąca liczba osób w wieku produkcyjnym w połączeniu z rosnącymi wydatkami na emerytury i opiekę zdrowotną dla osób starszych będzie negatywnie wpływać na tempo wzrostu gospodarczego.

"Podnoszenie wieku emerytalnego do 67 lat w tempie trzech miesięcy rocznie dla mężczyzn oraz dziewięciu miesięcy rocznie dla kobiet pozwoliłoby na utrzymanie obecnej relacji liczby osób w wieku produkcyjnym do liczby osób w wieku emerytalnym na poziomie ok. 4, ale tylko w perspektywie najbliższej dekady" - napisano w raporcie.

Zgodnie z obliczeniami FOR podniesienie wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn do 67 lat w tempie trzech miesięcy rocznie (jak proponuje resort pracy) tylko częściowo złagodzi skutki starzenia się społeczeństwa. Bez tych zmian w 2021 r. na jednego emeryta przypadałoby 2,6 osoby w wieku produkcyjnym, a po ich uwzględnieniu liczba ta wzrosłaby do 3,1. Według FOR szybsze tempo podnoszenia wieku emerytalnego kobiet pozwoliłoby utrzymać obecną proporcję na poziomie 4:1.

"Znaczne rezerwy tkwią we wciąż relatywnie niskim wskaźniku zatrudnienia. Pomimo obserwowanej w ostatnich latach poprawy, wskaźnik ten dla osób w wieku 20-64 lat w Polsce wynosi obecnie 65,3 proc. i pozostaje znacznie poniżej średniej dla państw UE-15 równej 69,8 proc." - napisano w analizie.

USZCZELNIĆ SYSTEM

W raporcie wskazano, że różnica wynika przede wszystkim z niskiego poziomu zatrudnienia w Polsce wśród osób starszych (55-64 lata) oraz osób młodych (20-24 lata).

"Wzrost wskaźnika zatrudnienia, obok podnoszenia wieku emerytalnego, wymaga ograniczenia możliwości wcześniejszego przechodzenia na emeryturę wybranych grup zawodowych oraz dostosowania systemu rentowego do zasad nowego systemu emerytalnego" - radzi FOR.

FOR uważa, że w przeciwnym razie renty staną się wyższe od emerytur, co zachęci Polaków do wycofywania się z rynku pracy przez system rentowy. W raporcie zwrócono uwagę, że do wzrostu poziomu zatrudnienia może przyczynić się też ograniczenie pozapłacowych kosztów pracy (w tym podniesionej w lutym składki rentowej), a także "poprawa adresowania świadczeń socjalnych".

BEZ PŁACY MINIMALNEJ

Forum Obywatelskiego Rozwoju informuje w raporcie, że niekorzystny wpływ na zatrudnienie osób młodych ma płaca minimalna. Zdaniem FOR jest ona wysoka w relacji do średniego wynagrodzenia. "Jej poziom zniechęca pracodawców do zatrudniania osób młodych, bez doświadczenia praktycznego, utrudniając tym samym ich wejście na rynek pracy. Z drugiej strony nadmierna ochrona przed zwolnieniem osób w wieku przedemerytalnym zniechęca pracodawców do zatrudniania osób starszych" - napisano.

Zapowiedziany przez premiera Donalda Tuska w expose i przygotowany przez resort pracy projekt nowelizacji ustawy o emeryturach i rentach z FUS przewiduje, że co cztery miesiące wiek emerytalny podwyższany byłby o kolejny miesiąc. Oznaczałoby to, że z każdym rokiem na emeryturę przechodzić będziemy o trzy miesiące później. W ten sposób poziom 67 lat w przypadku mężczyzn osiągnięty zostanie w roku 2020, a kobiet - w 2040 r.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: pożyczka | ZUS | prezes PSL | Po prostu | emerytura
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »