Dotkliwe skutki sankcji dla Chin

Waszyngton przez lata eksperymentował z obostrzeniami dotyczącymi transferu technologii do Chin, postrzegając Państwo Środka jako głównego konkurenta w wyścigu o technologiczną dominację w świecie. Ostatnie sankcje Amerykanów mają sporą siłę rażenia, mogą okazać się najskuteczniejsze z dotąd stosowanych. Pekin z pewnością jednak będzie walczył o swoją pozycję.

Biznes INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Na początku października Waszyngton wprowadził nowe, rygorystyczne restrykcje dotyczące dostępu Chin do zaawansowanych chipów i sprzętu używanego do ich produkcji. Ograniczenia wiążą się z wymogiem posiadania licencji na sprzedaż takich urządzeń do Chin, szczególnie układów scalonych wykorzystywanych w superkomputerach i AI (ang. Artificial Intelligence - sztuczna inteligencja).

Czego zabroniły USA?

Reklama

Krótko mówiąc, administracja Bidena próbuje zdusić chiński przemysł AI (Industrial artificial intelligence). Poprzez zablokowanie dostępu do sprzętu i komponentów używanych do wytwarzania układów scalonych, wysokiej klasy chipów oraz specjalistycznego oprogramowania EDA (Electronic Design Automation), prawie w całości tworzonego przez amerykańskie firmy, USA chcą uniemożliwić Chinom projektowanie układów scalonych AI u siebie w kraju i sparaliżować chińską produkcję zaawansowanych chipów. Wszystkie wymienione kwestie mają w dalszej perspektywie wprowadzić ułatwienia w umieszczaniu chińskich firm na amerykańskiej "czarnej liście", spowolnić postęp w wysokowydajnych obliczeniach dla możliwych zastosowań wojskowych i ostatecznie wymóc na innych gospodarkach podobne działania wymierzone w Państwo Środka.

Takie podejście, choć nigdzie tego oficjalnie nie powiedziano, trudno nazwać inaczej niż sankcjami. Obecnie z obostrzeń wyłączono firmy, które na tyle silnie handlują z Chinami, że wstrzymanie sprzedaży oznaczałoby ogromne uszczuplenie strumieni finansowych, a nawet bankructwo. Zakazy ominą także fabryki chipów zlokalizowane w Chinach. Mogą one ubiegać się o pozwolenie na otrzymywanie amerykańskiego lub bazującego na amerykańskich komponentach sprzętu z zagranicy. Z takiej opcji korzystają tajwański koncern TSMC czy południowokoreański SK hynix. Prawdopodobnie jednak i tutaj też dotrą restrykcje.

Chociaż analitycy zwykli mawiać, że chińskie technologie poziomem zaawansowania są około dekadę za amerykańskimi, to zarysowane wyżej działania USA temu przeczą. Waszyngton nie wszczynałby konfliktu technologicznego z gospodarką, która nie zagraża jego pozycji i nie naciskałby na innych ważnych producentów chipów (np. AMSL czy TSMC), żeby ograniczali sprzedaż do Chin. Stanom Zjednoczonym zależy prawdopodobnie na "kupieniu sobie czasu", aby utrzymać przewagę konkurencyjną na bezpiecznym poziomie. Należy podkreślić, że spora część chipów potrzebnych w Chinach związana jest z AI - obszarem najbardziej zaciekłej rywalizacji w świecie. Ten, kto wygra wyścig o AI, zagarnie większość lukratywnych rynków, jak chociażby pojazdów elektrycznych.

Chiński plan B

Biorąc pod uwagę od dawna napięte stosunki z USA, Pekin nie był zaskoczony takim obrotem sprawy. Od kilku lat istnieją w Chinach specjalne fundusze krajowe mające finansować rozwój firm wytwarzających półprzewodniki. Generalnie chińskie podmioty wytwarzające chipy cechuje potężne wsparcie finansowe ze strony państwa, które jest nieporównywalnie większe niż w przypadku innych globalnych graczy. Ponadto istnieje tzw. fuzja wojskowo-cywilna, czyli ścisły związek między komercją a technologiami stosowanymi w obronności, co wykorzystuje Waszyngton w tłumaczeniu przyczyn nałożenia sankcji.

Chińskie próby związane z osiągnięciem samowystarczalności na rynku chipów to nie jest jednak pasmo sukcesów. W 2021 r. udział Chin w globalnej sprzedaży układów scalonych wynosił 4 proc. - wobec 54 proc. USA i 22 proc. Korei Południowej, a wśród światowych liderów rynku brak chińskiej firmy.

Trzeba jednak pamiętać, że chińska branża chipów miała niełatwe warunki rozwoju. Z jednej strony dusiły ją coraz to dotkliwsze restrykcje USA, a z drugiej branży tej nie pozwalał się przebić tzw. wysoki próg wejścia, który wyznaczają globalni giganci. Obecnie rola Chin koncentruje się przede wszystkim na byciu ogniwem łańcucha podczas montażu gotowych półproduktów, a w dużo mniejszym stopniu na projektowaniu. W obu wymienionych obszarach Państwo Środka znajduje się daleko za Stanami Zjednoczonymi w globalnych udziałach.

Skutki restrykcji. Dla kogo największe?

Trudno powiedzieć, na ile ostatnie decyzje Waszyngtonu powstrzymają postęp technologiczny w Chinach. Na pewno zaszkodzą planom samowystarczalności Pekinu w wytwarzaniu chipów. Wpłyną też z całą pewnością na terminowość wypełnienia założeń narodowych programów strategicznych "Made in China 2025" czy "National Guideline for the Development and Promotion of the IC Industry". Chiny jeszcze nie opanowały technologii wytwarzania najnowocześniejszych chipów i muszą je ściągać z zagranicy. Nie należy się spodziewać, że sankcje dadzą jednak jakąś wielką przewagę USA. Chiny na pewno podejmą rękawicę w walce o utrzymanie tak ważnego rynku. Przykładem może być szanghajska firma Zhaoxin, która wprowadza dwie serie procesorów (KH-40000 i APU KX-6000G). Urządzenia te są w stanie zaoferować nawet do 32 rdzeni w jednym procesorze. Oba procesory wytworzono z myślą o rynku krajowym. Może to jeszcze nie najnowsza generacja, ale ważny krok ku temu, by się uniezależnić.

Należy się spodziewać, że wprowadzone przez Amerykanów zakazy wpłyną na zaostrzenie podziałów w świecie, nie tylko w zakresie technologii. Sojusznicy Waszyngtonu dysponujący podobną technologią mogą obłożyć Chiny sankcjami, powodując powstanie dwóch biegunów - Zachodu i reszty świata. Pozostaje też kwestia, jak (i czy w ogóle) USA będą chciały zrekompensować straty krajom wycofującym się z chińskiego rynku. Z drugiej strony administracja Bidena wprowadziła sankcje praktycznie bez konsultacji z innymi graczami rynku półprzewodników, chociażby bez rozmów na forum Amerykańsko-Europejskiej Rady ds. Handlu i Technologii (US-EU Trade and Technology Council). Brak takich uzgodnień na pewno nie pomoże  krajom unijnym, które walczą o konkurencyjność swojego przemysłu chipów (jednak z marnymi rezultatami, bo na rynku liczą się USA, Tajwan, Korea Południowa i Chiny). Sytuacja unijnego sektora układów scalonych może się jeszcze pogorszyć, jeżeli Waszyngton faktycznie uruchomi zapowiadane potężne dotacje dla amerykańskich producentów chipów. W związku z tym UE powinna dogłębnie i długoterminowo rozważyć wszystkie konsekwencje ewentualnego przystąpienia do amerykańskiego planu wyłączenia Chin z produkcji zaawansowanych technologii dla własnego rynku.

Rynek nie lubi pustki i jeżeli Chiny "wypadną" z łańcucha dostaw, wówczas fabryki chipów i ich komponentów przeniosą się do innych krajów. W takiej sytuacji można się spodziewać, że Chińczycy zaczną wykupywać inne podmioty i w ten dość kosztowny, ale skuteczny, sposób znajdą dojście do niezbędnych komponentów. Ponadto należy pamiętać, że do produkcji chipów potrzeba metali ziem rzadkich, a najważniejsi producenci tychże znajdują się w Chinach, które pozostają liderem i odpowiadają za ponad 60 proc. produkcji metali ziem rzadkich oraz ¼ ich globalnego eksportu. Najprawdopodobniej jednak Pekin nie podejmie działań odwetowych i nie ograniczy dostaw tych pierwiastków, gdyż zaostrzyłoby to tylko konflikt i przyniosło niewielkie zyski.

Oszacowania kosztów wprowadzenia sankcji podjęła się firma badawcza Rhodium Group, która wykazała, że w krótkim okresie straty firm amerykańskich nie powinny przekraczać 20 proc. wartości ich sprzedaży w Chinach i kilka procent sprzedaży globalnej. Trudno natomiast oszacować koszty, jeżeli do ograniczeń dołączyłyby się inne kraje, ani tego, jak rozłożą się one w długiej perspektywie.

Raport Xi Jinpinga przedstawiony na XX Narodowym Kongresie Komunistycznej Partii Chin (20 października 2022 r.) pokazuje zatem, że Chiny postrzegają technologię jako najważniejszą siłę produkcyjną, a innowacje jako główny czynnik rozwoju. W związku z tym zostaną podjęte wszelkie możliwe działania przeciwko amerykańskim sankcjom. Natomiast USA prawdopodobnie będą bardziej agresywnie broniły swojej technologii. Działania te jednak nie mogą odbywać się bez dokładnej analizy kosztów i korzyści takiej polityki zarówno dla siebie, jak i globalnego porządku gospodarczego.

Kluczowe znaczenie przy określaniu skutków sankcji będzie miał czas. Fakt, że Chiny spodziewały się takich ograniczeń, dał im szansę częściowego przygotowania się i złagodzenia efektów restrykcji. Pewnych kwestii jednak nie da się nadrobić nawet najszczerszymi chęciami - Chiny potrafią tworzyć starsze typy chipów, jednak te nowsze zawsze były przez Państwo Środka importowane. Przykładowo, chiński producent SMIC potrafi masowo wytwarzać chipy o wielkości 28 nm i wyższe, głównie do użytku w samochodach i sprzęcie AGD. Natomiast w najbardziej zaawansowanych technologiach, w tym wojskowych, wykorzystywane są chipy najnowszych generacji. Dlatego na początku sankcje silnie uderzą w Pekin. Natomiast w dłuższej perspektywie może okazać się, że chińskie firmy (oraz instytucje rządowe) zaczną ze sobą bardzo intensywnie współpracować w celu przetrwania na rynku i projektowania swoich chipów. Ostatecznie amerykańskie sankcje mogą niezamierzenie spowodować, że Chiny przyspieszą swoją niezależność od Zachodu i dokonają skoku technologicznego.

Ewa Cieślik, adiunkt na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu; specjalizuje się w chińskim rynku finansowym

Zobacz również:

Obserwator Finansowy
Dowiedz się więcej na temat: Chiny | gospodarka Chin | sankcje | technologia | półprzewodniki | chipy | czipy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »