Dożywocie za 4800 oszukanych klientów

Bernard Madoff, oszust stulecia, który ponad 20 lat prowadził "piramidę Ponziego" pod przykrywką legalnego domu maklerskiego i okradł swych klientów na 65 miliardów dolarów, przyznał się w czwartek do winy przed sądem federalnym w Nowym Jorku.

Prowadzący sprawę sędzia Denny Chin nakazał uwięzienie 70- letniego Madoffa, uchylając poprzednią decyzję pozwalającą mu pozostać na wolności za kaucją w wysokości 10 milionów dolarów. Od aresztowania w grudniu oskarżony mieszkał w swym luksusowym apartamencie na Manhattanie, w areszcie domowym.

Przyznanie się Madoffa do winy pozwala uniknąć długiego i kosztownego procesu. Grozi mu kara dożywotniego więzienia. Wyrok zostanie ogłoszony 16 czerwca.

Madoff przyznał się do wszystkich z 11 zarzucanych mu czynów. Oprócz oszustwa z papierami wartościowymi są to m.in. przestępstwa takie jak: krzywoprzysięstwo i pranie pieniędzy w zagranicznych bankach. Powiedział, że "przeprasza" i "wstydzi się" tego, co zrobił.

Reklama

Decyzja o jego uwięzieniu została przyjęta w sądzie głośnymi brawami.

Prowadzący sprawę prokurator Lev L. Dassin podkreśla, że jego urząd nie zawarł z Madoffem żadnej ugody, na podstawie której w zamian za przyznanie się do winy obiecano by mu łagodniejszy wyrok. Umowy tego rodzaju są normalną praktyką w amerykańskim wymiarze sprawiedliwości.

Komentatorzy podejrzewają, że Madoff liczy jednak na nieco łagodniejsze potraktowanie w zamian za ewentualne zeznania o swoich wspólnikach. Jak na razie, poza nim nikomu nie postawiono żadnych zarzutów. Zdaniem ekspertów, oszust musiał jednak wciągnąć do świadomej współpracy wiele osób.

Madoff, absolwent Uniwersytetu Hofstra na Long Island pod Nowym Jorkiem, działał w sektorze finansowym przez prawie 50 lat i zdobył sobie renomę solidnego i godnego zaufania konsultanta i maklera. W latach 80. zaczął budować swoją "piramidę Ponziego", czyli fundusz inwestycyjny, w którym długi wobec starych inwestorów są regulowane z wpłat inwestorów nowych - aż do wyczerpania się nowych źródeł gotówki.

Oszust wyłudzał pieniądze głównie od bardzo zamożnych Amerykanów i od organizacji charytatywnych obracających miliardami dolarów. Wśród jego ofiar znaleźli się słynni aktorzy i reżyserzy z Hollywood, jak Steven Spielberg, Kevin Bacon, Kyra Sedgwick, a także fundacje prowadzone przez prominentne postacie z żydowsko- amerykańskiej społeczności, jak fundacja Elie Wiesela, świadka i kronikarza holokaustu i laureata pokojowej Nagrody Nobla.

Madoff żerował jednak również na zwykłych, stosunkowo skromnie zarabiających ludziach, którzy stracili na inwestycjach w jego piramidę oszczędności całego życia. Co najmniej dwie jego ofiary popełniły samobójstwo.

W dniu przesłuchania Madoffa w czwartek wiele z tych osób opowiadało w telewizji, jak zostały poszkodowane. Władze zapowiadają wprawdzie, że będą się starały odzyskać 170 mld dolarów w skonfiskowanych aktywach Madoffa, aby zrekompensować im straty, ale nie wiadomo, czy to się uda.

Komentatorzy zwracają uwagę, że Madoff będzie musiał być umieszczony w więzieniu o zaostrzonym reżimie, pod specjalnym nadzorem. W przeciwnym razie może tam zostać zamordowany przez ludzi związanych z licznymi ofiarami jego oszustw.

Madoff prowadził interesy m.in. ze swoimi dwoma synami. W grudniu to oni złożyli na niego doniesienie i umożliwili jego aresztowanie.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Bernard Madoff | dożywocie | czwartek | oszust
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »