Droga ropa zwiększa wpływy do rosyjskiego budżetu
Eksport rosyjskiej ropy spadł w pierwszych ośmiu miesiącach tego roku wolumenowo o prawie 7 proc., co wynika z ograniczeń produkcyjnych uzgodnionych przez największych producentów ropy naftowej OPEC+. Jednak wartościowo sprzedaż zagraniczna wzrosła o ponad 36 proc. Jeśli ropa będzie dalej drożała, a mówi się nawet o 100 dol. za baryłkę, wpływy do rosyjskiego budżetu będą jeszcze wyższe. Rosjanie zyskują też na bardzo drogim gazie.
Jak podała Federacyjna Służba Celna Rosji, w okresie styczeń-sierpień Rosja wyeksportowała blisko 151 milionów ton ropy o wartości 67,4 mld dolarów. Z kolei w samym sierpniu wartość eksportu wzrosła o 2,2 proc. względem lipca (do 9,8 mld dolarów), a wolumenowo sprzedaż zagraniczna zwiększyła się o prawie 4 proc., do 19,6 miliona ton.
Ropa jest głównym źródłem przychodów z rosyjskiego eksportu, ważniejszym niż gaz. Dla porównania, w 2020 roku wartość sprzedanego gazu wyniosła 32 mld dolarów, a ropy - 72 mld dolarów. Z kolei wartość sprzedanych za granicę produktów naftowych wyniosła 45 mld dolarów.
W tym roku sprzedaż węglowodorów zasili budżet Rosji w znacznie większym stopniu ze względu na wyższe ceny. Jak podaje "Rosijskaja gazeta", dodatkowe wpływy szybką znajda przeznaczenie, biorąc pod uwagę wzrost wydatków rządowych, w tym na medycynę i edukację, budownictwo czy rozwój nowych technologii.
Coraz częściej w przestrzeni publicznej padają hasła o dalszym wzroście cen ropy, która już teraz kosztuje ponad 83 dol. za baryłkę. Mówi się, że jej notowania w sezonie zimowym mogą nawet przekroczyć 100 dol., jeśli utrzymywać się będą w tym czasie niskie temperatury. Ropa coraz częściej jest używana do celów grzewczych jako zamiennik bardzo drogiego w ostatnim czasie gazu.
Ceny mogłoby też dodatkowo podbić rozważane przez USA wprowadzenie czasowego zakazu eksportu ropy, co miałoby powstrzymać dalszy wzrost cen paliw samochodowych na tamtejszym rynku. O takiej możliwości wspominała sekretarz ds. energii Jennifer Granholm. Spadek podaży oznaczałby wzrost notowań surowca i dalsze zaostrzenie kryzysu energetycznego.
Rosjanie odbierają to jako potencjalną szansę na przejęcie części rynku po Amerykanach. Choć - jak podaje "Rossijskaja gazeta", powołując się na Walerija Andrianowa z Uniwersytetu Finansowego przy rządzie Federacji Rosyjskiej - Stany Zjednoczone raczej się na taki ruch nie zdecydują. Zmniejszenie dostaw z USA na rynki Europy i Azji nie leży w interesie politycznym Joe Bidena, tym bardziej że ma on i tak skomplikowane relacje z tamtejszym lobby naftowym.
Poza tym, jak wskazuje Julia Mielnikowa, analityczka Alfa Capital, ewentualna decyzja USA o ograniczeniu eksportu tylko na krótki czas ograniczyłby ceny paliw w USA. Ostatecznie i tak poszłyby one w górę wraz z notowaniami ropy, która z pewnością by podrożała.
Monika Borkowska