Duże problemy z małym trójpakiem

I znów powstały przepisy, które mają odsiać tak zwane wirtualne projekty OZE. Są jednak kontrowersyjne, bo nie dosyć, że dotyczą umów już podpisanych, to sformułowano je nazbyt ogólnikowo.

Tuż przed wakacjami Sejm uchwalił "mały trójpak energetyczny". Nic nie wskazuje na to, by cokolwiek miało powstrzymać jego wprowadzenie w życie. Nic też więc najpewniej nie przeszkodzi wdrożeniu do praktyki handlowej także budzących emocje przepisów, które dostosowują do nowych wymogów prawnych umowy przyłączeniowe do sieci energetycznych. A są problematyczne między innymi dlatego, że dopuszczają rozwiązanie umów już zawartych! - Kontrowersyjne było także prawo stron do odstąpienia od umowy w przypadku jej niedostosowania do wymagań określonych w ustawie w terminie 6 miesięcy.

Reklama

Wątpliwości usunięto, wskazując, że nie będzie to możliwe, jeśli owo niedostosowanie nastąpiło z powodów, za wystąpienie których odpowiada strona występująca z takim wnioskiem - mówił poseł Tomasz Nowak (PO), przedstawiając w Sejmie sprawozdanie z prac nad "małym trójpakiem".

Optymizmu posła Nowaka nie podzielają jednak prawnicy.

- Ten przepis jest, moim zdaniem, skonstruowany wadliwie. Wynika z niego bowiem, że jeśli umowa nie zostanie dostosowana do nowych wymogów w ciągu tych 6 miesięcy, to można od niej odstąpić równie dobrze dzień, jak i 2 lata po upływie ustawowego terminu - ocenia stan rzeczy radca prawny Kamil Jankielewicz z firmy Allen & Overy, A. Pędzich. - Przy czym operatorzy zyskają podstawę do wypowiadania umów inwestorom, na których spadnie obowiązek udowadniania, że nastąpiło to właśnie z winy operatorów.

Blokowanie przyłączeń

Umowy, ze względu na bardzo długą listę wydanych warunków przyłączeń i wynikające z tego ograniczenie możliwości dokonywania kolejnych, są w Polsce wartościowymi aktywami. Popyt na nie pobudziły dotacje dla OZE. W pewnym momencie zawarte już umowy, dokumenty precyzujące warunki oraz wnioski o wydanie warunków przyłączenia dotyczyły instalacji o mocy aż 65 tys. MW! Najbardziej "wirtualne" projekty wyeliminowano w roku 2010, dokonując zmian w prawie, ale zjawisko tak zwanego "blokowania mocy" nie zniknęło.

- Inwestorzy, którzy dostali warunki przyłączenia jeszcze przed wejściem w życie nowelizacji ustawy Prawo energetyczne z 11 marca 2010 r., mają często problemy z uzyskaniem decyzji formalnoprawnych, od których zależy realizacja ich przedsięwzięcia - tłumaczy Alina Geniusz-Siuchnińska, rzecznik Energa Operator. - Dlatego mówi się, że "blokują moc" dla projektów, w sprawie których takowe decyzje już wydano, ale ? z uwagi na ograniczenia sieciowe ? odmówiono im zgody na przyłączenie do sieci.

Operatorzy sieci, według stanu z końca maja 2013 r., wydali warunki przyłączenia samym farmom wiatrowym o łącznej mocy ponad 21500 MW.

Umowy zwarli na około 14900 MW.

Jednak moc przyłączonych farm wiatrowych to tylko 2850 MW... - Działania regulacyjne powinny zdyscyplinować podmioty ubiegające się o przyłączenie i wyeliminować takie, które podpisały umowy o przyłączenie, ale nie mają środków do prowadzenia i zakończenia inwestycji. Z reguły to osoby czy firmy, które próbują sprzedawać otrzymane warunki przyłączenia.

Trudno im je jednak zbyć ze względu na nie do końca określone zasady wsparcia dla OZE - mówi Krzysztof Wójcicki, kierownik Biura Zarządzania Rozwojem Sieci PGE Dystrybucja.

- Część umów zapewne nigdy nie zostanie wcielona w życie. Jeśli uda się tego dowieść, nie ma powodu, by utrzymywać je w obiegu gospodarczym - twierdzi Wojciech Cetnarski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.

Niemniej, dobra wola operatorów jest niezbędna. Bo to, że wiele inwestycji ma opóźnienia, nie oznacza jeszcze, że nie zostaną dokończone. Procedury administracyjne związane z udzielaniem pozwoleń na budowę czy z decyzjami środowiskowymi, trwają bowiem dłużej niż to wynika nie tylko z przepisów prawa, ale także ze zdrowego rozsądku.

Skuteczność rozwiązań

Pierwotny pomysł na eliminację owych wirtualnych projektów, czyli wyczyszczenie segregatorów z nierealizowanych umów przyłączeniowych, był bardziej konkretny i, zważywszy, że chodzi o istniejące umowy, daleko idący.

- Zgodnie z nim, strony w ciągu pół roku winny dostosować umowy przyłączeniowe do nowych przepisów, a gdyby nie zdążyły tego dokonać, umowy miały automatycznie wygasnąć.

Tak skonstruowane zasady oprotestowali jednak inwestorzy; zostały więc zmienione - wyjaśnia Wojciech Kozubiński, koordynator Obszaru Zagadnień Technicznych z Biura Polskiego Towarzystwa Przesyłu i Rozdziału Energii Elektrycznej.

To według niego oznacza, że choć formalnie coś w prawie poprawiamy, to tak naprawdę wprowadzamy przepis zachowujący status quo.

Wojciech Cetnarski nie kryje, że możliwość wypowiedzenia umowy przyłączeniowej tylko w sytuacji zawinionej przez którąś ze stron, to pomysł PSEW: ma inwestorom otwierać furtkę do sądów w razie wypowiedzenia umów przez operatorów.

- Nie sądzę, by wskutek wyeliminowania z obiegu umów przyłączeniowych dla projektów, które w najbliższej przyszłości nie mają widoków na realizację, nagle istotnie wzrosły możliwości przyłączeniowe dla OZE. Punktowo ? może tak, ale nie generalnie. W sumie chodzi o to, by skrócić kolejki oczekujących na przyłączenie. Bo całkiem zlikwidować się ich nie da - mówi Cetnarski.

Skala tego uwolnienia możliwości przyłączeniowych pozostaje trudna do oszacowania. Podobnie jak liczba nierealizowanych umów przyłączeniowych.

Katarzyna Kłaczyńska, ekspert ds. energetyki w Ernst & Young Law, podkreślając, że rozumie sens i potrzebę odblokowania możliwości przyłączeniowych, zaproponowane rozwiązanie ocenia jako niefunkcjonalne.

- Wolna ręka dla stron w rozmowach dostosowawczych, pod sankcją odstąpienia od umowy, to nieporozumienie.

Dodatkowo tak skonstruowany przepis staje się konfliktogenny: stawia operatorów w pewnym stopniu w uprzywilejowanej sytuacji - mówi Katarzyna Kłaczyńska.

Z drugiej strony nie należy się spodziewać, że operatorzy będą hurtowo dążyć do wypowiadania umów.

- Realizacja zapisów proponowanych w artykule 11 ustawy zmieniającej Prawo energetyczne spowoduje wyłącznie formalne zmiany w umowach. Zostaną uzupełnione harmonogramem prac związanych z realizacją przyłączenia - mówi Ewa Groń, rzecznik Tauron Dystrybucja.

- Z uwagi na dobrą współpracą naszej spółki z inwestorami, zmiany te będą wprowadzane po dokonaniu niezbędnych uzgodnień. Tym samym nie przewidujemy wypowiadania umów o przyłączenie.

A zatem: z wielkiej chmury mały deszcz? Dowiemy się o tym na początku 2014 r., gdy minie czas dostosowania umów do nowego prawa.

Ireneusz Chojnacki, Nowy Przemysł

Więcej informacji w portalu "Wirtualny Nowy Przemysł"

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »