Dużo zwolnień z pracy na pełnym etacie
Od 1998 r. zwolnienia z pracy obejmują rocznie 1,8- 2 mln osób, czyli średnio co czwartego pracownika zatrudnionego na pełnym etacie w średniej lub dużej firmie. Płynność kadr jest więc znacząca.
Nie ma jeszcze danych za rok ubiegły rok o zwolnieniach i przyjęciach do pracy. Jednak w sytuacji, gdy liczba pracujących w gospodarce narodowej zmniejszyła się w ubiegłym roku o około 335 tys. wynika, że znacznie więcej osób straciło zajęcie niż tych, którzy znaleźli zatrudnienie.
Największy ruch kadrowy występuje w budownictwie. W 2000 r. zwolnienia w tej branży objęły prawie 40 proc. pracowników zatrudnionych na pełnych etatach - wynika z ostatnich danych Głównego Urzędu Statystycznego. Także często tracą pracę handlowcy oraz osoby zatrudnione przy różnego rodzaju naprawach. Dotyka to więcej niż co trzeciego pracownika tego działu gospodarki. Duży poziom zwolnień, w tym także na własne życzenie zatrudnionego, występuje wśród osób pracujących w hotelach i restauracjach, gdzie z pracą rozstaje się co czwarty pracownik.
Najwięcej osób odchodzi z pracy w przedsiębiorstwach prywatnych. W 2000 r. zwolnienia objęły nieco ponad 1,8 mln pracowników, wśród których prawie 1,2 mln osób pracowało w sektorze prywatnym.
Od 1999 r. grupa osób zwalnianych z pracy jest znacznie większa od tworzonej przez osoby, które w danym roku znalazły zatrudnienie na pełnym etacie. Wśród osób przyjmowanych do pracy ponad połowę stanowią ci, którzy zmieniają pracę, a absolwentów szkół jest tylko niespełna 11 proc.
Z danych GUS wynika również, że wbrew upowszechnianym opiniom tak zwana płynność kadr jest w Polsce znacząca, jeśli się uwzględni także coraz częstsze umowy o pracę na czas określony. Jednak mobilność pracowników ogranicza się głównie do zmiany pracy w miejscu zamieszkania. Jest to bariera, która zmniejsza możliwości ograniczenia bezrobocia. A wynika głównie z braku tanich mieszkań, które umożliwiłyby osobom zainteresowanym pracą jej poszukiwanie w różnych rejonach kraju.