Dwa tygodnie przed mundialem Brazylijczycy wciąż protestują

Nie widać końca protestów w Brazylii. Przeciwnicy mundialu, który zaczyna się dokładnie za dwa tygodnie, zarzucają rządzącym, że wydają ogromne pieniądze na organizację imprezy, podczas gdy nie ma środków na służbę zdrowia czy edukację. Założony przed laty budżet przekroczono już przynajmniej dwukrotnie, według bardziej pesymistycznych szacunków nawet czterokrotnie. Do tego dochodzą zarzuty o korupcję i niegospodarność urzędników.

- Trzeba zastanowić się nad wielkimi imprezami, które najlepsze lata mają za sobą, a teraz im będzie skromniej, tym lepiej - mówi Andrzej Person, senator PO. - Soczi potwierdziło, że świat nie chce takich gigantów. Brazylia jest dość bogatym krajem, a mimo to ci niebiedni ludzie protestują przeciwko temu, że nie daje się na naukę, na zdrowie, tylko na stadiony.

Piłkarskie mistrzostwa w Brazylii będą najkosztowniejszym mundialem w historii. Pierwotnie przewidywano, że będzie to ok. 7 mld reali, czyli ok. 3,5 mld dolarów. Dziś wiadomo, że koszty będą znacznie wyższe. Stadion w stolicy ma kosztować 900 mln dolarów - w tym przypadku budżet przekroczono trzykrotnie. Według niektórych szacunków, mundial może kosztować Brazylię ponad 15 mld dolarów.

Reklama

- Trzeba skromniej, bo inaczej ten ruch olimpijski, może zostać zmieciony z powierzchni ziemi przez takie właśnie demonstracje. Im szybciej to zrozumie Międzynarodowy Komitet Olimpijski i Federacja Piłkarska, tym lepiej dla sportu - uważa Person.

Rio de Janeiro będzie też gospodarzem letnich igrzysk olimpijskich za dwa lata, na które pójdą kolejne miliardy. Na obie imprezy Brazylia zdecydowała się w czasie, gdy jej PKB rosło w tempie nawet 9 proc. rocznie. Teraz jest to 2 proc., a wydrenowana nadmiernymi inwestycjami oraz programami socjalnymi państwowa kasa świeci pustkami.

- To jest bardzo istotne, że w kraju, gdzie najbardziej kochają piłkę, właśnie przeciwko tej piłce występują. Może nie dosłownie przeciwko futbolowi, ale wydawaniu tych wielkich pieniędzy na takie imprezy - zauważa rozmówca Newserii Biznes. - Podkreślam, że świat sportowy powinien się zastanowić przez chwilę, dokąd zmierza.

Piłkarskie mistrzostwa rozpoczną się 12 czerwca. Niekwestionowanym faworytem są gospodarze. Zdaniem Andrzeja Persona, inny scenariusz nie jest w ogóle brany pod uwagę przez samych Brazylijczyków.

- Powinna wygrać Brazylia, bo oni kochają piłkę, sport, nie widzą poza tym świata - mówi senator. - Trudno sobie wyobrazić, co się będzie działo w Brazylii, jak nie będą mistrzami świata.

To jednak jest możliwe. Kolejnymi kandydatami do złota są Argentyńczycy i Niemcy. Według Persona, czarnym koniem mundialu są Belgowie.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Źródło informacji

Newseria Biznes
Dowiedz się więcej na temat: protesty | Mundial 2014
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »