Dylemat francuskich firm: Wyjść z Rosji czy zostać?

Również firmy francuskie znajdują się pod coraz większą presją, aby wycofać się z Rosji i stają przed trudnymi decyzjami.

Grupa Polsat Plus i Fundacja Polsat razem dla dzieci z Ukrainy

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w ostatnich tygodniach wykorzystał wirtualną podróż po parlamentach USA, Wielkiej Brytanii i Niemiec, głównie po to, by propagować większe dostawy broni i wsparcie w obliczu rosyjskiej inwazji na jego kraj. Ale w swoim przemówieniu do francuskiego parlamentu, wygłoszonym w ubiegłą środę 23 marca, położył szczególny nacisk na francuską gospodarkę.

Reklama

"Francuskie firmy powinny opuścić Rosję" - domagał się 44-letni przywódca Ukrainy, ubrany jak zawsze w koszulkę khaki, z żółto-niebieską flagą ukraińską w tle. − Renault, sieć supermarketów Auchan i sieć marketów budowanych Leroy Merlin muszą przestać być sponsorami rosyjskiej machiny wojennej. Wartości są ważniejsze od zysków − powiedział Zełenski. Następnie wezwał do ogólnoświatowego bojkotu firmy motoryzacyjnej Renault. Już wieczorem producent ten ogłosił, że zaprzestaje działalności w swoim jedynym zakładzie w Rosji. Firma planuje również "ponownie rozważyć" swój 68-procentowy udział w rosyjskim producencie Avtovaz - właścicielu tradycyjnej marki Lada.

Jednak zamknięcie zakładów w Rosji nie jest łatwą decyzją, a nawet może przynieść Zachodowi skutki odwrotne do zamierzonych - twierdzą nie tylko same firmy, ale także francuscy ekonomiści.

Francuskie przedsiębiorstwa największym zagranicznym pracodawcą

- Od początku inwazji obserwowaliśmy sytuację, ale teraz po prostu nie było już uzasadnienia dla utrzymywania naszej działalności w tym kraju w niezmienionej formie. Również dlatego, że wojna prawdopodobnie będzie trwała jeszcze przez długi czas − powiedział DW rzecznik Renault.

Decyzja ta ma dla producenta daleko idące konsekwencje. Grupa, która w 15 procentach należy do skarbu państwa, obniżyła prognozę zysku na ten rok z czterech do trzech procent. Niepewny jest teraz także los 45 tys. lokalnych pracowników firmy, chociaż Renault będzie nadal wypłacać im pensje.

Przy podejmowaniu decyzji o podjęciu lub niepodjęciu działalności wiele firm francuskich działających w Rosji będzie musiało brać pod uwagę czynnik zasobów ludzkich. W końcu, jak podaje francuskie ministerstwo gospodarki, francuskie firmy są tam największym zagranicznym pracodawcą. Mają 500 oddziałów w takich sektorach jak energetyka, handel hurtowy czy nawet przemysł spożywczy i zatrudniają łącznie 160 tys. pracowników.

- Francuskie firmy, w przeciwieństwie do niemieckich czy włoskich, często działają w sektorze usług wymagających dużego zatrudnienia − mówi DW Julien Vercueil, ekonomista specjalizujący się w problematyce rosyjskiej i wiceprezes Narodowego Instytutu Języków i Cywilizacji Orientalnych w Paryżu.

Wywłaszczenie byłoby korzystne dla Rosji

Dotyczy to również sieci marketów budowlanych Leroy Merlin, która posiada w Rosji około 100 placówek i zatrudnia około 45 tys. pracowników. Ponieważ firma nie wstrzymała działalności, spotyka się z ostrą krytyką nie tylko ze strony Zełenskiego. We Francji i w Polsce odbyły się demonstracje. Nawet sami pracownicy firmy na Ukrainie, po tym jak w ataku bombowym na oddział w Kijowie zginęło osiem osób, zażądali w petycji internetowej natychmiastowego wycofania Leroy Merlin z Rosji.

Jednak firma macierzysta Adéo w komunikacie prasowym odpiera zarzuty: "Jesteśmy odpowiedzialni wobec naszych pracowników i ich rodzin". Jak twierdzi, zamknięcie rosyjskich sklepów przyniosłoby efekt wręcz odwrotny do zamierzonego."Byłoby to z góry zaplanowane bankructwo, które doprowadziłoby do wywłaszczenia, co byłoby korzystne dla finansów Rosji".

Wycofanie ogromnym prezentem dla oligarchów

Podobnie argumentuje działający w Rosji koncern energetyczny TotalEnergies, choć nie został wymieniony w przemówieniu ukraińskiego prezydenta. − Gdybyśmy opuścili kraj, byłby to ogromny prezent dla oligarchów − przekonuje koncern w rozmowie z DW. Od końca 2022 roku TotalEnergies nie będzie już kupować ropy naftowej z Rosji. Jednak z powodu braku alternatywy nadal chce kupować rosyjski gaz. 17 procent to dla TotalEnergies największy udział w globalnych zakupach. Gigant energetyczny chce również utrzymać swoje udziały o wartości 13 mld USD w około pół tuzinie rosyjskich firm. Nawet jeśli nie dokona żadnych dodatkowych inwestycji.

Stanowisko to zostało potępione m.in. przez Yannicka Jadota, kandydata francuskiej Partii Zielonych w wyborach prezydenckich, które odbędą się za kilka tygodni. Oskarżył on TotalEnergies o bycie "wspólnikiem Putina i jego bombardowań ludności cywilnej".

Słowa te sprawiły, że dyrektor generalny grupy, Patrick Pouyanné, w wywiadzie dla francuskiej stacji radiowej RTL nie wytrzymał: "Jestem wściekły" - powiedział. Jego zdaniem zarzuty Jadota były "niezwykle poważne" i były "zniewagą". Grupa pozwała polityka Zielonych o zniesławienie.

Jak dotąd, firmy europejskie nie są zobowiązane sankcjami nałożonymi przez społeczność międzynarodową do opuszczenia rynku rosyjskiego. A rząd francuski nie chce bezpośrednio ingerować w ich decyzje. "Poinformowałem firmy działające w sektorach, w których obowiązują sankcje, aby stosowały się do decyzji Francji. Moje stanowisko jest jednak takie, by pozwolić firmom samodzielnie decydować o tym, czy chcą kontynuować działalność w Rosji" - powiedział prezydent Francji Emmanuel Macron podczas niedawnego spotkania NATO i G7 w Brukseli.

Cena wartości europejskich

Specjalista ds. Rosji Vercueil rozumie, jak drażliwa jest ta kwestia. −Jeśli firmy, które zatrudniają lokalnie wielu ludzi, wycofają się z Rosji, istnieje ryzyko, że prezydent Rosji Władimir Putin wykorzysta to do swojej propagandy i powie: "Patrzcie, chcą was ukarać, bo Zachód jest wrogo nastawiony do Rosji" - uważa ekspert. Mogłoby to nawet bardziej zbliżyć ludność do szefa Kremla.

Edouard Simon, dyrektor ds. badań nad bezpieczeństwem i obroną europejską w paryskim Instytucie Stosunków Międzynarodowych i Strategicznych, dodaje, że europejscy i międzynarodowi sojusznicy muszą skrupulatnie rozważać skuteczność sankcji. Jego zdaniem, to "to cienka granica". - Sankcje muszą zaszkodzić Rosji bardziej niż Europie i Francji. Dlatego na przykład embargo na energię jest tak trudnym zagadnieniem - wyjaśnia Simon. I jak dodaje: "Miałoby to daleko idące konsekwencje gospodarcze dla Europy. A tego właśnie chcą uniknąć rządy, zwłaszcza francuski, w okresie prezydenckiej kampanii wyborczej".

Z kolei Olivier Marty, wykładowca ekonomii europejskiej na Uniwersytecie Sciences Po w Paryżu, uważa jednak, że Zachód musi być przygotowany na zapłacenie takiej ceny. Wskazuje przy tym na pakiet środków wyrównawczych przyjętych niedawno przez rząd francuski. Obejmują one dotacje na zakup energii i pracę w niepełnym wymiarze godzin. - Jeśli to konieczne, inne państwa europejskie również muszą podjąć takie działania - mówi Marty w wywiadzie dla DW. - Chodzi przecież o obronę wartości europejskich.

Lisa Louis

Redakcja Polska Deutsche Welle

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Deutsche Welle
Dowiedz się więcej na temat: sankcje wobec Rosji | Leroy Merlin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »