Dzień protestu
Nie chcemy ustalać polityki kursowej na ulicach, ale nie będziemy milczeć, gdy polska gospodarka jest dławiona - mówił przewodniczący OPZZ Maciej Manicki, podczas manifestacji związku, jaka odbyła się wczoraj pod siedzibą NBP.
Wcześniej przedstawiciele OPZZ informowali, że wtorkowa manifestacja jest wyrazem niezadowolenia z polityki kursowej, jej animator to człowiek, który jest motorem mrożenia polskiej gospodarki, a skutki jego działań są tragiczne. Zdaniem OPZZ, wyrazem tej tragedii jest sytuacja w Stoczni Szczecińskiej i całym sektorze stoczniowym, który w całości produkuje na eksport - to, co się stanie ze stocznią będzie miało następstwa od morza do Tatr - mówił Manicki.
Do protestujących związkowców z OPZZ przyłączyli się pracownicy upadającej fabryki Bison-Bial z Białegostoku, którzy od ponad pół roku nie dostają wynagrodzeń. 600-osobowa grupa delegatów rozpoczęła swój protest od pikiety pod siedzibą Metalexportu, właściciela ich zakładu. Rozmowy prowadzone przez delegatów w sprawie zaległych wypłat, niewiele dały. Wyrokiem sądu wszystkie pieniądze fabryki zajęły banki. Dopiero po ogłoszeniu upadłości pracownicy mogą liczyć na ich odzyskanie. W Warszawie protestowali również związkowcy z cukrowniczej "Solidarności", domagający się utworzenia spółki Polski Cukier. Po spotkaniu z Markiem Wagnerem, szefem kancelarii premiera, powiedzieli, że nie osiągnęli absolutnie niczego.
Zarówno w Warszawie, jak i w całym kraju, Samoobrona usiłowała blokować drogi. Nic jednak nie wyszło z szumnych zapowiedzi Andrzeja Leppera - już wczesnym popołudniem nie było ani jednej blokady. Tymczasem PSL potępiło działania Leppera, zarzucając mu, że cynicznie wykorzystuje rolników i bezrobotnych, dążąc do przejęcia władzy w Polsce.