E.ON i Electrabel już nie chcą G-8
Minister skarbu już nie musi się zastanawiać, komu przyzna wyłączność w przetargu na grupę G-8. Z nieoficjalnych informacji wynika bowiem, że konsorcjum Electrabela i E.ON nie złoży oferty. A to oznacza, że w grze zostanie jedynie El-Dystrybucja Jana Kulczyka.
Z przetargu na grupę G-8 zrzeszającą ośmiu dystrybutorów prądu z północnej i centralnej Polski wykruszyli się ostatni zachodni branżowi inwestorzy, a zdaniem niektórych komentatorów - ostatni poważni. Z nieoficjalnych informacji wynika, że belgijsko-niemieckie konsorcjum Electrabela i E.ON zrezygnowało z udziału w ciągnącej się od trzech lat prywatyzacji G-8 i nie złoży w ministerstwie skarbu wiążącej oferty zakupu akcji ósemki.
W piątek pismo w tej sprawie trafiło na biurko Piotra Czyżewskiego, szefa resortu skarbu.
Duże ryzyko
- W jakimś sensie jest to świadomy wybór rządu. Zrobiono wiele, żeby zniechęcić inwestorów do udziału w tej prywatyzacji - komentuje anonimowy przedstawiciel jednej z firm doradczych zajmujących się energetyką.
W podjęciu decyzji inwestorom z pewnością "pomogły" zmieniające się jak w kalejdoskopie koncepcje prywatyzacji i konsolidacji sektora. Ostatni pomysł rządu, który - jak się wydaje - nareszcie doczekał się realizacji, to połączenie wszystkich nie sprywatyzowanych zakładów energetycznych w regionalne koncerny.
- Być może Electrabel i E.ON uznały, że inwestowanie w branżę o tak nieustabilizowanej strukturze jest związane ze zbyt dużym ryzykiem - komentuje jeden z branżowych analityków.
Za dobre taryfy
Kolejnym "wypadkiem przy pracy" była akcyza na energię elektryczną, którą przez pewien czas spółki dystrybucyjne musiały finansować z własnej kieszeni. W branży mówiło się, że inwestorzy kręcą nosem na politykę regulacyjną. O taryfach przyznanych w tym roku przez Urząd Regulacji Energetyki ośmiu spółkom z grupy (rocznych na energię i trzyletnich na usługi przesyłowe) mówiono po cichu, że są za dobre i robią wrażenie przygotowanych "pod prywatyzację".
- Takie działanie, zamiast zachęcać, zniechęca do zakupu G-8. Jeśli taryfy mogą być traktowane instrumentalnie, to znaczy, że mogą nie tylko wspierać, ale też szkodzić. Czyli ryzyko regulacyjne jest bardzo duże - uważa analityk.
Zdaniem naszego rozmówcy z firmy doradczej, taka ocena taryf może najwyżej stanowić pretekst do wycofania się z przetargu.
Nieoficjalnie wiadomo jednak, że choć konsorcjum zrezygnowało z dalszego udziału w przetargu, nie straciło zainteresowania G-8. W piśmie złożonym w MSP, inwestorzy informują, że nie są w stanie złożyć oferty cenowej satysfakcjonującej sprzedającego, ale są gotowi do rozmów, gdyby minister chciał sprzedać grupę taniej. Wydaje się to jednak mało prawdopodobne, bo nowa propozycja E-ON i Electrabela byłaby zapewne niższa od ubiegłorocznej oferty Niemców, którą z oburzeniem odrzucił ówczesny minister skarbu Wieslaw Kaczmarek (około 900 mln euro).
Potrzebny wspólnik
Decyzja niemiecko-belgijskiego konsorcjum oznacza, że z długiej kolejki chętnych na G-8 ostał się już tylko jeden inwestor (na początku prywatyzacji, na etapie tzw. krótkiej listy, było ich sześciu). Spółka El-Dystrybucja kontrolowana przez Jana Kulczyka zabiega o wsparcie branżowego partnera. Robi to od początku przetargu, ale jak dotąd bez skutku. Żaden z europejskich koncernów nie dał się skusić. Od pewnego czasu Jan Kulczyk próbuje namówić do współpracy Amerykanów z potężnej firmy energetycznej AES. Większość komentatorów wątpi, czy mu się powiedzie, choć wszyscy zgodnie przyznają, że na pojawieniu się dużego amerykańskiego inwestora polski rynek energii bardzo by skorzystał.