Efekt Trumpa na rynku. Ceny ropy wyraźnie spadają
Zapowiedź wprowadzenia "stanu zagrożenia energetycznego" w USA i deklaracja zwiększenia poszukiwań i wydobycia ropy i gazu ("Drill, baby, drill") wpłynęła na notowania ropy naftowej. Na rynku mamy efekt Trumpa, ceny spadają - zauważają analitycy, choć trudno w tej chwili ocenić, na ile trwały mógłby być trend spadku cen ropy naftowej.
USA, zgodnie z sugestiami Donalda Trumpa, mają duże możliwości zwiększenia wydobycia gazu i ropy. W przypadku tej ostatniej, podaż surowca mogłaby zostać zwiększona przez wiercenia na Alasce. Już w ubiegłym roku, analizując potencjalne skutki zwycięstwa Donalda Trumpa, eksperci otwarcie mówili o możliwych spadkach cen ropy naftowej do 60 dolarów za baryłkę.
Ceny ropy na giełdach paliw spadają, a inwestorzy analizują obietnice i decyzje prezydenta Donalda Trumpa.
Baryłka ropy West Texas Intermediate w dostawach na luty kosztuje na NYMEX w Nowym Jorku 77,24 USD, niżej o 0,82 proc. - informowała we wtorek rano Polska Agencja Prasowa. Spadała także cena ropy Brent.
Przypomnijmy słowa nowego prezydenta - "Będziemy wiercić, kochanie, wiercić" - "Drill, baby, drill") - zapowiedział Trump i wyjaśnił, że dojdzie do obniżenia cen i wzrostu eksportu amerykańskiej energii na cały świat.
Warto dodać (może to okazać się istotne dla losów kosztownej transformacji energetycznej), że Donald Trump zapowiedział odejście od "zielonego ładu" promowanego nie tylko w Europie. Nowy prezydent podkreślił obrazowo (w odniesieniu do restrykcji skierowanych w spalinową motoryzację), że "obywatele USA będą mogli kupować takie samochody, jakie będą chcieli".
"Potencjalny wzrost produkcji ropy naftowej w USA - z naciskiem Trumpa na drill, baby, drill - jest dzisiaj rano dla rynków paliw obciążeniem" - stwierdził, cytowany przez Polską Agencję Prasową Jun Rong Yeap, strateg rynkowy w IG Asia Pte.
Na razie wygląda na to, że działają czynniki psychologiczne, a o rzeczywistym trendzie na rynku paliw zadecyduje prawdziwa, a nie zapowiadana w formie haseł, podaż surowca.
- "Drill, baby drill" zadziała dopiero w perspektywie kilkunastu miesięcy i to zakładając, że firmy będą przekonane, że po drodze nie dojdzie do znaczącego spadku cen ropy. Tymczasem wcale nie jest pewne, jaką taktykę przyjmie Trump wobec Rosji i czy nie będzie też chciał dążyć do rozmontowania kartelu OPEC+ upatrując w nim źródło wysokich cen ropy na rynkach" - zwrócił uwagę Marek Rogalski, analityk DM BOŚ.
Wyjaśnijmy też, że spadek cen ropy dla Donalda Trumpa ma mieć raczej instrumentalny charakter służący obniżeniu inflacji w USA (niższe ceny dla konsumentów są elementem polityki nowego prezydenta).
"Agencje federalne dostały polecenie przejrzenia możliwości zredukowania cen energii dla gospodarstw domowych i jednocześnie dano "zielone" światło wszelkiego rodzaju nowym odwiertom mającym docelowo zwiększyć podaż surowców" - konkluduje Marek Rogalski.
***