Eksperci: Dwie koperty w przetargu? To może być dobry pomysł
Koncepcja dwóch kopert składanych w przetargu - jednej z ofertą techniczną, drugiej z ceną - może być dobrym kierunkiem zmian w zamówieniach publicznych - uważają eksperci.
To jeden z pomysłów, które mogłyby być brane pod uwagę jako sposób na odchodzenie od dominującego obecnie kryterium ceny. Na taki model wskazał minister Jerzy Szmit w jednym z wywiadów prasowych. W praktyce polegałoby to na tym, że najpierw zamawiający rozpatrywałby ofertę techniczną, a dopiero w drugiej kolejności cenę.
- To jest bardzo dobry pomysł - stwierdza Tomasz Latawiec ze Stowarzyszenia Inżynierów Doradców i Rzeczoznawców. Jak mówi, takie rozwiązanie funkcjonowało w okresie rozstrzygania bardzo dużych przetargów w okresie korzystania przez Polskę z funduszy przedakcesyjnych. - To skuteczne, bardzo dobre rozwiązanie. Nie wiemy, kto złożył ofertę, najpierw sprawdzamy ją pod względem technicznym, a dopiero później otwieramy ceny.
Pytany czy nie ma ryzyka, że oferty techniczne, np. w przypadku budowy dróg będą zbyt podobne, przez co ich porównanie będzie trudne, stwierdza: - Jeśli potrafimy opisać swoje wymagania, to będziemy także umieli ocenić, czy dana oferta spełnia nasze oczekiwania w stopniu bardziej czy mniej satysfakcjonującym - mówi Tomasz Latawiec.
- Koncepcja dwóch kopert jest dobra i myślę, że w wielu przypadkach mogłaby się sprawdzić - zgadza się Dariusz Ziembiński z Grupy Doradczej KZP. Byłby jednak za tym, by system "dwóch kopert" stanowił oddzielny tryb, a nie zasadę. Zdaniem Dariusz Ziembińskiego, w większości przypadków nie ma po prostu konieczności stosowania takiego trybu.
Podobne zdanie ekspert od zamówień publicznych ma w odniesieniu do innego rozważanego pomysłu - rozstrzygania przetargów w oparciu o dialog techniczny. - W większości przypadków po prostu nie ma takiej potrzeby - mówi Ziembinski.
Sceptycznie do dialogu nastawiony jest również Tomasz Latawiec. - Dialog techniczny jest zapisany w obecnej ustawie. Przy skomplikowanych inwestycjach, jak budowa elektrowni atomowej, wykonawcę można wyłonić tylko w dialogu technicznym, bo w przypadku gdy w tym zakresie jest kilku graczy na całym świecie, nie wiadomo nawet jak należałoby opisać zamówienie - mówi. Jednak wyraża wątpliwość czy ta procedura jest uzasadniona we wszystkich zamówieniach.
Dialog techniczny z pewnością wydłużałby procedurę, czy to problem? - Generalnie w polskich przetargach króluje niepisana zasada szybkości postępowania, co rozumiane jest jako zabranie czasu na każdym etapie, ale dotyczy to tylko wykonawcy, bo co do marnotrawienia czasu przez zamawiającego zawsze się milczy - zauważa Dariusz Ziembiński. - Wolałbym, aby wykonawca miał więcej czasu na zadawanie pytań i więcej czasu na badanie dokumentacji przekazanej przez zamawiającego - mówi Ziembiński podkreślając, że w ogóle sceptycznie podchodzi do pomysłów w zakresie szukania sposobów ucieczki od najniższej ceny.
- Należy w sposób dobitny powiedzieć, że za patologię w zakresie rażąco niskich cen odpowiada strona zamawiająca, która zaślepiona tanią ofertą, po prostu jej broni i tłumaczy wykonawcę, zamiast pobrać obiektywne dane i dokonać rzetelnych przeliczeń - stwierdza ekspert. - Nigdy problem rażąco niskiej cen nie wpłynąłby tak na rynek, gdyby każdy taki fakt był poddany analizie zamawiających - dodaje.